Stowarzyszenie Młody Dolny Śląsk realizowało akcję „Ludzie z Wrocławia”. Jak już informowaliśmy w naszym portalu, celem projektu było ukazanie prawdziwych pereł miasta Wrocław – ludzi na pozór zwykłych, lecz wyjątkowych, realizujących swoje pasje, marzenia, a także osiągających ogromne sukcesy.
Kolejną osobą, którą poznajemy jest George Dyer. Urodził się w Kalifornii, a wychował we Francji, jednak już od paru lat swoją przyszłość wiąże z Polską. Na swoim koncie ma również epizod w Kenii, w której grywał bluesa, wcześniej wyszlifowanego w Stanach Zjednoczonych. Mieszkając w Polsce założył, z grupą przyjaciół, zespół George Dyer Band, z którym między innymi reprezentował Polskę na międzynarodowym festiwalu bluesowym w Memphis.
Muzyka…
Już od najmłodszych lat, moje dzieciństwo było wypełnione muzyką. Pamiętam jak potężna była dla mnie i to jak mocno zawsze pragnąłem mieć gitarę. Prawda jest taka, że większość swojego życia spędziłem na staraniu się, by tym muzykiem nie zostać. Jest to bardzo stresujący i niezdrowy zawód, ale pomimo wszystkich moich wysiłków, wciąż do tego wracam. Obecnie staram się o pracę w dużym banku, aby się trochę zdystansować od życia muzyka.
Wzniosłe uczucia…
Główną powodem, dla którego piszę muzykę, to chęć odtworzenia moich pierwszych marzeń sennych związanych z doświadczaniem muzyki w dzieciństwie. Nie jestem osobą uduchowioną, ale od czasu do czasu czuję, że podczas tworzenia muzyki mogę uzyskać dostęp do innej płaszczyzny istnienia. To ulotne, przytłaczające i niezapomniane uczucie, dlatego staram się za tym gonić. Zasadniczo gram muzykę bluesową, funkową i jazzową, ponieważ jest to dla mnie najłatwiejszy sposób na wywołanie wzniosłych uczuć u innych muzyków, ale lubię tworzyć różnorodną muzykę, a nawet niektóre materiały dźwiękowe, które najlepiej określić jako hałas.
Motywacja…
Tak naprawdę nie ma rzeczy, które mnie motywują. Czasami mogę nagrywać muzykę i grać na gitarze przez cały dzień. Innym razem samo myślenie o muzyce, czy chodzenie do klubu i granie dla ludzi, wywołuje u mnie mdłości. Po prostu staram się robić co najmniej dwie rzeczy każdego dnia. Jedną, która mi się opłaca i drugą — kreatywną. Czasami też nie robię nic, a to zdecydowanie najlepsze dni!
W jaki sposób starasz się zarażać innych swoją pasją?
Występy muzyczne przenoszą się do internetu. Oprócz oczywistej kwestii zarabiania i nagrywanie występów w formacie odpowiednim dla mediów społecznościowych jest dla mnie wyzwaniem i mam problem ze złapaniem flow podczas koncertu bez publiczności i bez ich reakcji na moje muzyczne wybory. Biorąc to pod uwagę, staram się zamieszczać filmy z guitar noodling (rodzaj gry na gitarze charakteryzujący się szarpaniem pojedynczych strun zamiast grania akordami) tak często, jak to możliwe, a także produkuję oryginalne utwory we własnym tempie w domu. Kończę również prace nad nadchodzącą EPką „TimeWaves”.
Wrocław?
W tym czasie, kiedy byłem początkującym muzykiem z wieloma niepowodzeniami na koncie, żyjąc w Kalifornii, postanowiłem przeprowadzić się do Austin w Teksasie w poszukiwaniu większych możliwości. Kiedy przygotowywałem się do przeprowadzki, kolega, który w 2015 roku zdecydował się zamieszkać we Wrocławiu. Zaproponował mi, bym przyjechał do Polski i zamieszkał z nim i jego dziewczyną. Spędziłem godzinę na czytaniu o tutejszej scenie muzycznej, jak i o samym Wrocławiu, po czym postanowiłem dać polskiemu życiu szansę. Teraz wiem, że spędzę tu jeszcze wiele lat.
Jak realizujesz pasję we Wrocławiu?
Do niedawna miałem własny zespół. Gram także w innych zespołach. Podczas trwania pandemii z konieczności, musiałem zrezygnować z koncertowania, ale patrzę na okoliczności jak na okazję do rozwoju i poszerzenia moich umiejętności muzycznych. Obecnie mam obsesję na punkcie jazzu z okresu klasycznego i bebop. Charlie Parker, Thelonious Monk, Duke Ellington, Bill Evans, Django, Charles Mingus itp. Próba rozłożenia na czynniki pierwsze ich podejścia do muzyki i zrozumienia jest niekończącym się i bardzo satysfakcjonującym przedsięwzięciem.
Z moim przyjacielem, który początkowo zaprosił mnie do Wrocławia, jesteśmy w trakcie realizacji eksperymentalnego projektu audiowizualnego o nazwie TimeWaves. Obejmuje on wykonywanie muzyki na żywo, ale również tworzymy interaktywne instalacje artystyczne, których celem jest podważenie estetycznych oczekiwań ludzi wobec narracji audio i wizualnych. Czynniki genetyczne i środowiskowe, które determinują nasze preferencje estetyczne, są arbitralne i myślę, że ważne jest, aby nasza praca mogła je ujawnić. Ten bardziej „intelektualny” projekt działa jako niezbędny kontrapunkt dla moich innych muzycznych projektów, które polegają głównie na upijaniu się i graniu głośnych solówek na gitarze dla innych pijanych ludzi.
Wrocław – Inspiracja…
Kolorowa i często gwałtowna historia miasta zawsze przypomina mi, jakimi kruchymi, zdeterminowanymi i głupimi jesteśmy stworzeniami. Pomaga mi patrzeć na moje życie z perspektywy. Często czuję się przygnieciony ciężarem moich decyzji i warto przypomnieć sobie o naszej indywidualnej nieistotności. Uwielbiam ruiny i stare budynki, których we Wrocławiu jest mnóstwo. Parki miejskie i rzeki są stałym przypomnieniem wdzięku przyrody, a temperamentna pogoda przypomina mi o jej sile. Krótko mówiąc, to miasto zapewnia mi stabilność, co z kolei może pozwolić mi na lepszy dostęp do mojej twórczej strony.
Wywiad przeprowadziła: Zuzanna Niemasz Udostępnione w ramach kampanii „Ludzie z Wrocławia”