Pozostał już tylko nieco ponad tydzień do wyborów parlamentarnych w Polsce. Atmosfera jest podgrzana do granic możliwości, w mediach ukazują się polityczne debaty kandydatów, a sondaże rozbudzają wyobraźnie obserwatorów politycznych. Rozmawiamy dzisiaj z kandydatką Polski 2050 na posłankę, Izabelą Bodnar, która obecnie zajmuje się między innymi pracą w Radzie Osiedla Oporów i prowadzeniem fundacji “Wroc ma Moc”.
Jakie działania w ramach Rady Osiedla uważa za najważniejsze? Co z waloryzacją świadczeń socjalnych? Jakie są jej najmocniejsze strony i czym chciałaby się zajmować w polityce krajowej? Jak współpracuje się z rywalami politycznymi w Radzie Osiedla? Z jakimi bolączkami mierzy się jej zdaniem system edukacji? Jak ocenia liderów swojego ugrupowania? Konfederacja czy Lewica – do kogo bliżej Trzeciej Drodze? Czy grupa Kosiniaka-Kamysza i Hołowni wejdzie w koalicję po wyborach? Jeśli tak, to z kim? Dlaczego warto oddać swój głos na Izabelę Bodnar? Odpowiedzi na te pytania poznacie w wywiadzie przeprowadzonym przez Jakuba Szustaka.
Jakub Szustak: Obecnie jest Pani członkinią Rady Osiedla Oporów. Jakie podjęła Pani działania dla mieszkańców i które z nich uważa Pani za najważniejsze, najistotniejsze?
Izabela Bodnar: Wystartowałam w wyborach do Rady Osiedla 2 lata temu, ponieważ chciałam mieć realny wpływ na losy mojego osiedla, na którym mieszkam od 17 lat i jest faktycznie moją małą, ukochaną ojczyzną.
Jako wieloletni, doświadczony manager, sądziłam, że kompetencje i sprawczość Rad Osiedli są trochę większe. Uważam, że powinniśmy zmierzać w tym kierunku, gdyż MY, mieszkańcy, najlepiej wiemy co powinno być wdrożone, który chodnik wymaga naprawy, gdzie powinno zaistnieć oświetlenie, gdzie powstać plac zabaw i który obszar wymaga doinwestowania. W ramach swoich kompetencji, przygotowałam analizę, strategię rozwoju osiedla, listę spraw, obszarów, które wymagają poprawy. Realizujemy jako Rada po kolei te cele, jednak narzędzia jakie posiadamy to głównie pisma, które wysyłamy do poszczególnych instytucji miejskich. Ich skuteczność to temat na inną, dłuższą dyskusję.
Ze spraw, które udało mi się zorganizować, to wycofanie się Miasta z nieudanego pomysłu tymczasowej sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu Wiejska – Awicenny – Mokronoska, które powodowały przeogromne korki, nie tylko na Oporowie, ale także na sąsiadujących dzielnicach. Zrobiłam najpierw ankietę, którą w kilka dni wypełniło ponad 2,5 tysiąca osób oraz petycję do Prezydenta, który (dziękuję mu kolejny raz za to), wsłuchał się w głos mieszkańców i po czterech miesiącach wydał polecenie wyłączenia tych nieszczęsnych świateł. Inną sprawą jest to, że Miasto planuje zbudować tam docelowo skrzyżowanie ze światłami (o nieco innej geometrii wprawdzie), ale bardzo nas – mieszkańców – to niepokoi. Ekspertyzy niezależnych drogowców mówią, że lepszym rozwiązaniem byłoby rondo z częściową kanalizacją. Pozostawiam to bez dalszych dywagacji…
Kolejnym projektem, który odniósł sukces, choć nie udało się go w tamtym roku wdrożyć, był projekt WBO “Sady Oporowskie nad Ślęzą”. Zdobył on 2152 głosów mieszkańców, to bardzo dużo jak na tak małe, 8-tysięczne osiedle. Rok temu byliśmy trzeci “pod kreską”, ale się nie poddaję! W tym roku startujemy ponownie, zmieniłam tylko nazwę ze względu na różne rodzaje drzew, które powstaną w naszym “Racławickim Parku”. Projekt nr 33 – zachęcam nieustająco do głosowania.
