Niedziela, 10 listopada 1918 r., godz. 7:30 – na Dworzec Wiedeński wjeżdża pociąg z Berlina. Do Warszawy przybywa Józef Piłsudski. Czwartek, 26 grudnia 1918 r., godz. 21:10 – na Dworzec Cesarski wjeżdża pociąg z Gdańska. Do Poznania przybywa Ignacy Paderewski, który następnie udał się 31 grudnia 1918 r., również pociągiem, do Warszawy.
- Z Berlina, specjalnym pociągiem składającym się z lokomotywy i zaledwie jednego wagonu, do Warszawy przyjechali – zwolnieni po 16 miesiącach więzienia w twierdzy magdeburskiej – Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski. Wbrew potocznej narracji nie byli witani przez wiwatujące tłumy, ale przez wąską grupę działaczy. Nikt nie robił zdjęć, bo choć zjawił się jeden dziennikarz, to nie było żadnego fotografa. Wszyscy w dyskrecji udali się do mieszkania jednego z członków Rady Regencyjnej przy ul. Frascati. W trakcie wielogodzinnych rozmów omawiano sytuację na ziemiach polskich i ustalono dalszy bieg zdarzeń. Ich wynikiem było przejęcie przez Józefa Piłsudskiego sterów odzyskiwanej polskiej nawy. 11 listopada Rada Regencyjna przekazała mu władzę nad wojskiem, a po dalszych pertraktacjach 14 listopada pełnię władzy państwowej.
- Z gorączką radości i entuzjazmu wywołanego przywracaniem niepodległości państwa splatało się wiele napięć i niepokojów. Nie była pewna trwałość tego stanu i brakowało czytelnej perspektywy życia w odnawianej z trzech zaborczych stref jednej Polsce. Ignacy Paderewski uosabiał ponadpartyjny ład, jaki był potrzebny rozkołysanej łodzi tworzonego na nowo państwa. Po spotkaniach z Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu, Ignacy Paderewski z żoną i majorem Zygmuntem Iwanowskim wsiedli na pokład angielskiego krążownika HMS „Concord”. Z portu w Gdańsku przesiadł się do pociągu. Od początku zakładano, że artysta jadąc do Warszawy, zatrzyma się w Poznaniu. Ten „przystanek” miał na celu omówienia szans na włączenia ziem zaboru pruskiego w granice odrodzonej Rzeczypospolitej. Gdy na dworzec w Poznaniu wjechał pociąg wiozący artystę i towarzyszących mu oficerów misji alianckiej, zgromadzony w pobliżu tłum wiwatował bez końca. Doszło nawet do sytuacji, w której przedstawiciele władz niemieckich usiłowali uniemożliwić wyjście przybywających z pociągu. Polityk, który był wybitnym muzykiem, nie nawoływał do walki, starał się tonować nastroje, wyrażał radość z odzyskanej przez Polskę niepodległości. Artysta zamieszkał w apartamencie hotelu od strony alei Wilhelmowskiej i Nowej (obecnie… Ignacego Paderewskiego). Był mocno zaziębiony, więc ograniczał kontakty do niezbędnych spotkań i dlatego nie było żadnych zdjęć z tego pobytu. Dopiero po dotarciu do Warszawy objął funkcje premiera i ministra spraw zagranicznych.
Za jedną z przyczyn III rozbioru Polski historycy uznają między innymi wieloletnie „zmęczenie” naszej państwowości wewnętrznymi walkami toczonymi w ówczesnych skonfliktowanych ze sobą elitach. Kraj systematycznie osłabiany padł ofiarą zachłanności Rosji, Prus i Austrii. Trzeba było 123 lat (!), aby w 1918 roku można było przywrócić Polskę na politycznej mapie Europy i świata. Józef Piłsudski i Ignacy Paderewski – obok Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa, Wojciecha Korfantego oraz Ignacego Daszyńskiego – to Ojcowie Niepodległości. Wszyscy oni – wywodząc się z różnych środowisk społecznych i spierających się ze sobą obozów politycznych – przyczynili się do odrodzenia wolnej Polski. Nie wolno zapomnieć, że zaledwie dwa lata później – w 1920 roku – Polska postawiła zaporę bolszewickiej nawale, która miała zmiażdżyć Europę i jej cywilizację, a ostateczny kształt granic II Rzeczypospolitej ustalony został dopiero w 1923 roku! 16 lat, czyli w 1939 roku później Polska uległa czwartemu rozbiorowi dokonanemu przez stalinowską Rosję i hitlerowskie Niemcy, a pierwsze w pełni wolne wybory do polskiego parlamentu mieliśmy dopiero w 1991 roku!
W 2022 roku, a więc po 104 latach – gdy przeżywamy Narodowe Święto Niepodległości – tłem obchodów jest nieskrywany podział w społeczeństwie. Określany „polaryzacją” rozziew przechodzący przez chyba wszystkie sfery życia osobistego i wspólnotowego, w istocie jest odtwarzaniem procesów, które przed trzecim i czwartym rozbiorem Polski, sprowadziły na nasz naród oceany nieszczęść i stały się przyczyną nieodwracalnych i wielopoziomowych strat. I które dwukrotnie i na długie dziesiątki lat cofały Polskę z drogi wszechstronnego rozwoju. I które zadawały milionom obywateli Rzeczypospolitej śmierć i katusze zesłań, obozów koncentracyjnych, odbierały rodzinne gniazda i dorobek życia. Skądinąd perspektywa silnej Polski zawsze wywoływała u naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów najpierw zgrzytanie zębów, a potem agresję.
Czy w XXI wieku – ten dotąd powtarzalny mechanizm nieznany w innych krajach Europy – znów zadziała? Nieznośnie powtarzana i wcielana w życie wiecowa fatalna fraza totalnej opozycji o „ulicy i zagranicy” może doprowadzić do kolejnej w dziejach Polski zapaści życia narodu i dysfunkcji struktur państwa?
Słyszalna i widzialna dosłownie wojna tocząca się obok nas, obok swojej tragicznej postaci na Ukrainie, ujawniła w Polsce nieprzebrane moce solidarnej wspólnoty. Pamiętamy tchnienie wolności, jakiego doświadczyliśmy najpierw w 1979 roku duchowo – dzięki Świętemu Janowi Pawłowi II, a w 1980 roku już uformowanej poprzez Solidarność. Ta sama energia ogarnęła powszechnie Polki i Polaków po 24 lutego 2022 roku i nawet jeśli jej potencjał jest dzisiaj inny ze względu na globalne i lokalne, społeczne i ekonomiczne skutki inwazji Rosji na Ukrainę, to dowiedzieliśmy się wszyscy ponownie, że jesteśmy wspólnotą.
Gdy Mazurek Dąbrowskiego wypełnia przestrzeń wokół nas; gdy widzimy biało-czerwone flagi i orła w koronie; gdy wspominamy naszych poprzedników w drodze do niepodległości; gdy w rozmaitych okolicznościach przeżywamy polskość jako źródło dumy i radości; gdy dzielimy się patriotycznym przesłaniem w święto i na co dzień pracujemy dla dobra wspólnego – jesteśmy na tej samej drodze. Jej kierunek jest jeden: Polska!
Krzysztof Kotowicz
Ikona: pixabay.com