Tak zwane „łańcuszki” obiegły Wrocław pod koniec marca br. Nie były pierwszym i zapewne nieostatnim takim socjotechnicznym chwytem, jakiemu w bardzo krótkim czasie ulegają czasem nawet tysiące ludzi. Nie tylko we Wrocławiu.
Konstrukcja wiadomości była typowym wzorem dobrego fake newsa: ostrzegawczy charakter, grająca na emocjach, bezpośredni i wyrazisty przekaz. Z niegroźnej bzdury treść będąca spamem, staje się komunikatem wpływającym na realne zachowania i obawy mieszkańców wielkiego miasta. Dlaczego bzdura jest przyjmowana jako wiarygodna informacja, jakie mogły być intencje jej autora? Zastanówmy się nad tym w ramach cyklu #BliżejSieci…
Kiedy dostaniemy sensacyjną wiadomość, a zwłaszcza taką, której treść w jakikolwiek sposób próbuje wywołać jakieś nasze działanie, warto przede wszystkim poczekać i na spokojnie przeanalizować jej wiarygodność. Jednym z pierwszych sposobów reagowania jest cierpliwość. Od tego zresztą najczęściej odwieść próbuje nas inicjator „łańcuszka”, podając na przykład tzw. „deadline”, czyli graniczny termin, do którego należy daną informację przekazać dalej. Im więcej mielibyśmy czasu na samodzielne sprawdzenie prawdziwości otrzymanych treści, tym bardziej bylibyśmy odporni na uleganie presji wywieranej na nas przez nieznanych nam „nadawców” stojących za znanymi nam osobami przekazującymi bezrefleksyjnie kolejne „komunikaty”.
Wspomniana przez nas na wstępie „wiadomość” – pomimo wątpliwej składni i nieprofesjonalnej formie – wywołała na tyle duży odzew, że odniósł się do niej prezydent Wrocławia. Jacek Sutryk za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazał wrocławianom: To jest fake, nie ma żadnych helikopterów, nic nie będzie się kręciło nad głowami. To zdaje się, że komuś się pokręciło w głowie. Nikt nie będzie o 23.40 niczego zrzucał z helikopterów.
- Z dużą dozą optymizmu można założyć, że omawianym „łańcuszkiem” ktoś chciał wzmocnić przekaz rozpowszechnianego w marcu hasła #zostańWdomu.
- Obiektywnie właściwszą drogą jest bowiem uświadamianie społeczeństwa, a nie kłamstwo.
- Realizm poparty kolejnymi przykładami nieprawdziwych „informacji” błyskawicznie multiplikowanych nawet przez – zdaje się – prawdziwe media, każe nam jednak uczulać na „łykanie” tytułów okładek gazet czy napisów na paskach telewizyjnych stacji informacyjnych.
- Pesymizmem nie jest niestety stwierdzenie, że nawet poważne – zdaje się – osoby nie kwestionują nonsensownych treści lub wręcz odwracają słownikowe znaczenia słów i fraz.
Jako społeczeństwo świadome powinniśmy umieć rozpoznawać „łańcuszki” w jakiejkolwiek postaci usiłują nas one „związać” kłamstwem. Spętani nieprawdą stajemy się bezbronni.