Po wybuchu wojny w Ukrainie, moja fundacja “Wroc ma Moc” bardzo zaangażowała się w pomoc uchodźcom, Oporów także otrzymał ode mnie małą cegiełkę. W moim garażu przez kilka miesięcy dystrybuowałam pomoc humanitarną, którą udało mi się sprowadzić z Niemiec. Co wieczór przyjeżdżali mieszkańcy, ze swoimi nowymi lokatorami i przeładowywaliśmy tony żywności, środków czystości, czy odzieży. To był niesamowity czas.
Leżę już sobie już wieczorem na kanapie, po całym ciężkim dniu wożenia mebli, konwojowania tirów, czy instalowania uchodźców w domach Polaków w całym województwie, a tu dzwonek, jeden, drugi, trzeci i tak przez chyba 3 miesiące…. Plecy mi wysiadły, rękami nie mogłam ruszać, ale warto było to przeżyć!
JS: Wspólnie z pozostałymi członkami rady rozwiązuje Pani problemy lokalnej społeczności. Czy da się przenieść Wasze rozwiązania ze skali mikro do skali makro? Czy są takie mechanizmy, z których obecnie Pani korzysta i które chciałaby Pani „zabrać ze sobą” do Warszawy jako posłanka?
IB: Niestety nie jestem do końca zadowolona z obecnych mechanizmów. Budżet Rady Osiedla wystarcza na zorganizowanie raz w roku pikniku dla mieszkańców oraz Mikołajek dla dzieci i osób z osiedlowego Domu Pomocy Społecznej. Rady Osiedli powinny być integratorem życia osiedlowego, społeczności lokalnej, aktywizować seniorów, organizować spotkania, tworzyć kluby zainteresowań dla młodzieży, kółka sportowe, artystyczne itp. Jest ogromne zapotrzebowanie społeczne na to. To tutaj powinny się tworzyć te małe, lokalne, zżyte ze sobą społeczności. Na to wszystko nie wystarcza środków, a szkoda. Będę chciała w sejmie wesprzeć bardzo działanie samorządów, dążyć do decentralizacji władzy, czyli wzmocnienia/przywrócenia strategicznej dla regionów i miast roli samorządów, w tym także ich pomocniczych jednostek, czyli Rad Osiedli.
JS: Co ciekawe, w Radzie Osiedla Oporów zasiadają Pani rywale z list wyborczych – Sebastian Lorenc startuje z listy Koalicji Obywatelskiej, a Paweł Przystawa jest kandydatem Konfederacji. Jak wygląda współpraca z wymienionymi Panami? Przynależność partyjna czasem „bierze górę” na lokalnych posiedzeniach czy jednak sprawy własnego osiedla są ponad politycznymi podziałami?
IB: Nasza Rada Osiedla składa się z naprawdę ciekawych postaci. Sebastian Lorenc, wiceprezydent Wrocławia, jest też znana celebrytka Katarzyna Obara, Profesor Politechniki Alina Drapella-Hermansdorfer… Szczerze powiem, że bardzo się lubimy, wspieramy.
Sebastiana działalność społeczna trwa od lat, jest aktywny na różnych polach, nie dziwi mnie zatem jego start w wyborach. Byłam zaskoczona, że Paweł Przystawa startuje z list Konfederacji i na mediach społecznościowych jest prawdziwym wulkanem energii. Z posiedzeń Rady nie znałam go od tej strony, był bardzo spokojnym, nie rzucającym się w oczy, zmęczonym swoją pracą zawodową w pogotowiu nr 112 człowiekiem.
Widać, że Konfederacja mocno postawiła na show na Tik Toku. Niewyobrażalna metamorfoza kolegi. Cała ta organizacja jest dla mnie wykreowanym sztucznie tworem, opowiadającym banialuki gospodarcze i kuszącym młodych ludzi utopijnymi opowieściami o grillach, państwie bez podatków przy piwku. Tak naprawdę kryje się za tym fundamentalizm, nienawiść do kobiet, odmienności, jawna deklaracja wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Bardzo się cieszę, że do Trzeciej Drogi dołączył świetny ekonomista Ryszard Petru, który obnaża te ekonomiczne bzdury Mentzena i jego kolegów.
JS: Oprócz działań w ramach Rady Osiedla jest Pani prezeską fundacji “Wroc ma Moc”. Czym zajmuje się ta fundacja? Kto może zgłosić się do niej z prośbą o pomoc?
