Ten wrocławski duet kojarzą zapewne wszyscy mieszkańcy i miłośnicy naszego miasta. Dwa pozostałe z szeregu domów altarystów „Jaś” i „Małgosia”, mają przypominać, że miłość przetrwa wszystko. Jaka wiąże się z nimi historia? Kim byli wspomniani altaryści? Skąd tajemniczy, łaciński napis na kartuszu? Niewątpliwie oba domki to #SymboleMiasta.
Szereg domów wokół kościoła Św. Elżbiety wybudowano w XV wieku. Służyły one altarystom, czyli opiekunom ołtarzy i najczęściej również całego przybytku kościelnego. Na starych planach Wrocławia można dojrzeć, że teren kościoła otaczają podobne domki. Było ich (prawdopodobnie) cztery lub pięć, jeżeli uznamy Jasia i Małgosię za dwa domy. W rzeczywistości, funkcjonalnie były to kiedyś cztery budynki. W większych parafiach, niemal każdy opiekun ołtarza miał swój własny dom i pobierał odpowiednie wynagrodzenie.
Nie sposób ustalić dokładnego okresu, w którym inne kamienice otaczające kościół garnizonowy przestały istnieć, źródła traktujące o historii Wrocławia nie są niestety w tej sprawie zgodne, więc, by nikogo nie wprowadzić w błąd, pomińmy szczegóły. Spacerując obok obiektów dzisiejszej publikacji w cyklu #SymboleMiasta, można natknąć się na kilka arcyciekawych reliktów, nawet średniowiecznych. O czym świadczą?
„Jaś” i „Małgosia” wyglądają, jakby trzymały się za ręce. Wszystko dzięki łukowi, który łączy oba domy. Kiedy przyjrzymy się arkadzie, dojrzymy tajemniczy napis: „Mors Ianua Vitae”, czyli „Śmierć bramą życia”. Skąd tak posępne hasło w samym sercu miasta? Nie jest to przypadek. Mało kto zdaje sobie sprawę, że spacerując przed kościołem pw. św. Elżbiety kroczy po… miejscu pochówku ludzkich szczątków. U zejścia rynku z ul. św. Mikołaja, aż do 1773 roku, mieścił się cmentarz, który później zrównano z ziemią a następnie położono betonowe płyty. Napis, zgodnie z prawdą, oznajmia zatem, że przechodzimy przez bramę ostateczną…
Jako przewodnik wycieczek po Wrocławiu często urządzałem turystom taką małą zabawę. Która kamieniczka nosi imię „Jaś”, a która „Małgosia”? W tym przypadku stereotyp jednocześnie się potwierdza, jak i paradoksalnie zaprzecza. „Kobieta”, choć piękniejsza, to zdecydowanie wyższa od swojego baśniowego brata. „Małgosia” stoi więc (patrząc od Rynku) po prawej stronie, „Jaś” po lewej. Opis dokładniejszy zacznijmy zgodnie z kindersztubą, od „damy”.
Siedziba Towarzystwa Miłośników Wrocławia oraz miejsce spotkań towarzyskich (ze względu na bar) – czyli „Małgosia” – to niezwykle interesująca gotycka budowla. We wnętrzu znajduje się wiele śladów po pięknej epoce – renesansu. Roślinne ornamenty i charakterystyczne, drewniane przybudówki nadają jej bardzo wiele uroku i pozwalają spędzić trochę czasu na poszukiwaniu tego typu smaczków. „Małgosia” istnieje nieco dłużej niż „Jaś”, który stworzony został prawdopodobnie z murów cmentarnych. Niech nie zmyli was zatem wyryta z inicjałami „D” i „H” data na kracie w parterowym oknie. 1564 to rok nie powstania, a jedynie przebudowy obiektu. Swój barokowy wygląd wraz z 3 piętrem kamienica zyskała dopiero po kolejnej przebudowie w 1740 roku. Zajęto się wtedy również oknami, które zostały ozdobione sztukaterią oraz zadbano o elewację. Z „Jasiem”, mimo wzniesienia na bazie murów i prostej konstrukcji, również wiąże się ciekawa historia, którą z przyjemnością może zabłysnąć w towarzystwie, gdy będziecie spacerować w okolicy budynków.
Dlaczego nazywa się go domem miedziorytnika i skąd tajemnicze, kolorowe kropki na elewacji? W 1995 roku miasto wydzierżawiło „Jasia” honorowemu dziś obywatelowi Wrocławia, Eugeniuszowi Get-Stankiewiczowi. Ten wybitny artysta i profesor ASP w naszym mieście płacił władzom symbolicznie, jeden grosz miesięcznie za użytkowanie budynku. Urządził w nim swoją pracownię, w której prowadził zajęcia ze studentami oraz tworzył i mieszkał. Artysta inwestował w budynek swoje własne środki. Znajdują się tam płaskorzeźby i różne niekonwencjonalne instalacje (jedna stanowi autoportret). Ciekawa legenda dotyczy kolorowych śladów na elewacji. Mówi się, że co kilka dni – w zależności od nastroju, profesor chlapał na budynek farbą różnego koloru i z różną intensywnością. Od zielonych, spokojnych śladów po szarpane, czerwone smugi. Kolor i zamaszystość definiowały podobno jego ból egzystencjalny emocje, jakie odczuwał danego dnia. Eugeniusz Get-Stankiewicz zmarł w 2011 roku. W „Jasiu” znajduje się teraz stała wystawa jego prac.
Niech historia i namiastka atrakcji dostępnych w pobliżu ratusza atrakcji, którą tu opisałem posłuży Państwu za inspirację i motywację do własnej eksploracji tego miejsca. Gwarantuję, że przy najpopularniejszym we Wrocławiu architektonicznym rodzeństwie znajdziecie znacznie więcej ciekawostek, niż te, o których tu wspominam. Życzę wielu wrażeń.
TEKST I FOTO: Maciej Fedorczuk
Dzień dobry, kolorowe kropki na elewacji to tzw „kraszenie” domku. Get w ten sposób zamalowywał ślady pozostawione przez wandali.