Nie tak wyobrażali sobie początek finałowej rywalizacji koszykarze Śląska Wrocław. WKS za bardzo dał się dziś rozszaleć gościom z Pomorza Zachodniego, a ci brutalnie to wykorzystali. Wrocławianie przegrali w Hali Stulecia 78:89 i w finałowej rywalizacji do czterech zwycięstw to King Szczecin prowadzi 1:0.
I kwarta
Może w Katowicach mają Spodek, ale atmosfera w Hali Stulecia sprawiała, że to był prawdziwy odlot w kosmos. Zawodnicy ewidentnie też to czuli, bo od początku meczu szli cios za cios. W Śląsku klasę pokazywał Jeremiah Martin, King miał skutecznego z półdystansu Tony’ego Meiera. W efekcie w całej pierwszej kwarcie raz się tylko zdarzyło, że ktoś odskoczył na więcej niż 3 pkt (WKS na 14:10). Ostatecznie dzięki trójce Kolendy to gospodarze skończyli ją prowadząc 19:16.
II kwarta
W drugą kwartę znacznie lepiej weszli szczecinianie. Dwoma trójkami “ukłuł” WKS Kacper Borowski, a pod koszem Śląska zrobił się spory problem, bo King raz za razem dogrywał tam piłkę, co w większości przypadków kończyło się punktami. Dorzućmy tylko 6 pkt w 7 minut i zrobiło się zdecydowanie najwyższe prowadzenie rywali w dotychczasowym meczu 37:25. Końcówka wcale lepsza nie była. Co prawda trójka Justina Bibbsa na 3 sekundy przed końcem zmniejszyła nieco stratę, ale gospodarze do przerwy przegrywali 34:45 i mieli o czym myśleć.
III kwarta
Wrocławianie potrzebowali po powrocie na boisko chwili, by zacząć w końcu nieco odrabiać do Kinga. Ale bardzo świetna gra Martina w defensywie oraz spisującego się naprawdę dobrze w ataku Bibbsa sprawiły, że WKS zbliżył się w pewnym momencie na tylko na 6 pkt (46:52). Ale to nie oznaczało, że wszystko pójdzie już gładko. Odpowiedź Kinga była bardzo mocna. Szczecinianie w krótkim odstępie czasu czterokrotnie trafili za trzy punkty (dwa razy Tony Meier) i na tablicy wyników szybko zrobiło się aż 68:53 dla gości. Co na to Śląsk? Dwie trójki i akcja 2+1 z rzędu! Niesamowita była ta kwarta z obu stron. Końcówka? Znów King. Faul niesportowy WKS-u i dwa celne wolne, a potem jeszcze trójka. 28:28 w tej partii!
IV kwarta
Trzecia kwarta była fenomenalna. Problem Śląska polegał na tym, że z obu stron. To oznaczało 62:73 i 11 pkt do odrobienia w ostatniej partii. Czy było to możliwe? Oczywiście iż było. Mistrzowie Polski już nie takie rzeczy robili i nie takie będą musieli robić, by ten tytuł we Wrocławiu zatrzymać. Musieli jednak przede wszystkim ograniczyć Kinga w ofensywie, bo szczecinianie celnie dziś rzucali.
Jednak kolejne minuty mijały, a stratom na malenie się nie zbierało. King nadal za łatwo znajdował drogę pod wrocławski kosz, a jak trzeba było to i trójkę w ostatniej sekundzie umieli trafić. Śląsk miał Martina i sporo dobrego umiał zrobić też Kolenda. Ale na 3:18 przed końcem było 84:74 dla rywali. Niestety by to odrobić potrzeba było trójek. A te WKS-owi w końcówce wpadać nie chciały. King skontrolował ostatnie minuty meczu i ostatecznie to goście zatriumfowali w pierwszym finałowym meczu 89:78.
WKS Śląsk Wrocław – King Szczecin 78:89 (19:16, 15:29, 28:28, 16:16)
Śląsk: Martin 16, Parakhouski 6, Bibbs 19, Ramljak 6, Nizioł 9 oraz Mitchell 3, Kolenda 12, Karolak, Gołębiowski 2, Pusica 0, Dziewa 5, Tomczak
Trener: Ertugrul Erdogan
King: Mazurczak 9, Fayne 6, Brown 13, Meier 24, Cuthbertson 9 oraz Hamilton III 16, Matczak 0, Rosiński, Borowski 10, Szymański, Kostrzewski 2, Żmudzki 0
Trener: Arkadiusz Miłoszewski