Niedzielne spotkanie pomiędzy Śląskiem Wrocław, a Rakowem Częstochowa było szczególnym meczem dla Fabiana Piaseckiego. 27-letni napastnik w latach 2020-2022 (z przerwą na wypożyczenie do Stali Mielec) grał w Śląsku, a od tego sezonu reprezentuje barwy wicemistrza Polski z Częstochowy. Bezpośrednio po zakończonym meczu porozmawialiśmy z nim o jego odczuciach związanych z powrotem do Wrocławia.
Gratuluję strzelonej bramki i zwycięstwa. Jak to jest wrócić do Wrocławia? Grałeś tutaj jeszcze niedawno, a teraz – po raz pierwszy przyjeżdżasz na ten stadion w barwach nowego klubu.
Fajnie tutaj wrócić. Cieszę się, że udało się strzelić bramkę, bo za dużo ich na tym stadionie nie wpadało, więcej wpadało na wyjeździe. Przede wszystkim cieszę się, że po tej porażce w Pradze odbudowaliśmy się szybko psychicznie i dzisiaj daliśmy radę.
Było po was widać takie wkurzenie tym meczem ze Slavią. Od razu chcieliście napocząć Śląska i wykorzystać pierwsze minuty.
Co mecz jest taki plan, by jak najszybciej jak najwięcej strzelać bramek. Tak jak mówisz byliśmy wkurzeni – nadal jesteśmy na ten mecz w Pradze, bo jedną nogą byliśmy w rzutach karnych. Tam byśmy powalczyli, a taka bramka stracona w końcówce boli najbardziej.
Dajesz tym meczem sygnał Markowi Papszunowi, że możesz być napastnikiem numer 1?
Nie ma chyba tak kto jest numerem jeden, a kto dwa. Ze Slavią zagrał „Musiol”, z Jagiellonią grałem ja, wcześniej grałem też z „Gutkiem” dwa mecze, także rotacja jest cały czas. Jest duża rywalizacja i wszyscy wiemy, że musimy dawać z siebie maxa. W każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko.
Delikatny żal, że do bramki nie udało się dołożyć asysty? Koczergin przelobował Michała Szromnika, ale na jego drodze stanęła poprzeczka.
Mogłem, ale cieszę się przede wszystkim, że wygraliśmy i dobrze wyglądaliśmy jako zespół. Kilka sytuacji w pierwszej połowie nie wpadło, ale nadrobiliśmy w drugiej.
Piotr Rutkowski, właściciel Lecha Poznań, powiedział, że Raków Częstochowa jest faworytem do mistrzostwa Polski. Zgadzasz się z nim?
W szatni czuć, że zespół jest mocny i w tym sezonie jest w stanie powalczyć o mistrzostwo Polski. Czuć to na każdym kroku i taki cel sobie stawiamy w tym sezonie. Nie udało się zrealizować celu, jakim było wejście do fazy grupowej europejskich pucharów, także została nam Ekstraklasa i Puchar Polski.
Obrońcy Śląska zostawiali Wam dziś, także Tobie, dużo wolnego miejsca. Odniosłem takie wrażenie, że mieliście dużą swobodę w ataku.
W tym systemie Raków ma wszystko dopracowane do perfekcji. Ode mnie zależy tylko, czy będę się dostosowywać do tych poleceń i schematów trenera. Jest nas z przodu dużo i zawsze to miejsce się znajdzie. Tylko tak jak mówię – trzeba stosować wszystkie schematy i zalecenia trenera.
A propos schematów – trener Papszun wymaga od Ciebie bardziej gry kombinacyjnej? Tego nie było widać w Śląsku, ale dziś kilka takich klepek wykonałeś. Rozwój na poziomie rozgrywania piłki był widoczny.
Nie wiem, czy rozwój, bo w Stali też tak grałem, bo graliśmy w piłkę. Tutaj jak byłem w Śląsku to byliśmy przede wszystkim nastawieni na długą piłkę i nie było możliwości, by tę grę kombinacyjną grać. Tak jak mówisz – trener Papszun od dziewiątki wymaga, by brał grę na siebie, rozgrywał i ja taką grę lubię. Tak mi się też dobrze grało w Stali Mielec, bo graliśmy w podobny sposób.
Jak dużo czasu poświęcacie na stałe fragmenty gry? Rzut rożny, rzut wolny – każdy stały fragmenty to było inne rozwiązanie. Przy drugiej bramce można było odnieść wrażenie, że piłkarze Śląska zwariowali i nikt nie był przy Koczerginie.
Wiesz co, niedużo – więcej jest odpraw wideo, niż treningów tych stałych fragmentów. Bodajże jeden, czy dwa przede samym meczem. Dużo jest odpraw i to wszystko zależy od nas, czy sobie to poustawiamy odpowiednio w głowie i wdrożymy na boisku.