Kwestia braku miejsc parkingowych we Wrocławiu wpisuje się już w miejską obyczajowość niemal tak samo jak mosiężne krasnale czy liczne mosty. W Stolicy Dolnego Śląska, przypada aż ok. 900 zarejestrowanych samochodów na 1000 mieszkańców. Pod tym względem ustępujemy jedynie Warszawie, która w tej samej skali liczy niespełna 50 pojazdów więcej.
Wspomniane liczby przekładają się na ogromne problemy z zaparkowaniem swoich samochodów. Miasto nie jest z gumy, a obywatelom nie spieszno do zmiany przyzwyczajeń mimo, iż ratusz próbuje je zmieniać. Problemów nie rozwiązują nawet alternatywne środki transportu (np. do wynajęcia na minuty) proponowane we Wrocławiu. Kierowcy niechętnie rezygnują z aut i niejednokrotnie zostawiają je w miejscach, w których uniemożliwiają przejście pieszym lub stwarzają zagrożenie. Sprawie, której skala dotyczy całego terenu miasta przyjrzeliśmy się na przykładzie jednego z największych i najbardziej rozwiniętych osiedli, jakim jest rejon ul. Powstańców Śląskich.
Zaparkowanie w okolicy Sky Tower pomiędzy 9:00, a 17:00 graniczy z cudem. O ile oczywiście za takie luksusy nie chcemy płacić. Postój w należącej do najwyższego budynku w Polsce galerii kosztuje od 3 zł za drugą godzinę, do 4 zł od każdej kolejnej. Abonamenty miesięczne oscylują natomiast w granicach 300 zł. Pracownicy firm, posiadających w wieżowcu przestrzenie biurowe twierdzą, że wynajmowanie miejsc postojowych dla zatrudnionych wcale nie leży w polityce zbyt wielu z nich.
Parkują zatem gdzie mogą oraz jak mogą. Niejednokrotnie niezbyt przejmując się przy tym estetyką czy bezpieczeństwem osób poruszających się pieszo. Od czasu zlikwidowania przez miasto „dzikiego parkingu” położonego wzdłuż ul. Gwiaździstej, o miejsce jest jeszcze trudniej. Na jego terenie powstaje teraz kompleks mieszkalno-biurowy Centrum Południowe.
O zdanie na ten temat zapytaliśmy kilku mieszkańców osiedla. Oto niektóre wypowiedzi:
To co się dzieje w tej okolicy to jest armagedon. Gdyby nie fakt, że administracja zrobiła nam szlabany przed wjazdem na teren budynku nie byłoby szans na parking, choć miejsc i tak za jest mało. Najgorsze jest stawianie aut na chodnikach czy skwerach, na to się aż nie da patrzeć – skomentował pan Edward
Ja powiem z perspektywy i kierowcy i pieszego, nigdy nie zaparkowałam samochodu stwarzając zagrożenie. Nie ma miejsca to szukam dalej, nawet 500 m jak trzeba. Natomiast ludzie nagminnie parkują przy przejściach dla pieszych czy w połowie chodnika i to wynik nie braku miejsc, a lenistwa – stwierdza pani Katarzyna, która akurat odwiozła córkę do przedszkola przy ul. Zielińskiego.
Mam wykupiony abonament w parkingu podziemnym, także nie dotyka mnie szczególnie ten problem. Irytuje natomiast parkowanie przy wysepkach czy zaraz za przejściem dla pieszych, bo czasem trudno się zmieścić nawet małym miejskim autem i przejechać, nie mówiąc o kwestiach bezpieczeństwa – komentuje nam pan Michał.
Jak wynika z relacji mieszkańców oraz kierowców, problem parkowania boli i nie jest prosty do rozwiązania. Straż Miejska regularnie odholowuje źle zaparkowane pojazdy. To jednak nie odstrasza zbyt wielu od nielegalnego parkowania. Zjawisko parkowania „jak popadnie” występuje w całym Wrocławiu, a im bliżej centrum, tym skala problemu większa. Gdzie zatem leży przyczyna? W zbyt małej ilości miejsc parkingowych, czy może w skąpstwie kierowców?
