Czy żałuje wyjazdu do Anglii? Jak wspomina grę z Johnem Arne Riise? Dlaczego, nie tylko poprzez drugie imię, był skazany na piłkę nożną? Co przekonało go do transferu do Śląska? Czy zna Islandczyków, którzy grali w Ekstraklasie i co przed dołączeniem do Śląska doradzał mu Mikkel Kirkeskov? O tym wszystkim i nie tylko porozmawialiśmy z Daníelem Leó Grétarssonem, nowym obrońcą Śląska Wrocław.
Jesteś w Polsce od kilku dni. Udało ci się już zobaczyć miasto? Jak przebiegała twoja aklimatyzacja?
Tak, jestem w Polsce od kilku dni. Wrocław jest piękny, ma piękny rynek, jest pełno restauracji. Nie ma co prawda jeszcze samochodu, więc nie mogłem zobaczyć zbyt wiele. To nie jest mój pierwszy raz w Polsce, byłem tutaj dwa lata temu na wakacjach w Gdańsku, więc znam już wasz kraj.
Co przekonało cię do dołączania do Śląska?
Na tym etapie kariery najważniejsze dla mnie jest granie w piłkę. Ostatnio w Anglii miałem z tym bardzo duże problemy. Bez regularnej gry nie będę się dalej rozwijał i nie zachowam miejsca w reprezentacji narodowej. Tak jak powiedziałem – w Polsce byłem już kiedyś na wakacjach. Bardzo podoba mi się wasza kuchnia, także wasza kultura. Znam kilku zawodników, którzy grali wcześniej w Polsce i słyszałem o waszym kraju same pozytywne rzeczy.
Czy były jakieś inne opcje transferowe?
Tak konkretnych, jak ta ze Śląska nie miałem. Czułem, że mnie tutaj chcą. Wiem, że zrobili wiele by mnie pozyskać. Bardzo się cieszę, że udało się zrealizować ten transfer i będę mógł rozwijać się w Śląsku.
Jak powitała cię szatnia? Z nowymi kolegami poznałeś się już po tym, jak wrócili z tureckiego obozu. Czy z kimś udało ci się złapać bliższy kontakt?
Drużyna jest pełna fajnych chłopaków, przywitali mnie bardzo ciepło. Myślę, że takim piłkarzem jest Dennis [Jastrzembski – przyp.red]. Trafiliśmy do klubu praktycznie w jednym momencie, mieszkaliśmy razem w hotelu. Praktycznie w jednym momencie podpisaliśmy kontrakt. Też przychodzi do Ekstraklasy, w której nigdy nie grał. Dobrze mówi po angielsku, grał za granicą, więc mamy trochę wspólnego. Oczywiście – wejście nie jest łatwe. Nie znam języka polskiego, ale wierzę, że po czasie będę w stanie rozumieć coraz więcej w waszym języku.
Zgadując po twoim drugim imieniu byłeś skazany na piłkę nożną.
(śmiech) Leo, rzeczywiście. Trochę w tym prawdy. Pochodzę z piłkarskiej rodziny. Mój tata grał w piłkę – co prawda nie był zawodowcem, a jedynie amatorem, ale piłka nożna była obecna w moim życiu praktycznie od dziecka. Jako mały chłopiec marzyłem by grać w piłkę, wyjechać za granicę, zagrać w reprezentacji. Piłka nożna to część mojego życia.
Miałeś tylko 16 lat, kiedy debiutowałeś w islandzkiej ekstraklasie. Szybkie wejście w dorosłość?
Rzeczywiście pierwszy mecz w Grindavik zagrałem, jak miałem 16 lat. Po trzech latach przeniosłem się do Norwegii, ale faktycznie – to wejście w dorosłą piłkę miało u mnie miejsce dość wcześnie. W Norwegii na początku było trudno. Wyjechałem z daleka od rodzinnego miasta, od rodziny. Moja ówczesna dziewczyna pojechała ze mną i dzięki temu było trochę łatwiej. Norwegia dała mi bardzo dużo. Rozwinąłem się tam jako piłkarz i człowiek. To też zasługa mojej żony – pomogła mi czuć się stabilnie.
