Niedzielne popołudnie było okazją dla kibiców Śląska Wrocław do spotkania swoich bohaterów, którzy w 2012 roku sięgnęli po mistrzostwo Polski. Mecz pomiędzy mistrzami sprzed dekad, a kibicami i przyjaciółmi WKS-u był także okazję do rozmów i wspomnień. Z tej okazji porozmawialiśmy z trzema piłkarzami złotej ekipy Oresta Lenczyka.

PRZEMYSŁAW KAŹMIERCZAK
Jakie to uczucie wrócić do Wrocławia, spotkać znajome twarze i zagrać przy legendarnej Oporowskiej?
Bardzo miło, fajnie że powstała taka inicjatywa z okazji dziesięciolecia – do tego mecz charytatywny. Buzia się cieszy cały czas!
Na co dzień masz kontakt z którymś z zawodników?
Z niektórymi rozmawiamy, piszemy. Gdzieś też widujemy się na stadionach, staramy się utrzymywać kontakt. Wiadomo, z jednym mniej, z drugim więcej – jak to w życiu bywa.
Oglądasz mecze Śląska Wrocław?
Zdarza mi się, ale ogólnie piłki nie oglądam dużo. Mecze Śląska, reprezentacji, czy Ligi Mistrzów – jak nie idę wcześniej spać!
Takie jedno wspomnienie z tego mistrzowskiego sezonu.
Na pewno ten nasz powrót w rundzie wiosennej, gdzie nie mogliśmy wygrać. Ta seria sześciu ostatnich spotkań, takie przełamanie było dla nas ważne. Udało się do końca dotrzymać zwycięskie mecze i wygrać ligę.
Jak oceniasz przygotowanie fizyczne waszego zespołu po tych latach? Zaskoczyli cię niektórzy – pozytywnie, negatywnie?
Myślę, że daliśmy radę. Każdy wybiegał, dał z siebie wszystko. Najważniejsze, że się spotkaliśmy z kibicami, z wszystkimi tutaj, ludźmi z klubu. To jest ważne.
Byliście wczoraj na meczu. Miasto wieczorem zapłonęło?
Spokojnie też, bo dziś mecz. Wszystko jest dla ludzi! (śmiech)

ROK ELSNER
Musimy zapytać. Dlaczego dziś nie strzeliłeś głową, tylko nogą? (nawiązanie do mistrzowskiej główki Słoweńca, która dała zwycięstwo w Krakowie i upragnione mistrzostwo dla Śląska – FM)
Wiesz co, jedna bramka głową wystarczyła! (śmiech) Ta głowa na meczu z Wisłą wystarczyła i zdobyliśmy mistrza. Ale fajnie przede wszystkim, że się dziś spotkaliśmy. Naprawdę – mieliśmy mega drużynę, wróciliśmy dziś do tych chwil. Chciałbym podziękować też kibicom, bo przyszli dla nas na stadion, też wszystkim którzy to zorganizowali.
Grałeś w wielu klubach, a jednak to we Wrocławiu zostałeś legendą dzięki tej mistrzowskiej bramce. Śląsk Wrocław i nasze miasto ma szczególne miejsce w Twoim sercu?
Tak jak powiedziałeś – zmieniałem kluby, ale Wrocław będzie w moim sercu do końca życia. Mieliśmy tutaj bardzo fajny okres – zrobiliśmy mistrzostwo Polski, superpuchar, drugie i trzecie miejsce. Bardzo przyjemnie wspominam tamten czas. Wrocław to szczególne miejsce.
Miałeś kontakt z którymś z kolegów z tej drużyny, czy dopiero dziś się spotkaliście?
Z Amirem Spahiciem, Daliborem Stevanoviciem, Marianem Kelemenem, ale Polakami też. Mamy kontakt, więc bardzo fajnie.
Gdybyś miał się cofnąć do mistrzowskiego sezonu, to czy poza bramką z Wisłą, przypominasz sobie jakiś szczególny moment?
Nie, wiesz co – tylko ta bramka jest w mojej głowie! Mieliśmy bardzo trudny sezon – kilka kolejek do końca sezonu i nie wiedzieliśmy czy będziemy na pierwszym, czy trzecim miejscu. To, co się liczy to mistrzostwo. Będziemy na zawsze w historii Śląska i Wrocławia.
Na pewno za to pamiętasz treningi Oresta Lenczyka.
Mogę powiedzieć tylko dobre rzeczy. Nie jesteś dobrym trenerem, jak nie masz wyników. Tak jest w piłce nożnej. Do pana trenera Oresta szacunek i tylko dobre rzeczy pod jego adresem! Udało nam się wtedy i byliśmy bardzo szczęśliwi.
Jak się potoczyły twoje losy po wyjeździe z Wrocławia?
Nadal mam kontakt z piłką, bo nie umiem nic innego robić. Piłka to moje życie, jestem w domu – w stolicy Słowenii – Lublanie – tam pracuję jako menedżer piłkarski. Mam dwójkę dzieciaków, które grają w piłkę. Jest super.