IB: Tak. Jak tylko odkryłam, że nie mogę się w pełni realizować społecznie w Radzie Osiedla (długie procesy, pisma, brak budżetów na działania) założyłam swoją Fundację “Wroc ma Moc”. Tak się złożyło, że została zarejestrowana 23 lutego, na drugi dzień wybuchła wojna, a na piąty już jeździłam busami do Przemyśla po przerażone matki z dziećmi. Przywoziłam je do Wrocławia, ale tu okazało się, że nie wiedzą co ze sobą zrobić, więc zaczęłam im szukać domów i tak się zaczęła moja wielka machina pomocy dla Ukrainy. Jak napisałam na Facebooku, że poszukuję wsparcia dla uchodźczyń, z całego świata zaczęły napływać deklaracje pomocy. I tak w to wskoczyłam. Sprowadziłam do Wrocławia wiele tirów pomocy humanitarnej, zaopatrywałam szpitale w Ukrainie, nawet pojechałam do Lwowa na zaproszenie Pani Marszałek Obwodu Lwowskiego, wioząc tysiące ubrań sportowych z Kanady dla dzieci i żołnierzy.
Zorganizowałyśmy z koleżanką ośrodek dla dzieci z ukraińskich domów dziecka w Starym Wołowie, które uciekały przed wojną ze wschodu Ukrainy. Do tej pory razem z Fundacją Przystanek Rodzina opiekuję się tymi dzieciakami. Potem zaczęłam wspierać domy dziecka na Dolnym Śląsku, walczyć o zatrutą Odrę itd. Jak zaczęłam pomagać, dostrzegłam, że to mi nie wystarcza. Chciałam mieć większy wpływ na otaczający mnie świat, poprawiać go. Nie mogłam także uporać się bezczynnie z frustracją obserwując, co Prawo i Sprawiedliwość wyczynia z Polską. To się wszystko na siebie nakładało, to był pewien proces, aż przyszła propozycja startu w wyborach do sejmu. Po długim namyśle, podjęłam to wyzwanie. I czuję, że z moją energią i sprawczością uda mi się wiele dla Polski i dla regionu zrobić. Polska wymaga posprzątania po tych tragicznych 8 latach rządów PiS oraz zasługuje na powrót do bycia liderem w Europie.
JS: Pani wykształcenie i doświadczenie zawodowe wyraźnie wskazują na zainteresowanie i umiejętność poruszania się w obszarach finansowych. Czy po uzyskaniu mandatu poselskiego będzie się Pani angażować w sprawy związane z finansami państwa? Ministerstwo Finansów jest miejscem, w którym docelowo chciałaby Pani się znaleźć w następnej kadencji Sejmu?
IB: Jestem ekonomistką z zawodu. Przez 20 lat pracowałam na kluczowych stanowiskach w polskich i zagranicznych firmach, w większości w sektorze finansowym. Jestem doświadczonym managerem i finansistką. Obszar gospodarki, pomocy przedsiębiorcom, którzy są “zajechani” niekompetencją i pazernością obecnej władzy (patrz Polski Ład, składka zdrowotna, która jest dodatkowym podatkiem i topi polskie firmy, VAT od niezapłaconych faktur itd., itp.) – to będzie mój priorytet. Nie pozwolę dłużej, aby państwo traktowało polski mały, średni, rodzinny biznes jak przestępców, cwaniaków, krętaczy. To jest sól naszej gospodarki, jej krwiobieg. Przedsiębiorcy nie mogą uczestniczyć w rollercoasterze prawno-podatkowym, trzeba to uprościć, wystabilizować, traktować ich jak należy. Jako nasze narodowe dobro, dać im spokój i dać im się rozwijać. Długo mogę o tym rozmawiać, musimy zorganizować osobne spotkanie na ten temat.
Kolejnym moim priorytetem w sejmie będzie walka o prawa kobiet i czyste środowisko. Jestem matką trójki dzieci, mam dwie córki, nie chcę, aby podobnie jak 68% Polek obecnie, bały się rodzić dzieci w tym kraju. Będziemy także walczyć z przemocą w rodzinie, która jest przez władzę praktycznie ignorowana, sfinansujemy in vitro, zorganizujemy odpowiednią opiekę zdrowotną dla kobiet na wszystkich etapach życia.
Będę walczyć o nasze prawa, nasze zdrowie oraz dążyć do tego aby kobiety się aktywizowały, rozwijały zawodowo, usamodzielniały finansowo. Tutaj jest bardzo wiele do zrobienia. Ponad połowa kobiet nie pracuje, nie dlatego, że nie chce, ale z powodu wykluczenia komunikacyjnego, braku wsparcia Państwa po urodzeniu dziecka, braku dostępności żłobków. Naszym – Polski 2050 – bardzo ważnym postulatem jest stworzenie 100 tysięcy miejsc w żłobkach. To raptem 3,1 miliarda złotych. Patrząc na marnotrawienie naszych wspólnych pieniędzy przez PiS, chociażby 16 miliardów wyrzuconych w błoto na COVID (według danych NIK), to naprawdę niewiele.