W Norwegii miałeś okazję grać z legendą Liverpoolu – Johnem Arne Riise. Jak go wspominasz?
Zgadza się. Trafił do nas na koniec swojej kariery. To nie tylko legenda Liverpoolu, ale przede wszystkim całej Norwegii. Gdy gdziekolwiek szliśmy, to chętnie rozdawał autografy, robił sobie zdjęcia z kibicami. Nie grał u nas długo, bo z tego co pamiętam w klubie był tylko przez trzy miesiąca, ale był profesjonalistą. Motywował młodych zawodników, był wobec nas bardzo w porządku.
Rozmawiałem z Seanem McGinlayem, dziennikarzem LancsLive, który Blackpool zna jak własną kieszeń. Powiedział, że kibicom będzie ciebie brakowało.
Jestem dumny z tego, że mogłem być piłkarzem Blackpool. Zawsze dawałem z siebie wszystko i granie w tym klubie było dla mnie powodem do dumy. W pierwszym sezonie szło mi całkiem nieźle, grałem w pierwszym składzie, wygrywaliśmy mecze, ale niestety później przytrafiły mi się problemy zdrowotne. Pierwsza kontuzja wyeliminowała mnie na trzy miesiące. Wróciłem do treningów, zagrałem 5 meczów i doznałem kolejnej kontuzji. Musiałem przejść operację. Przed tym sezonem straciłem okres przygotowawczy i trudno było mi wejść do składu. Ten sezon nie był do tej pory dla mnie łatwy, dlatego zdecydowałem się na transfer. Nie mogłem pozwolić na to, by moja kariera się zatrzymała w miejscu. W Blackpool jednak zawsze dawałem z siebie 100 procent i jestem wdzięczny, że mogłem reprezentować ten klub.
Jaki trenerem był Neil Critchley?
Świetny fachowiec. Bardzo dobry taktyk, przykładający uwagę do wielu szczegółów. To jeden z najlepszych trenerów, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. Oprócz tego to bardzo dobry człowiek. Bardzo pomógł mi kiedy trafiłem do Anglii, kiedy musiałem załatwiać jakieś sprawy zawsze był gotowy do pomocy.
Czyli pomimo braku gry w tym sezonie, nie żałujesz wyjazdu do Anglii?
W ogóle. Do Anglii pojechałem po to, by się sprawdzić, by się rozwijać. Chciałem poprawić to, co wiedziałem, że mogę poprawić. Nie zagrałem tylu meczów, ile chciałem, ale nie żałuję decyzji o transferze do Blackpool. Nie powiem złego słowa o czasie spędzonym w tym klubie.
Wiele osób uważa, że Championship to najtrudniejsza liga świata.
Bardzo fizyczna, bardzo wymagająca liga. Gra się bardzo dużo meczów na dużej intensywności, przez co nie trenuje się tak wiele. Skupiasz się na kolejnym meczu, a nie na treningu. Ważna jest regeneracja.
Kiedy zadebiutujesz w Ekstraklasie, zostaniesz trzecim Islandczykiem w naszej lidze. Potrafisz wymienić nazwiska poprzedników?
Böðvarsson, pomyślmy…Jóhannsson i Arnarson.
Jóhannsson?
Napastnik, który grał w Lechu. Reprezentuje Stany Zjednoczone, ale to nasz rodak – pochodzi z Islandii. Pamiętasz go?
Oczywiście, że tak. Z Arnarsonem z kolei grałeś w Aalesund. Udzielił ci kilku wskazówek przed transferem do Polski?
To mój dobry przyjaciel. Rozmawiałem z nim trochę przed tym transferem. Rozmawiałem też z Kirkeskovem, który grał w waszej lidze, a ja miałem okazję z nim grać w Aalesund. Porozmawiałem z nimi. Obaj potwierdzili, że to liga na dobrym poziomie. Musisz być gotowy, by grać na takim poziomie. Cieszę się, że tu trafiłem i mam nadzieję, że wkrótce będę mógł grać w lidze.
