Używanie terminu „horror” w stosunku do meczu tenisowego powinno odejść do lamusa. Teraz wystarczy powiedzieć, że ktoś zagrał pojedynek w stylu Huberta Hurkacza. Wrocławianin po raz kolejny udowodnił, że nie ma czegoś takiego jak zbyt dramatyczne starcie i w prawie pięciogodzinnym boju pokonał Holendra Tallona Griekspoora 6:3, 5:7, 6:7(13), 7:6(5), 6:4, co dało mu awans do III rundy wielkoszlemowego Rolanda Garrosa.
Już przed starciem Hurkacza z Griekspoorem można było spodziewać się mocnego, wyrównanego boju. Obaj bowiem stoczyli takowe w pierwszej rundzie w Paryżu. Polak pokonał Belga Davida Goffina, a Holender odprawił Hiszpana Pedro Martineza mimo, iż przegrywał już 1:2 w setach oraz 2:4 w gemach w czwartym. Dodatkowo wrocławianin w tym sezonie nie uznaje nudnych starć, więc szykowały się emocje, ale chyba mało kto spodziewał się AŻ takich.
Choć akurat pierwsza partia nijak tego nie zwiastowała. Polak wygrał ją dość pewnie. Przełamał rywala już przy pierwszej okazji, a potem nie dał mu odrobić strat, mimo że Holender dwie okazje ku temu miał. Hurkacz wyszedł jednak ze wszelkich opresji i stabilnym serwisem poszedł po wygraną 6:3. Prawdziwe schody zaczęły się w drugiej partii, ale trzeba tu jasno powiedzieć, wrocławianin miał je na własne życzenie. Mógł zrobić dokładnie to samo co w pierwszym secie. Przełamał bowiem rywala w gemie nr 3, choć zasadniczo to Griekspoor sam sobie to zrobił błędami. Niestety Hurkacz z okazji nie skorzystał. Szybko sam popsuł woleja oraz forhend i tyle widzieli jego przewagę. Potem jeszcze przy stanie 6:5 kompletnie się pogubił, a Holender triumfował 7:5.
Jeżeli po tym Hubi mógł pluć sobie w brodę, to co dopiero powiedzieć o trzecim secie. Konkretnie o tie-breaku w nim, bo do tamtej pory obaj panowie skutecznie trzymali serwis. Najpierw wydawało się, że pewnie wygra Griekspoor, ale Polak przy stanie 3:6 obronił trzy piłki setowe. Potem sam miał takowych aż pięć(!). Niestety żadnej nie wykorzystał, aż w końcu Holender nie zmarnował swojej szansy i asem serwisowym zakończył seta wynikiem 15:13 w tie-breaku!
W czwartym secie wydawało się, że kolejna wielkoszlemowa przygoda Polaka szybko się skończy. Rywal prowadził 5:3 i był o krok od zwycięstwa. Tym razem to jednak Hurkacz nie dał się złamać. Wrocławianin w kluczowym momencie odrobił straty, wygrał trzy gemy z rzędu, aż doszło do kolejnego tie-breaka. Tym razem spokojniejszego, bo Polak zwyciężył w nim 7:5. Czekał nas zatem set nr 5.
Tam z kolei wszystko przebiegało dość wyrównanie, aż do stanu 4:4. Hubert miał w nim aż trzy piłki na przełamanie. Wykorzystał tą trzecią znakomitym returnem i zdobył przewagę w najważniejszym momencie. Można się było obawiać czy tym razem to wykorzysta, ale na szczęście się udało. Wrocławianin dokończył dzieła serwisem i po trwającym aż 4 godziny i 41 minut boju awansował do III rundy Rolanda Garrosa.
Tam już czeka na niego Peruwiańczyk Juan Pablo Varillas, który sprawił nie lada sensację wyrzucając z turnieju rozstawionego z nr 19 Roberto Bautistę Aguta. Ten mecz już w piątek 2 czerwca o nieznanej jeszcze godzinie.
II runda wielkoszlemowego Roland Garros:
Hubert Hurkacz (13) – Tallon Griekspoor 6:3, 5:7, 6:7(13), 7:6(5), 6:4