Kierowca potwierdził wersję wydarzeń, którą usłyszeliśmy w miniony piątek od świadka. 8 października, ok. 9.00, na Wzgórzu Partyzantów doszło do wypadku spowodowanego przez łabędzia. Ptak faktycznie przelatywał w okolicy Podwala i zahaczył o trakcję tramwajową. Jak się okazuje, wypadki drogowe z udziałem dzikich zwierząt to nic nadzwyczajnego. Bardzo często do weterynarzy przywożone są ptaki, które zderzają się z trakcjami, mostami czy pojazdami. Czy można jakoś temu zaradzić?
PRZEBIEG WYPADKU DROGOWEGO SPOWODOWANEGO PRZEZ ŁABĘDZIA
Do kolizji doszło w miniony piątek, 8 października, ok. godz. 9.00, kiedy Pan Piotr ruszał ze skrzyżowania, więc jechał stosunkowo powoli – 20-25 km/h. Jak podkreśla uczestnik zdarzenia, aż strach pomyśleć, co by było, gdyby ktoś jechał większym samochodem i z większą prędkością. Warto zaznaczyć, że w pobliżu miejsca wypadku jest szkoła.
– Z punktu widzenia kierowcy jest to sytuacja zero-jedynkowa. Człowiek rusza spod świateł, jego wzrok jest bardziej skoncentrowany na pieszych, czy innych uczestnikach ruchu drogowego. Nagle pojawia się obiekt z góry, który leci jak kamień, dziwne, bo jak się okazało – był to duży łabędź, ale spadał jak kamień. To wszystko wydarzyło się bardzo szybko, trwało jakieś pół sekundy, zdążyłem tylko lekko odbić w prawo, instynktownie sprawdzając, czy przypadkiem kogoś nie uderzę. Zmieściłem się obok innego kierowcy, ale ptak niestety zsunął się z maski pod przednie koło i został przeze mnie potrącony – mówi w rozmowie z nami, Pan Piotr, kierowca samochodu, którym w ubiegły piątek potrącił łabędzia – Poleciało dużo pierza. Wyszedłem z samochodu i zobaczyłem, że ptak został na tym lewym pasie, pozostawiony sam sobie, więc dzwoniąc na 112 udałem się tam, żeby próbować łabędzia jakoś zabezpieczyć. Wyszedłem na środek skrzyżowania, podkreślam, że były to godziny szczytu. Na szczęście chwilę później zjawiły się tam inne osoby i w takim „zespole” zaczęliśmy tego ptaka zabezpieczać. Dzwoniłem na 112 z trzy razy, tłumacząc, jaka jest sytuacja. Na policję czekaliśmy ponad 20 minut, mimo tego, że nas po drodze minęły jeden albo dwa radiowozy, jadąc w stronę Podwala. Służby zasłaniały się korkami i godzinami szczytu, dlatego trochę na ich przyjazd trzeba było czekać, chociaż prosiliśmy, by zjawili się, jak najszybciej mogą.
Policja po przyjeździe na miejsce zdarzenia sprawdziła stan samochodu Pana Piotra, czy auto jest ubezpieczone, czy nie ma żadnych uszkodzeń, a także – czy kierowca był trzeźwy.
CZEKAJĄC NA ODPOWIEDNIE SŁUŻBY, PRZECHODNIE ZABEZPIECZALI PAS DROGOWY
– Pierwsze zabezpieczenie wyglądało tak, że po prostu stanęliśmy wokół łabędzia, żeby nas było widać i żeby kierowcy, którzy chcieli jechać tym pasem, tego nie robili. Reakcje ludzi, którzy ze mną stanęli nad tym łabędziem, były bardzo krzepiące. Cieszę się, że niektórzy mają w sobie taką empatię, że jak widzą, że zwierzę cierpi, to nie można go tak zostawić i trzeba mu pomóc. Oczywiście, to w godzinach szczytu nie bardzo spodobało się kierowcom. Całe szczęście, że było chłodno i szyby w samochodach mieli zakręcone, a te przykre słowa grzęzły w ich autach. Niestety, było sporo takich kierowców, którzy na nas trąbili, z wykrzywionymi twarzami pokazywali jednoznaczne gesty, tak jak byśmy tam stali, bo chcemy ten ruch blokować – przyznaje z żalem Pan Piotr.
CO ZROBIĆ, GDY DOJDZIE DO WYPADKU Z DZIKIM ZWIERZĘCIEM?
– Mieliśmy koncepcję, żeby próbować tego ptaka przenieść, ale baliśmy się. Kontaktowaliśmy się z ratownictwem, ale stanowczo odradzono nam tę metodę – jest to dzikie zwierzę, ciężkie i ranne, może się zachowywać nieobliczalnie. Mogłoby nam zrobić krzywdę, co więcej – to jest duże skrzyżowanie, obok jest szkoła, łabędź mógł się wyrwać, przelecieć na drugi pas i tam dopiero spowodować groźny wypadek. Najbezpieczniejszym, co mogliśmy zrobić, to po prostu otoczyć go i czekać na przybycie służb. Kiedy przyjechała straż miejska, łabędź został przeniesiony na trawnik, a weterynarz się nim zaopiekował. Jeśli osoba wie, co w takiej sytuacji robić i ma odpowiedni sprzęt, to jest kwestią chwili przeniesienie takiego zwierzęcia z pasu drogowego – dodaje Pan Piotr.
NIEBEZPIECZNE ZDARZENIA DROGOWE Z UDZIAŁEM DZIKICH PTAKÓW
Do takich sytuacji dochodzi bardzo często. Ptaki zderzają się z trakcjami tramwajowymi, samochodami, słupami, czy mostami. Nie zawsze są to wielkie łabędzie, jak tym razem, czasem również mniejsze ptaki. Szczególnie w pobliżu miejskich zbiorników wodnych. Przykładowo, wokół wrocławskiej fosy jest bardzo dużo trakcji tramwajowych. To niebezpieczne nie tylko dla zwierząt, ale też dla ludzi.
Ptaki do tej wody lecą, a trakcje tramwajowe na nie czekają. Nie jestem upoważniony, ani nie mam wiedzy na temat, czy można to w jakiś sposób zabezpieczyć. Zastanawiam się, czy musi ktoś zginąć, żeby ktoś się przyjrzał tej sprawie? – pyta Pan Piotr.
Dowiedzieliśmy się dodatkowo, że ptak trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Kątnej, gm. Długołęka. Niestety, zwierzę nie ma dobrych rokowań, ponieważ został uszkodzony staw i kość w łapie. Łabędź może żyć bez skrzydła, będzie nielotem, ale będzie mógł normalnie pływać i funkcjonować, jednak bez sprawnej łapy, takie zwierzę skazane jest na śmierć. Nie może ani chodzić, ani pływać, ani latać. Więcej na temat stanu zdrowia łabędzia ma być wiadomo w ciągu najbliższych dni, wtedy będą podejmowane decyzję co do podjęcia dalszych kroków w tej sprawie.
W klinice dla dzikich zwierząt proponują radykalne rozwiązanie – Zlikwidować trakcje i tramwaje czy trolejbusy, to takich sytuacji nie będzie – słyszymy.
Fot. Nadesłane przez Czytelnika