Zamienił Śląsk Wrocław na Raków Częstochowa. Z nowym napastnikiem wicemistrza Polski porozmawialiśmy o tym, co działo się we Wrocławiu w poprzednim sezonie. Czy rzeczywiście był skonfliktowany z Jackiem Magierą, czy to jedynie wymysł otoczenia? Co sądzi o słowach ludzi, którzy zarzucali mu sabotowanie gry zespołu w Mielcu? Czy żałuje pobytu we Wrocławiu? Fabian Piasecki w szczerym wywiadzie. Zapraszamy.
Za tobą pierwsze dni w Częstochowie, muszę więc zapytać jak ci minęły te pierwsze dni w Rakowie. Jak zostałeś przyjęty przez zespół?
Powiem ci, że dni mijają szybko. Mamy codziennie po dwa treningi, więc ten czas ucieka szybko. Przez cały sztab, zawodników i ludzi w klubie zostałem przyjęty bardzo pozytywnie i bardzo się z tego cieszę.
Miałeś okazję przekonać się już jak wygląda ręka trenera Marka Papszuna? Treningi są bardzo wymagające?
Nie, nie. Zaczęliśmy pełną parą, nie ma czasu. Poznaję te metody, mam bardzo dużo materiału do przyswojenia, uczę się tego treningu, więc ruszyliśmy z kopyta.
No właśnie – Raków. Kiedy pojawiły się pierwsze sygnały o tym, że klub z Częstochowy jest tobą zainteresowany?
Raków chciał mnie już wtedy, kiedy wracałem ze Stali do Śląska z wypożyczenia. Wtedy była opcja, że Stal mnie miała wykupić – nie zdecydowała się, wtedy Raków wszedł do gry, ale Śląsk zażyczył sobie wtedy za mnie za dużą kwotę i ten transfer wtedy nie doszedł do skutku. Poczekali na mnie kilka miesięcy i po tym sezonie ta kwota nie była już taka wygórowana i udało się przeprowadzić ten transfer.
Myślałeś tylko o tym kierunku, czy z tyłu głowy były jeszcze jakieś oferty, które rozważałeś?
Były też jakieś inne zapytania, ale jak usłyszałem, że Raków jest dalej mną zainteresowany, to chciałem by ten transfer doszedł do skutku. Wiedziałem, że tutaj w Częstochowie mogę się dużo nauczyć i stać się lepszym piłkarzem.
Podpisałeś długi kontrakt – do czerwca 2026 roku z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. To chyba duży kredyt zaufania i pokazanie, że to miejsce, gdzie cię chcą.
Kontrakt jest długi, ale nie mogę podchodzić do tego, że mam czas. Nie mam tego czasu – chcę jak najszybciej złapać te automatyzmy, które są na pozycji numer „9” i od pierwszych meczów pomóc drużynie realizować stawiane przed nami cele. Kontrakt tak jak mówisz jest długi, ale to nie jest tak, że mam czas. Na zaufanie trzeba sobie zapracować na treningach i podczas meczów.
Konkurencja nie śpi. Vladislavs Gutkovskis pokazał się z doskonałej strony podczas przerwy reprezentacyjnej i daje sygnał, że łatwo go nie będzie wygryźć.
Dokładnie – Gutek strzelił teraz cztery bramki. Bardzo mu gratuluję i cieszę się z jego dobrej formy. Ta rywalizacja wszystkim wyjdzie na dobre. Tutaj w Rakowie nie jest też tak jak w większości klubów, że gra tylko jeden, a drugi jest tylko dwójką i wchodzi na końcówki, czy dostaje sporadyczne szanse. Przeanalizowałem poprzedni sezon Rakowa, rozmawiałem z trenerem Papszunem i oni często rotują napastnikami. Jest dużo meczów: liga, Liga Konferencji, Puchar Polski. Myślę, że każdy z nas dostanie szansę by się wykazać.
Rozmawiałeś już dłużej z Markiem Papszunem? Jakie wywarł na tobie wrażenie?
Bardzo pozytywne wrażenie. Cieszę się, bo chciał mnie w swoim zespole – wyciągnął do mnie pomocną dłoń, bo na pewno w Rakowie będę mógł rozwinąć się czysto piłkarsko, ale przede wszystkim taktyczne. Jeśli chodzi o taktykę to wszystko jest tutaj na najwyższym poziomie. Rozmowa jak rozmowa. Rozmawialiśmy na praktycznie każdy temat – począwszy od treningu, przez organizację w klubie. Będę musiał się dużo nauczyć, by przyswoić te wszystkie informacje i robić to, czego będą ode mnie oczekiwać trenerzy.
Nie uciekniemy od tematu Śląska. Dlaczego ta runda wiosenna wyglądała tak, jak wyglądała? Nie pytam cię o całym sezon, bo jesień spędziłeś w Mielcu.
Co mogę powiedzieć…muszę chyba powiedzieć to, co ostatnio w wywiadzie powiedział Robert Pich. Nie było jednej koncepcji. Ta koncepcja przy gorszych wynikach się zmieniła. Klub chciał ratować tę Ekstraklasę, zmiana trenerów – gdzieś jako klub Śląsk odszedł od swojej filozofii – stawiania na młodych zawodników. Zaczął ratować to tymi bardziej doświadczonymi. Myślę, że ciężko jest powiedzieć – dlaczego to tak wyglądało. To jest jednym z powodów – nie było jednej strategii, cały czas to się zmieniało.