JS: Przejdźmy do polityki krajowej. Na początek proste i „klasyczne” pytanie – jakie rozwiązania proponuje Trzecia Droga? Czym możecie przyciągnąć wyborców na swoją stronę? Na czym konkretnie ma polegać ta alternatywna, trzecia droga w polskiej polityce i dlaczego warto Wam zaufać?
IB: Trzecia Droga proponuje wiele rozwiązań, które są polskiej polityce bardzo potrzebne. Zacznijmy od gospodarki. Zarówno PiS, jak i Platforma, proponują waloryzację świadczeń 500+ do 800+. My jako Trzecia Droga nie przystąpiliśmy do tej populistycznej licytacji, która nieuchronnie pcha nas w stronę scenariusza greckiego.
500+ nie spełniło pierwotnego założenia demograficznego, dlatego należy zastanowić się, czy nie rozdystrybuować tych środków w inny sposób, tak, aby pomagać rodzinom, dając im wędkę, a nie rybę, inwestując w ich przyszłość. Do takich rozwiązań należy m. in. rodzinny PIT, który premiuje rodziny wielodzietne, a jednocześnie stymuluje do przedsiębiorczości. Innym ważnym postulatem Trzeciej Drogi jest program Przyszłość Plus, który zakłada zwiększenie PKB na edukację do 6%. Jako matka trójki dzieci uważam, że to na edukacji powinniśmy się skupić, budując Polskę, jakiej pragniemy. Trzecia Droga proponuje w tym zakresie bardzo konkretne rozwiązania, które zakładają zerwanie ze scentralizowanym modelem rodem z PRL, wciąż opartym o „zakuwanie”, a nie o zdobywanie praktycznych umiejętności.
I to jest znakomity przykład tego, o czym jest Trzecia Droga. To rozwiązania prowadzące do nowoczesnego, świeckiego państwa, opartego na prostym i stabilnym prawie podatkowym, w którym młodzi ludzie są przygotowani do wyzwań, jakie stawia się przed nimi w XXI wieku, a kobiety nie boją się rodzić dzieci. Zaznaczę, że prawa kobiet to jeden z najważniejszych postulatów, z jakimi idę do Sejmu. Trzecia Droga gwarantuje natychmiastowy powrót do kompromisu aborcyjnego, ale także aktywizację zawodową kobiet po urodzeniu dziecka czy dostęp do badań prenatalnych.
JS: Sondaże pokazują, że Trzecia Droga będzie rywalizować o trzecie miejsce w wyborach z dwoma skrajnie różniącymi się od siebie grupami – prawicową Konfederacją i lewicową Lewicą. Obie partie mają wśród swoich członków bardzo ekscentrycznych ludzi, co często powoduje spore kontrowersje wokół nich. PSL i Polska 2050 wydają się znacznie bardziej stonowanymi zespołami. Czy zgodzi się Pani z taką analizą sytuacji?
IB: Tak. Uważam, że żadna skrajność nie jest do końca dobra. Jeśli chodzi o Konfederację osoby z ich kręgów, takie jak Mentzen, Korwin-Mikke czy Braun to nie tyle ludzie ekscentryczni, co po prostu odklejeni od rzeczywistości. Niestety, wciąż z jakiegoś powodu wyborców Konfederacji nie odstrasza chociażby “Piątka Mentzena” (Polska bez Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE) czy poglądy głoszone przez Korwina o kobietach, osobach z niepełnosprawnościami czy o pedofilii. Mam wrażenie, że Konfederaci wyznają zasadę “nieważne jak o nas mówią, ważne, że mówią”. To, co opowiadają członkowie i byli członkowie Konfederacji nie można nazwać ekscentrycznym, ale ogromnie szkodliwym. Gdy któryś z członków Konfederacji już naprawdę zajdzie za daleko w swoich słowach, dopiero wtedy “prostują” je, a raczej przekonują, że coś zostało wyrwane z kontekstu.
