Zmarłego w czwartek Krzysztofa Balawejdera żegnali politycy, samorządowcy, sportowcy, ale także zwykli wrocławianie. Jak wspominają Go osoby, które miały okazję z Nim współpracować? Prezesa MPK Wrocław na naszych łamach wspominają Aleksander Łoś, Jacek Magiera, Łukasz Tobys i Maciej Zieliński.
Krzysztof Balawejder jest dla mnie bardzo ważną Osobą. Miał wpływ na mój rozwój zawodowy, ale także na życie prywatne. Gdybym nagle potrzebował pilnej pomocy, byłby pierwszą osobą, do której bym się zwrócił. Jednocześnie, to bardzo wymagający człowiek – najwięcej jednak wymagał od siebie. Nigdy nie wydał mi żadnego polecenia, którego sam by nie wykonał. Nie znosił przeciętności i kochał Wrocław. Był połączeniem wody i ognia. Był ponadprzeciętnym, wyjątkowym i trudnym człowiekiem. Ale to właśnie trudni i wyjątkowi ludzie mają potencjał do zmieniania świata na lepsze. Był dla mnie nie tylko szefem, ale i przyjacielem. – mówi, w rozmowie z nami, były rzecznik prasowy MPK Wrocław – Aleksander Łoś.
W emocjonalnych słowach prezesa MPK pożegnali także Krzysztof Pieszko i Damian Zdancewicz, którzy z Balawejderem także pracowali w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym.
„Kochał sport. To był dobry człowiek”
O historii swojej znajomości ze śp. Krzysztofem Balawejderem opowiedział nam były trener Śląska Wrocław – Jacek Magiera.
Poznaliśmy się na schodach prowadzących do klubu przy Oporowskiej. Na tych schodach dyskutowaliśmy o sukcesach, które są tam wyryte. Wchodząc do siedziby klubu i patrząc w przyszłość, aby tych miejsc na pokrycie tych schodów, było jak najmniej, bo Śląsk będzie wtedy osiągał sukcesy. Człowiek z pełną energią, biła od niego niesamowita energia – taka, która mnie bardzo zafascynowała. Jego sposób bycia, jego sposób wyrażania emocji, które były naturalne i takie ludzkie. Kochał sport – piłkę, kosza, żużel. Kochał Śląsk – niesamowicie kochał Śląsk. Sam miałem okazję zobaczyć, jak on emocjonalnie podchodzi do występów Śląska, oglądając już po zwolnieniu wspólnie koszykarski mecz Śląsk – Legia Warszawa. Tam pokazał taką naturalność, która nie u każdego jest okazywana. Nie wstydził się tego. – mówi w rozmowie z nami były trener piłkarskiego Śląska Wrocław.
Szkoleniowiec przyznaje, że kiedy dowiedział się o śmierci Krzysztofa Balawejdera, nie mógł w to uwierzyć.
Kiedy dowiedziałem się o tej śmierci, na początku uznałem to za żart. Natomiast z każdą chwilą zaczęło to do mnie docierać, że to żart niestety nie jest. Ten ów dzień, o którym często czyta się w Biblii, nastąpił za szybko. Między mną, a nim są dwa lata różnicy. Poznałem go w tym wieku, w jakim on zmarł – w wieku 44 lat. Tak jak sobie popatrzyłem przez te dwa lata, które minęły od naszego pierwszego spotkania – moje przeżycia, to jest to niesamowite. Przez te dwa lata od 44. do 46. roku życia wydarzyło się tyle pięknych chwil w moim życiu, poznałem tylu fascynujących ludzi, że to jest wręcz nieprawdopodobne, że on już nikogo na tym świecie ziemskim nie pozna i nie przeżyje takich emocji jak ja. – kontynuuje Magiera.
Trener dodaje, że nawet po odejściu ze Śląska Wrocław, miał kontakt z Krzysztofem Balawejderem.
