Nie bez przyczyny o małych dzieciach mówi się „żywe srebro”. Maluchy zazwyczaj nie mogą usiedzieć na miejscu, są ciekawe świata i wystarczy tylko chwila, aby stracić je z oczu. Taka właśnie okoliczność przydarzyła się małemu Fabianowi z podwrocławskiej miejscowości.
Na czterolatka, który oddalił się od domu uwagę zwróciła 48-letnia kobieta. Zorientowała się, że chłopiec jest bez opieki i o zdarzeniu natychmiast poinformowała Policję. Już po chwili na miejscu był patrol policjantów z Komisariatu Policji w Siechnicach. Niestety chłopczyk silnie przeżył całą sytuację, płakał i był bardzo roztrzęsiony. Nie potrafił mundurowym powiedzieć, gdzie dokładnie mieszka.
Policjanci musieli najpierw chłopca uspokoić i zapewnić, że nic mu nie grozi oraz obiecać, że razem na pewno znajdą rodziców. Musi im tylko trochę w tym pomóc i pokazać kierunek, z którego przyszedł. Chłopiec nie znał adresu, ale rączką pokazał policjantom kierunek, z którego przyszedł. Policjanci wybrali się zatem ze zgłaszającą oraz z małym Fabianem na spacer. Chłopczyk prowadził ścieżką, którą przyszedł, a policjanci po drodze rozpytywali mieszkańców, czy nie znają 4-latka. W końcu, po blisko kilometrowym spacerze, mundurowi znaleźli dom chłopca.
Na miejscu zastali jego rodziców oraz dziadka. Policjanci ustalili też okoliczności zdarzenia. Dzieckiem miał zajmować się na podwórzu jego dziadek. Chłopczyk jednak powiedział, że chce mu się pić i poszedł do domu – wówczas dziadek stracił go z oczu. Niestety, zamiast do domu, chłopiec poszedł ścieżką przed siebie. Dobrze, że w tym przypadku losem idącego chłopca zainteresowała się postronna kobieta. Dzięki temu, szybko mógł wrócić do domu pod opiekę rodziców.
Na małe dzieci trzeba zwracać nieustannie uwagę. Czasem wystarczy moment i nieszczęśliwy zbieg okoliczności, aby dziecko oddaliło się od opiekunów. Tym razem skończyło się na łzach i stresie dziecka.
Poprzez: KMP Wrocław