Bezdyskusyjnie przyjacielem prezydenta Wrocławia jest… kot. Minęła w tym tygodniu pierwsza rocznic, od kiedy we wrocławskim ratuszu, a ściślej w gabinecie prezydenckim zamieszkał miauczący lub mruczący „Wrocek”.
Od przygarnięcia przez Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka kota, którego finalnie mieszkańcy nazwali „Wrockiem” minął rok. Prezydent nie zapomniał o tym wyjątkowym dla niego i jego towarzysza dniu. Z samego rana no swoim profilu na Facebook’u opublikował to nagranie.
Kot, który został porzucony na dworcu autobusowym we Wrocławiu na początku wystraszony licznymi kamerami, dziś wydaje się być gwiazdą telewizji. Wszystko zaczęło się od niemiłego zdarzenia. Czteroosobowa rodzina wybierała się w podróż do Pragi. Kiedy usłyszeli, że do autobusu nie mogą zabrać kota, wówczas podjęli zaskakującą decyzję. Mężczyzna zabrał transporter, w którym znajdował się zwierzak, wwiózł go na górę schodami ruchomymi i tam porzucił. Rodzina nie przejmując się losem kota ruszyła w podróż. Pracownicy dworca autobusowego skierowali kota do weterynarza. Następnie zgłosił się po niego sam prezydent Wrocławia. Dziś jest bohaterem mediów społecznościowych, a Jacek Sutryk nie ukrywa swoich uczuć do niego.
Rok temu, w wypowiedziach medialnych włodarz naszego miasta uspokajał, że Wrocek będzie mieszkał ze mną, każdy wolny dzień, każdy weekend będziemy spędzać razem, zaś w dniach roboczych będzie odpowiednio zaopiekowany przeze mnie i moich współpracowników w urzędzie, mając w nim swoje własne, przytulne miejsce.
Co łączy Jarosława Kaczyńskiego i Jacka Sutryka? Z pewnością długo by szukać, ale jedno jest pewne. Obaj Panowie są miłośnikami zwierząt, a dokładniej kotów. W innych kwestiach (szczególnie politycznych) lista rozbieżności wydaje się być długa.