Opowiadaliśmy wam już o Cmentarzu Osobowickim oraz Żołnierzy Polskich na Wzgórzu Oporowskim. Teraz nadszedł czas na bezpośredniego sąsiada tego drugiego. Dlaczego Cmentarz Grabiszyński to tak naprawdę trzy nekropolie, co ma on wspólnego z komunistyczną propagandą i jak to możliwe że w Parku Grabiszyńskim szybciej niż grzyby znajdzie się nagrobki?
To co dziś nazywamy Cmentarzem Grabiszyńskim to jedynie wycinek znacznie większej nekropolii. Konkretniej mówiąc jest to jedna z trzech części oryginalnego terenu tego żalnika. Aby dowiedzieć się o co chodzi, musimy cofnąć się do czasów przedwojennych i to nie tylko przed drugą wojną światową, ale też pierwszą, gdy Wrocław zwał się Breslau i był częścią wpierw Królestwa Prus, a potem Cesarstwa Niemieckiego. Pierwotny Cmentarz Grabiszyński jest niemalże tak samo stary jak Osobowicki. Założono go w 1868 roku, a ten drugi ledwie rok wcześniej. Między ulicami Hallera, Romera i Grabiszyńską postawiono kaplicę autorstwa Carla Zimmermanna, niemieckiego architekta, który jest głównym projektantem m.in. wieży ciśnień przy ul. Na Grobli, czy przedwojennego placu Konigsplatz (obecnie pl. Jana Pawła II). Była ona punktem centralnym tej nekropolii.
Dokładnie 13 lat później, w 1881 roku powstał Cmentarz Grbiszyński II. Jego kaplica była autorstwa architekta Kesslera i została poświęcona pamięci Karoliny Gierth. To ta, której używa się do dziś. Bowiem to właśnie ta część oryginalnego Grabiszyńskiego do teraz pełni rolę cmentarza. To tam co roku we Wszystkich Świętych udają się tysiące wrocławian. Na kolejną znaczną rozbudowę, nekropolia czekała do czasów I wojny światowej, a dokładnie do 1916 roku. Cmentarz Grabiszyński III posiadał przede wszystkim krematorium zaprojektowane przez Richarda Konwiarza, tego samego który projektował Stadion Olimpijski. Oprócz tego powstał tam też m.in. cmentarz żołnierzy włoskich zmarłych w niewoli niemieckiej po pierwszej wojnie.
Komuniści i szacunek do zmarłych? Jak najbardziej. No chyba że byli Niemcami
Jak to się zatem stało, że dziś zamiast trzech części użytkowana jest tylko jedna? To w zdecydowanej większości jest „zasługa” komunistów. Gdy po drugiej wojnie światowej Breslau stało się Wrocławiem, nowe władze naszego kraju postanowiły bardzo mocno zadbać, by dawne poniemieckie tereny stały się w pełni polskie. Wiązało się to przede wszystkim z kompletnym zaoraniem niemieckich korzeni miast, w tym obecnej stolicy Dolnego Śląska. Co natomiast w ich oczach było symbolem przedwojennych czasów? Cmentarze właśnie i dziesiątki tysięcy niemieckich nagrobków. Dlatego po 1945 zaczęło się masowe likwidowanie miejsc spoczynku dawnych mieszkańców. Nikt za specjalnie nie przejmował się szacunkiem do zmarłych czy tym, że bezcześci się mnóstwo zwłok. One musiały zniknąć. Do dziś na olbrzymim Cmentarzu Osobowickim zachowało się ich około 40. Cmentarze Grabiszyńskie czekał podobny los. Wyglądało to tak:
- Na pierwszy ogień poszła najstarsza część nekropolii. Jakkolwiek to nie zabrzmi, z nią było zdecydowanie najłatwiej. Oblężenie Festung Breslau w trakcie wojny bardzo uderzyło w tą część cmentarza. Kaplica została zniszczona i większość nagrobków też. Po kapitulacji nikogo już tam nie chowano, miejsce to niszczało z roku na rok, aż w 1963 roku postanowiono je zlikwidować i uczynić częścią Parku Grabiszyńskiego. Zmieniono układ alej oraz usunięto większość pozostałości nagrobkowych.
- Jako druga usunięta została najmłodsza część cmentarza. Jedyne co się z niej ostało to obecny Cmentarz Żołnierzy Włoskich we Wrocławiu (ten otwarty w 1927 roku) oraz mała kwatera grobów dziecięcych, którą dziś znajdziemy blisko pętli tramwajowej. Trudno stwierdzić to drugie to efekt tego, iż ktoś z komunistycznego rządu uznał, że akurat dzieci lepiej pozostawić w spokoju, czy może to zwykły przypadek. Tak czy inaczej tamte tereny to dziś także Park Grabiszyński, a także Wzgórze Oporowskie, gdzie znajduje się Cmentarz Żołnierzy Polskich. Dawne krematorium Richarda Konwiarza zostało rozebrane, bo pochówek urnowy w Polsce nie cieszył się popularnością.
- Jako ostatni pozostał ten środkowy z cmentarnego „rodzeństwa” na Grabiszynie. Ta część użytkowana jest do dziś, chociaż oczywiście niemieckich pozostałości pozostało niewiele, bo komuniści byli bardzo skuteczni w ich usuwaniu. Dziś leżą tam m.in. legendarny koszykarz Adam Wójcik, były redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej (w jego czasach Robotniczej) Andrzej Bułat czy założyciel Wydawnictwa Dolnośląskiego Andrzej Adamus.
Tak właśnie przedstawia się historia Cmentarza Grabiszyńskiego. Chociaż tak właściwie to cmentarzy. Spora część obecnego Parku Grabiszyńskiego to dawne niemieckie nekropolie. Osoby lubiące wieczorne spacery po tym miejscu mogą bez zawahania stwierdzić, że chodzili po cmentarzu w ciemnościach. Choć komuniści bardzo chcieli wszystko wymazać, udało im się jedynie większościowo. W tym parku dalej można znaleźć stare, niemieckie nagrobki lub ich pozostałości. Czy takie potraktowanie ich było właściwe? Z całą pewnością nie, bo zniszczono mnóstwo miejsc spoczynku, a zmarłych nie godzi się tak traktować, niezależnie skąd pochodzili. Nawet jeżeli można zrozumieć, że nastawienie do narodu niemieckiego po wojnie było słusznie wrogie. Tak czy inaczej, Wrocław ma i będzie zawsze miał zagraniczne korzenie, a Cmentarz Grabiszyński oraz jego historia, doskonale o tym świadczą.