Analizowałem twój profil taktyczny, ale gdybyś miał opisać siebie jako obrońcę. Jakbyś się scharakteryzował?
Mam dobrą lewą nogę, potrafię zagrać długie, dokładne podanie. Powiedziałbym, że jestem dość agresywnym stoperem. Dysponuję dobrym timingiem, nie boję się starć fizycznych, lubię zagrać blisko z rywalem. W Anglii poprawiłem też grę głową i jestem dość szybki.
W przeszłości miałeś defensywnych idoli?
Sergio Ramos – przez wiele lat grał na bardzo wysokim poziomie. Strzelał dużo ważnych goli. Na pewno to obrońca, który był jednym z najlepszych na świecie. Dziś raczej staram się czerpać radość z futbolu, niż mieć idoli.
Masz za sobą kilka treningów w Śląsku. Jakbyś porównał intensywność treningu w Polsce i Norwegii?
W Norwegii te treningi były bardzo długie. To było bardzo wymagające. Tutaj treningi są bardzo intensywne. Nie są może tak bardzo długie jak w Norwegii, ale nie można odmówić im intensywności. W Anglii, tak jak mówiłem wcześniej, intensywny jest cały sezon. Gra się mecz za meczem.
Miałeś już okazję porozmawiać z trenerem Jackiem Magierą?
Jestem tu dopiero kilka dni, ale trener powiedział mi żebym był sobą i żebym był odważny. Wie, że mogę wnieść sporo jakości do zespołu. Podoba mi się styl gry zespołu. W Norwegii też grałem w trójce obrońców. Najczęściej grałem na pozycji centralnego stopera, ale najlepiej czuję się w roli pół lewego. To otwiera dodatkowe pole do gry. Mogę grać wtedy wyżej, korzystać z mojego wyprowadzenia piłki. Dzięki temu mogę uczestniczyć w rozgrywaniu piłki. Liczę, że będę mógł wnieść tutaj wiele dobrego.
W październiku rozmawiałem z Diogo Verdascą, który stwierdził że komunikacja jest kluczowym aspektem w grze trójką obrońców.
Oczywiście. Na boisku trzeba być głośno – podpowiadać sobie. Komunikacja jest bardzo ważna.
Diogo zapowiedział wtedy, że nauczy się polskiego języka piłkarskiego. Też masz taki plan?
Kiedy byłem w Norwegii, nauczyłem się norweskiego i praktycznie w 100 procentach rozumiałem swoich kolegów. Być może tutaj też uda mi się nauczyć języka polskiego.
Przejdźmy do tematu reprezentacji Islandii. Pokochano was za fantastyczną grę podczas EURO 2016. Miałeś wtedy 19 lat. Jakie są twoje wspomnienia związane z tym turniejem?
To był wspaniały turniej. Mieliśmy wspaniałych piłkarzy – atmosfera wokół tamtej drużyny była niesamowita. To była grupa w podobnym wieku, która razem tworzyła zespół zdolny do wielkich rzeczy. Przede wszystkim byli jednością i dzięki kompaktowej grze potrafili osiągać dobre wyniki.
W 2020 roku zaliczyłeś debiut w reprezentacji swojego kraju, dostając powołanie od Erika Hamren. W poprzednim zacząłeś grać regularnie.
U trenera Hamrena zagrałem jeden mecz. Nasza reprezentacja jest dobrze zorganizowana i każdy wie, że pracując razem możemy osiągnąć dobre wyniki. Teraz selekcjonerem jest Arnar Vidarsson. Nie zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa świata w Katarze, ale nasza reprezentacja jest w momencie przejściowym. Mamy wielu młodych zawodników – myślę, że jest dwóch-trzech zawodników, którzy pamiętają EURO 2016. Ze starszych zawodników został Birkir Bjarnason. W listopadzie wystawiliśmy bardzo młodą reprezentację, która zbiera doświadczenia.
Komentowane 3