Jeśli natomiast chodzi o Lewicę, z wieloma ich poglądami osobiście się zgadzam, niektóre tożsame są też z postulatami Trzeciej Drogi, jak np. finansowanie in vitro, powrót do kompromisu aborcyjnego i prawa przerywania ciąży do 12. tygodnia, czy zbudowanie 100 tysięcy nowych żłobków. Jest jednak kilka spraw, w których z Lewicą się różnimy właśnie ze względu na ich kontrowersyjność. Mentalnie i programowo jest nam jednak zdecydowanie bliżej do Lewicy właśnie – to z nią tworzymy demokratyczny blok opozycyjny. Nie widzę jakiejkolwiek możliwości na współpracę z Konfederacją, z której postulatami zupełnie się nie zgadzam.
JS: Pozostając w tematyce ocen – a jak oceni Pani liderów Waszej koalicji? Władysław Kosiniak-Kamysz tworzył rząd wraz z Platformą Obywatelską, Szymon Hołownia wiele lat pracował dla telewizji mocno sprzyjającej dzisiejszej głównej sile opozycyjnej. Czy uważa Pani, że te fakty mogą stanowić pewien zbędny balast dla Waszych wyborców? Mam na myśli to, że z perspektywy obserwatora może to sprawiać wrażenie, iż nie są alternatywą, bo pochodzą z podobnych środowisk co ludzie z PO.
IB: Trzecia Droga ma bardzo silnych liderów, którzy stanowią idealnie dopełniający się duet. Zarówno Szymon Hołownia, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz przeszli jako politycy długą drogę od czasów, o których pan pisze. Szymon niewątpliwie wniósł do polskiej polityki powiew świeżości. To ważne, aby do polityki szły osoby, które osiągnęły wcześniej sukcesy na innych polach. Ja także jestem przykładem takiej polityczki, przez ponad 20 lat zdobywałam doświadczenie jako ekonomistka, pracując w polskich i zagranicznych przedsiębiorstwach. Aby odbudować nasze państwo, potrzeba będzie specjalistów z rozmaitych dziedzin, ponieważ wiele obszarów w Polsce zostało zniszczonych w ciągu ostatnich 8 lat.
Doświadczenia pana Kosiniaka-Kamysza z czasów zarządzania resortem pracy i polityki społecznej będzie kluczowe w procesie tworzenia przyszłego rządu. Zarzuty o powiązania z Platformą Obywatelską uważam za stereotypowe i oderwane od sytuacji, ponieważ w ogóle nie odnosi się do programów, które proponują te dwie partie. Przez ostatnie miesiące spotykaliśmy się z próbami dyskredytacji, nie tylko ze strony PiS, ale także PO, które chciałoby widzieć nas w roli swojej przystawki. Nie zgodziliśmy się jednak na tę rolę, pomimo nacisków na wspólną listę. Wielokrotnie pokazywaliśmy, że jesteśmy niezależną siłą polityczną, jednak jesteśmy w stanie kooperować w takich sprawach jak prawa kobiet, obrona demokracji czy OZE.
Mam wrażenie, że politycy Platformy również to zrozumieli, ponieważ w debacie publicznej w ostatnim czasie coraz częściej słychać obiektywne głosy mówiące: „Albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS”. Przetrwaliśmy okres tej krytyki i nie utonęliśmy, a obecne poparcie przekraczające 10% oznacza, że dla naszych wyborców jesteśmy wiarygodni, co stanowi dla mnie bardziej namacalny dowód niż spekulacje o rzekomym balaście ciążącym na wyborcach Trzeciej Drogi.
JS: Wyniki sondażowe wskazują na to, że w następnej kadencji Sejmu nie będziemy mieć większościowego rządu i zwycięska partia będzie musiała zbudować koalicję z którymś z trzech ugrupowań – PSL + Polska 2050, Konfederacją lub Lewicą. Jeżeli dojdzie do takiego scenariusza, to z którą grupą – PiS czy KO – będzie Trzeciej Drodze bardziej po drodze?
IB: Panie Redaktorze, czy Pan tutaj bierze mnie pod włos, celowo lekko prowokuje? Doceniam dowcip (śmiech). Ja osobiście zdecydowałam się pójść do polityki, podobnie z resztą jak Szymon Hołownia, bo wiele razy o tym rozmawialimy, aby naprawić Polskę po rządach PiS dla naszych dzieci. Nie chcemy emigrować, kochamy naszą ojczyznę. PiS to plaga, która po tylu ciężkich, trudnych latach naszej historii przydarzyła się Polsce. To jest jakoś takie niesprawiedliwe, że los nam Polakom, po odzyskaniu wolności znowu spłatał tak ponurego figla. Mam nadzieję, że te wybory postawią kres prostej drodze do dyktatury, drodze na wschód. Tam nic nie ma oprócz mroku totalitaryzmu.