Trzy miesiące po moim zwolnieniu zadzwonił do mnie – tak bezinteresownie. Zapytał co słychać i co robię następnego dnia. Zaproponował, że obwiezie mnie po Wrocławiu i pokaże wszystkie zabytki, wszystkie miejsca, które są piękne we Wrocławiu. Z takim dotknięciem i opowiadaniem. Przez cztery godziny jeździliśmy wspólnie po Wrocławiu – pokazał wszystko to, co chciał. Opowiadał z wielkimi emocjami i takiego go zapamiętam. On kochał Wrocław i to było widać. To było jego całe życie, oddał się temu miastu – nie tylko mówił, ale też działał. Był wizjonerem. Kochał ludzi i kochał im pomagać, bo to był bardzo dobry człowiek. Na pewno będzie Go brakować Wrocławiowi, Śląskowi – pamięć o Nim nie powinna zaginąć. Zostanie zapamiętany jako ktoś, kto niósł pomoc. – dodaje Jacek Magiera.
„To był człowiek, który miał jaja”
Krzysiek zadzwonił do mnie i zaprosił mnie na otwarcie tramwaju Adama Wójcika. Mówiłem mu, że jak się dowiedzą, to go zwolnią z pracy! – oczywiście w żartach. On mi odpowiedział, że nie widzi takiej możliwości, by mnie nie było na tej uroczystości i jeśli miałby być zwolniony przeze mnie, to byłby to dla niego ogromny zaszczyt. Ta wypowiedź mi tak utkwiła w pamięci.
Przede wszystkim dla mnie był wielkim kibicem Śląska Wrocław, bardzo oddany swojej pracy. Mówiąc Śląsk – mam na myśli piłkę nożną i koszykówkę. To był człowiek, który miał tzw. jaja. Miał swoje wizje, swoje zdanie i tego się trzymał. Spotykał się z olbrzymią krytyką jako prezes MPK – to też jest bardzo ważne. Można się było z nim nie zgadzać, ale człowiek bardzo oddany Wrocławiowi – jako miastu, ale też sportowi. – mówi w rozmowie z nami legenda koszykarskiego Śląska Wrocław Maciej Zieliński.
Prezes miał bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę względem innych ludzi, ale przede wszystkim samego siebie. Stąd dla wielu ludzi był niełatwym człowiekiem do współpracy. Jednak dla niego liczył się efekt, a ten niewątpliwie szedł za jego wizją. Kochał sport jak mało kto i również w tej dziedzinie zrobił wiele dobrego. Wykraczał poza normy tego jak MPK funkcjonowało wcześniej. Całe środowisko wrocławskie to odczuło. Dał nam narzędzia, które mogły w przestrzeni miejskiej pokazać klub – jesteśmy Mu za to bardzo wdzięczni. Zwyczajnie kochał sport, rozumiał go. Jest to duża strata. – mów dla Wrocławskich Faktów prezes Chemeko-System Gwardii Wrocław, Łukasz Tobys.
Prezesa wspomina również prezes Panthers Wrocław Michał Latoś.
Odszedł Krzysztof Balawejder. Przyjaciel @pantherswroclaw oraz prywatnie bardzo dobry kumpel. Wyrazy współczucia dla całej rodziny. pic.twitter.com/RyCe30PbR7
— Michał Latoś (@mlatos13) January 19, 2023
Żegnają go samorządowcy…
Byłeś wszędzie, kochałeś ludzi, Wielkie Serce rozdawałeś na dłoni – jakby miało miliony kawałków. Nigdy nie byłeś smutny, zawsze się spieszyłeś-tym razem niepotrzebnieŻegnaj Krzysiu! – napisała na Facebooku wiceprezydentka Wrocławia Renata Granowska.
…i ludzie nauki
Pogrzeb śp. Krzysztofa Balawejdera, prezesa MPK Wrocław, odbędzie się we wtorek, 24 stycznia.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się Mszą Świętą w Rzymskokatolickiej Parafii pw. św. Faustyny we Wrocławiu, ul. Maksymiliana Jackowskiego, o godz. 14.00. Po Mszy Świętej na Cmentarzu Parafialnym św. Rodziny, ul. Smętna, odbędzie się ceremonia pogrzebowa.
Może gdyby czynnie kochał sport to by jeszcze pożył ździebko…
O zmarłym tylko dobrze lub w ogóle….