Niewykluczone, że miasto musi zmienić strategię działania w tej uciążliwej kwestii. Pojawił się nawet zwiastun nowych pomysłów w tej sferze, o czym pisaliśmy w naszym portalu. Nie można też udawać, że problemu nie ma, bo nieprawidłowo zaparkowany pojazd bywa przeszkodą dla osób niepełnosprawnych, dla rodziców z wózkami dziecięcymi, a czasem dla pojazdów ratowniczych. Ten ostatni przypadek jest naprawdę bardzo poważny i wymaga refleksji kierowców i służb miejskich. Dają się jednak słyszeć komentarze, że kasa ratuszowa dobrze zarabia na mandatach za złe parkowanie i zwyczajnie nie opłaca się inwestować w nowe inżynieryjne rozwiązania regulujące ruch pojazdów i ich postój. Jaka jest Państwa opinia na ten temat?
Maciej Fedorczuk
Nie ma jednej prawdy. Idąc drogą faktów. Samochodów jest za dużo, do tego trzeba doliczyć osoby które odjeżdżają do Wrocławia, wynajmują mieszkania np Ukraińcy i studenci. Pytanie w którą stronę iść? Zaczniemy wyburzać budynki, likwidować parki i tereny zielone, pozwolimy by zapanował chaos i samowola? W tym kontekście wydaję się to dość oczywiste. Zapanowało wariactwo i lenistwo w stylu nie da się, gdzie mam zaparkować, muszę podjechać jak najbliżej. Nie bez kozery każdy wie, że niektórzy najchętniej wyjechali by na klatkę schodową. Lecz dużym problemem są też przyjezdni. Mają w nosie przepisy. I może to jest problem? Gdyby zapytać ile interwencji w tym zakresie podejmuje Straż Miejska to by może powstał prawdziwy obraz problemu. Patrząc na zachowanie części kierowców tak jest. Popatrzmy na centrum miasta. Parking ul. Kazimierza Wielkiego, NFM, Ruska i pobliskie Galerie Dominikanska, Renoma. Czy cena np 6 zł za godzinę to dużo? Zależy ile kto zarabia… Ale czy w takiej sytuacji musimy jeździć samochodem? Nie musimy. Możemy wybrać komunikację miejską. Ta z kolei musi z roku na rok być lepsza i być podana ciaglemu procesowi ewolucji. Nie można się zatrzymać i powiedzieć zostało zrobione. Osobiście zastanawiam się nad innym problemem. Ktoś wydaję 300.000-800.000 zł nie ma żadnych terenów zielonych, drzew i miejsca parkingowego. Bierze kredyt na 30 lat i w takim kołchzie musi żyć. Czy warto kupić takie mieszkanie. Innym problemem są spółdzielnie mieszkaniowe. Brak wyznaczonych miejsc postojowych znakami, źle zagospodarowane przestrzenie ale każdy narzeka. Ride Parki widać są potrzebne ale czas na wielopoziomowe
Należy pamiętać, że co najmniej 1/3 pojazdów z tej statystyki faktycznie nie istnieje. Wg. danych CEPIK więcej niż co trzeci samochód był zarejestrowany ponad 10 lat temu i nie przechodził przeglądu od co najmniej pięciu lat. Dla przykładu co 10 samochód w Polsce to fiat 126p maluch, nie wspominając o setkach tysięcy polonezów, fiatów 125p , zaporożców ,wartburgów,trabantów itp. Po prostu system wyrejestrowania pojazdów samochodowych jest patologiczny i w przeciwieństwie do państw zachodnich nie istnieje możliwość czasowego wyrejestrowania pojazdów. Gdyby odliczyć te dawno nie jeżdżące samochody które faktycznie nie istnieją to jesteśmy na poziomie najbiedniejszego państwa UE – Bułgarii z początku wieku. Problemem jest likwidacja istniejących i brak nowych miejsc postojowych.