Polityk Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna był gościem pierwszego programu „Futbol i Polityka” na antenie radia Radia ZET. Część rozmowy zdominowana została przez temat Śląska Wrocław. Rozmówca zaprzeczył, że jest szarą eminencją Śląska Wrocław.
Fragment wywiadu dotyczący Śląska Wrocław.
Panie Pośle jesteśmy w Warszawie, po posiedzeniu sejmu. Zaraz pewnie jedzie Pan do Wrocławia. Czy zrobi Pan przystanek na Jasnej Górze w Częstochowie?
Żeby się pomodlić o przyszłość Śląska Wrocław?
Tak.
Ja myślę, że to muszą zrobić zawodnicy i trener Magiera w sobotnim meczu z Wisłą Płock.
Czyli dostał Pan Alert WKS wysyłany do wszystkich kibiców wieczorem?
Wie Pan, jestem kibicem, czuję się związany i trzymam kciuki. Nie jestem żadną eminencją, ten klub jest dobrze zorganizowany. Ci którzy są odpowiedzialni za mistrzostwo Polski 11 lat temu dzisiaj go prowadzą. Może z trochę innym skutkiem, ale wierzę że sobie poradzą, wierzę że Śląsk Wrocław nie spadnie do I ligi.
Patrzę na tabelę, 32 punkty. Jak mawiał trener Franciszek Smuda jest to miejsce premiowane spadkiem. Jak do tego doszło?
Trudno powiedzieć. Ja mogę się przyglądać jako kibic, trudno to zrozumieć. Zawodnicy i ich klasa, poziom sportowy, stadion, kibice – we Wrocławiu wszystko jest. Tak jak mówiłem – nie tak dawno Śląsk był mistrzem Polski, miał superpuchar, grał w pucharach europejskich, a dziś walczy o utrzymanie. Nie wiem, to trudno powiedzieć. Pewnie po sezonie lepiej będzie o to pytać zarząd, sztab trenerski. Ja ciągle uważam, że dopóki piłka w grze i jest szansa na utrzymanie, to trzeba o nie walczyć. Myślę, że doświadczenie tego roku jest bezcenne do tego, by przemodelować sytuację w klubie i mieć nowy pomysł na przyszłość.
Z perspektywy kibica – zawiodło coś organizacyjnie, czy sportowo na boisku?
Organizacyjnie chyba nie, bo miasto Wrocław jest właścicielem. Finanse są przyzwoite, zgoda kosztowne jest utrzymanie stadionu, bo stadion jest ogromny, wybudowany na EURO 2012. Ma ponad 42 tysiące miejsc, więc to taki stadion…
Idealny na pierwszą ligę?
To na pewno są koszta. Organizacja, utrzymanie takiego stadionu kosztuje i za to przecież płaci także klub. Wydaje mi się, że to po stronie sportowej – słyszałem też wywiad prezesa Piotra Waśniewskiego. Jeśli chodzi o organizację cały pomysł, w inwestycję w drużynę kobiet, AMP Futbol, akademię sportową – ten cały kompleks powstający ze wsparciem rządowym. To wszystko wygląda bardzo poważnie i dobrze. Zawiodła strona sportowa, tutaj trzeba szukać przyczyn.
Klubem rządzi miasto. Nie jest to chyba najlepsza promocja modelu zarządzania klubem? Może przydałby się prywatny właściciel?
To takie wołanie na puszczy. Zgoda są prywatni właściciele, w Lechii Gdańsk jest prywatny właściciel, a miejsce jest jeszcze gorsze. Jestem za prywatnymi pieniędzmi w piłce nożnej, jestem zwolennikiem tego, by nie było tak że spółki skarbu państwa przez posłów partii rządzącej wybierają sobie kluby, które otrzymują wsparcie. Jestem za przejrzystością. Uważam, że jeśli będzie taka decyzja rady miasta, prezydenta Wrocławia, to klub trafi w ręce prywatne, ale ten proceder musi być otwarty i akceptowalny przez wszystkich. Była współwłaścicielem kilkanaście lat temu grupa Polsat. Wielkość Śląska była budowana.
Wrocławscy dziennikarze donoszą, że coś w tym temacie się dzieje.
Nie słyszałem nic o żadnym konkrecie […].
Pan jest tylko i wyłącznie wieloletnim kibicem Śląska, czy ma Pan wpływ na funkcjonowanie tego klubu? Czy jest Pan szarą eminencją?
Nie, nie jestem, bo jestem osobą publiczną. Zajmuję się polityką. Zajmowałem się koszykówką przez jedenaście lat, od listopada 1994 roku do 2006 roku. Miałem tę przyjemność, że Śląsk grał w Eurolidze i za moich czasów zdobywał 6 tytułów mistrza Polski. Był taki epizod, w którym Śląsk koszykarski ratował klub piłki nożnej. Wtedy, kiedy Śląsk spadł z I do II, z II do III ligi – koszykówka podzieliła budżet i wspierał przez dwa lata. Byłem wtedy osobą, która inspirowała i odpowiadała za to, by się w piłkę nożną angażować. Później to są inne konstrukcje. Z drużyną się jest zawsze, nie tylko wtedy, gdy wygrywa.
Maczał Pan palce w zwolnieniu Ivana Djurdjevicia?
Nie jestem osobą, która może mieć wpływ na takie decyzje. Kodeks Spółek Handlowych decyduje, jest zarząd, rada nadzorcza – są decyzje, to wszystko jest formalne.
Do szatni Pan nie schodzi?
Nie jest to moja rola. Ja jestem kibicem, chodzę na mecze, czasami też wyjazdowe – uważam, że czasami trzeba pokazać, że jest się ze swoją drużyną, nie tylko wtedy gdy jest dobrze. Znam takich kibiców, którzy są tylko wtedy gdy rozdawane są mistrzowskie tytuły i chętnie ustawiają się, by dostać medal.
PEŁNA ROZMOWA DO OBEJRZENIA TUTAJ