Politycy PiS zdegradowali niemal każdy sektor: praworządność, demokrację, gospodarkę, środowisko, edukację, służbę zdrowia. Wyciąganie Polski ze zgliszczy, które zostawia nam PiS potrwa latami. Odpowiadając na Pana pytanie, choć już wyżej odpowiedziałam: NIE – nie tylko nie widzę szansy na współpracę z politykami PiS-u – z grabarzami Polski, ale mam nadzieję, że uda nam się ich rozliczyć za każde przestępstwo gospodarcze. Będziemy dążyli to tego, aby po wygranych wyborach, powstała koalicja tzw. demokratycznej opozycji – KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Najnowsze sondaże mówią o tym, że PiS nawet w koalicji z Konfederacją nie będzie miał większości w Sejmie. Musimy więc połączyć siły demokratycznej opozycji, by wyleczyć Nasze państwo i obciąć macki tej wszechobecnej ośmiornicy.
JS: Jak w takim razie ma się taki scenariusz do bycia “Trzecią Drogą”, skoro planują Państwo zbratać się z partiami, które otwarcie krytykujecie? Czy punktem łączącym będzie realizacja Waszego programu przez jedno z tych ugrupowań?
IB: Przypomnę, jak brzmi nasze hasło wyborcze: „Dość kłótni i do przodu”. Pora, żebyśmy uwierzyli, że to jest realne, że możemy żyć jeszcze w normalnym, przyjaznym obywatelowi, przewidywalnie zarządzanym państwie. Planujemy wejść w koalicję z innymi partiami demokratycznej opozycji, ponieważ uniknięcie kryzysu konstytucyjnego leży w naszej ocenie w interesie narodowym Polski. Jednak aby ruszyć do przodu, potrzebne jest przywrócenie równowagi na wielu obszarach zrujnowanych przez „dobrą zmianę”. Jest wiele obszarów, które trzeba odpolitycznić, żeby nowy rząd zyskał sprawczość. Rozwiązanie tego węzła gordyjskiego będzie wymagać pewnych kompromisów i dojrzałego podejścia, którego potrzebujemy zarówno jako klasa polityczna, jak i całe społeczeństwo. Oczywiście chętnie zrealizujemy nasz program we współpracy z innymi siłami politycznymi. Rozpoczniemy od wspólnych punktów programowych, jednak jesteśmy gotowi także na długie i trudne rozmowy. Jesteśmy do nich przygotowani, a zmiany, które proponujemy, mają dokonać się na polu legislacyjnym, ale także mentalnym.
JS: Na koniec mały „freestyle”. Bez konkretnego pytania. Warto oddać swój głos na Izabelę Bodnar, bo..?
IB: Warto oddać na mnie głos, bo jestem jedną z nielicznych kandydatek, które nie idą do polityki dla pieniędzy czy apanaży. Osiągnęłam swoją własną pracą sukces życiowy na polu zawodowym, finansowym i rodzinnym.
Wychodzę ze swojej strefy komfortu, aby zaangażować się osobiście w ważne z mojego punktu widzenia sprawy dla Polski i Polaków. Dla moich i Państwa dzieci. Zadbać o środowisko, edukację, ochronę zdrowia, silną gospodarkę, przedsiębiorców, prawa kobiet. Wiem, że potrafię to zrobić.
Pamiętam czasy komuny, obserwowałam walkę mojego taty o wolność i demokrację. Jako dziecko spałam na ulotkach, jak esbecy plądrowali nasze mieszkanie. Nie chcę wyjeżdżać z Polski, chcę ją odzyskać. Nie zgadzam się na niszczenie dokonań naszych ojców, degradowanie naszej wolności, naszych praw.
Chcę, żebyśmy zaczęli się znowu uśmiechać, wspierać się, szanować, żeby Polacy przy stole ze sobą znowu normalnie rozmawiali. Trzeba skończyć z tą nienawiścią i podziałami.
Swoją energię, kompetencje i sprawczość chcę przekazać na rzecz budowania lepszej Polski. Proszę o Państwa zaufanie i głos 15 października.
Ja mam tylko jedno pytanie,czy ma pani takie same korzenie jak minister sprawiedliwosci tego samego nazwiska.Bo z domu pani jest Jeremicz? Bo wtedy dziwnie brzmią słowa “Nie zgadzam się na niszczenie dokonań naszych ojców, “!