ŁUKASZ GIKIEWICZ
Jak się czujesz wracając tutaj po dziesięciu latach od tego gigantycznego sukcesu?
Zacznijmy od wczoraj – fajne uczucie. Wiadomo, że chciałoby się, żeby stadion był wczoraj bardziej wypełniony, ale i tak – to co oglądałem będąc w Chorwacji z Termalicą, to myślę że wczorajsza frekwencja dopisała. Gęsia skórka. Wiesz, to są takie chwile, których nie zapominasz. Tego dziś brakuje w Śląsku. Przyjechaliśmy z całego świata. Brakowało 3-4 zawodników, ale to dlatego – bo mój brat grał, inny pracował, nawet Marek Wasiluk miał trening, ale się dziś stawił.
Darek Pietrasiak jest w sztabie szkoleniowym Wisły Płock, a też przyjechał.
Jest, ale widzisz – to też pokazuje, jak żyliśmy tym Śląskiem. To co powiedzieliśmy wczoraj – mieliśmy tyle charakterów – normalnie nie można byłoby ze sobą funkcjonować, ale stworzyliśmy mieszankę wybuchową. To co prezes Waśniewski powiedział – autokar, sukces. Oby to zostało kiedyś powtórzone. Natomiast my jesteśmy gotowi, by za 10 lat znowu się tu stawić.
Masz kontakt z którymś z zawodników?
Waldek Sobota i Sebek Mila – jesteśmy razem w telewizji, robiłem EURO w TVP, więc mieliśmy też wtedy większy kontakt. Inni pracują, każdy ma swoje życie, jeszcze inni grają – pokazaliśmy wczoraj na stadionie, dziś na boisku, że daliśmy radę.
Jak ocenisz przygotowanie fizyczne zespołu? Trzymają się z formą?
Powiem ci, że dwa-trzy przypadki to takie, że widać – odpuścili już. Natomiast Mati Cetnarski, Mariusz Pawelec, Celik – widać, że dbają o formę. Myślę, że jakby Orest Lenczyk i Paweł Barylski nam kazali przejść przygotowanie w Spale – oni by jeszcze dali radę. Ja jeszcze też gram. Niektórzy zawodnicy mogliby spokojnie w obecnym Śląsku zagrać.
Lepiej od obecnego zespołu?
Powiem ci, że rzadko przegrywaliśmy 4:0. (śmiech) Oglądałem ten mecz będąc w Chorwacji z rodziną i ja nie widziałem tam zaangażowania. Ja byłem od noszenia fortepianu, a inni grali – wtedy byłem słabszy niż teraz, ale my jeździliśmy na dupie. Jak patrzę na zagranicznych zawodników, to ja się boję, że oni za dwie kolejki skończą sezon, zapomną gdzie był stadion, gdzie był Wrocław.