Mówisz o zmianach. Zmieniony został także trener. Jacek Magiera został zastąpiony przez Piotra Tworka. Czy ta zmiana nastąpiła zbyt późno, czy może zbyt wcześnie? Swoją drogą twoje relacje z trenerem Magierą obrosły jakąś legendą…
Tak, ale to tylko wymysły kibiców, czy dziennikarzy. Jeśli chodzi o nasze relacje, to były one normalne – jak z każdym.
Patrząc jednak z perspektywy, na chłodno. Czy ta zmiana trenera nastąpiła we właściwym momencie, zbyt późno, zbyt wcześnie, czy może w ogóle według ciebie nie powinna zostać dokonana?
Powiem ci tak – patrząc z boku. Dziennikarze, kibice domagali się zmiany trenera Jacka Magiery, przyszedł trener Tworek – na początku okej, fajnie – dwa, trzy mecze i znowu coś się nie podobało. Moim zdaniem, jeśli klub objął strategię, że trener Jacek ma być trenerem na lata, to dajmy mu poprowadzić zespół przez cały rok. Sezon był jaki był. Zaczęło się dobrze – puchary, dziesięć meczów bez porażki, później coś się zepsuło, ale dajmy szansę naprawić to, co nie gra. Moim zdaniem trener Magiera powinien zostać do końca i on powinien to ratować.
Czyli według ciebie to była niepotrzebna nerwowość?
Jeśli mówi się A, to się powinno robić A i nie zwalniać trenera w trudniejszym momencie, dać mu wyjść z kryzysu. Jeśli trener doprowadził do kryzysu, to dajmy mu szansę wyjść z tego kryzysu.
Pozostając jeszcze przy trenerze Magierze. Przypominam sobie konferencję prasową, na której trener Magiera zapowiedział, że jesteś numerem jeden, masz jego zaufanie. Później nieudany transfer Erika Expósito, który wraca do klubu i praktycznie od razu zajmuje twoje miejsce, mimo że nie przepracował z zespołem obozu przygotowawczego. Zabolało?
Poczułem się w sumie tak, jak często się w Śląsku czułem. Znowu miałem nos złamany, trochę mnie to zabolało, ale co ja mogę powiedzieć? To była decyzja trenera. Była we mnie piłkarska złość, w********e, że wraca zawodnik, który był podstawowym zawodnikiem, a ja z marszu jestem posadzony na trybuny. Trener też to później wyjaśnił na konferencji, że byłem myślami poza Śląskiem. Jeden trening w tygodniu, gdzie mieliśmy gierkę wyglądałem słabo – to trzeba przyznać – i jeśli trener uznał, że nie byłem na 100% ze Śląskiem, to była to jego decyzja. Jedyne co, to mogę się w****ć i robić swoje.
Odchodzi trener Magiera, przychodzi trener Tworek. Początek wydawał się być obiecujący. Remis z Radomiakiem, wygrana w Płocku – przy twoim dużym udziale. Wszyscy myśleli, że ta drużyna w końcu odpali. Nie odpaliła.
My też myśleliśmy, że to ruszy po tym zwycięstwie. To był fajny moment. Myśleliśmy, że to ruszy. Pamiętasz jaki był następny mecz?
Graliście z Lechem na własnym stadionie.
Mecz z Lechem – też nie wyglądało to dobrze w tym meczu, ale trzymaliśmy się. Po przerwie jeden błąd i przegraliśmy to spotkanie. Porażka z Lechem – przyszłym mistrzem Polski – jeden głupi błąd, Lech wywozi trzy punkty. Tydzień później graliśmy z Rakowem i uważam, że to też mógł być przełomowy mecz, gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje i wygrali. Bodajże Waldek Sobota w końcówce miał słupek.
Mam wrażenie, że ten wyjazd do Częstochowy był waszym ostatnim dobrym meczem w tym sezonie. Niezła była jeszcze pierwsza połowa z Pogonią. Muszę też zapytać, niestety, o Termalikę. Jestem ciekaw, jak wyglądała przerwa w waszej szatni. Szok i cisza, czy padło wiele męskich słów?
Mówiąc szczerze – nie byłem wtedy w szatni. Siedziałem w tym meczu na ławce, w przerwie się rozgrzewałem, więc dokładnie ci nie powiem, co się wtedy tam działo. Mecz taki, który nie powinien Śląskowi się wydarzyć, a się wydarzył. Ten mecz pokazał, jakim jesteśmy zespołem. Przyjeżdża Termalika, gra na wyjeździe i do przerwy leje nas czwórką. Mieliśmy coś takiego, że lepiej grało nam się z tymi teoretycznie mocniejszymi rywalami.
W Śląsku grałeś u trzech trenerów. Vitezslav Lavicka, Jacek Magiera i Piotr Tworek. Jesteś w stanie powiedzieć, z którym z tych szkoleniowców pracowało ci się najlepiej?
Ciężko mi powiedzieć. Grałem mało – nie było momentu, w którym dobrze czułem się na boisku. Myślę, że rozumiesz o co mi chodzi.
Porozmawiajmy o tym, o czym mówiło się praktycznie przez całą rundę wiosenną. Czy uważasz, że w dzisiejszym futbolu atmosfera w szatni ma takie samo znaczenie, jak jakość piłkarska, którą dysponuje zespół? Tej atmosfery u was nie było. Piotr Tworek przyznał, że zastał cichą szatnię.
Tak, zgodzę się. Też wyniki nie pozwalały, by ta szatnia była głośna. Nie było radości z gry, z tego co się robi. Atmosfera w szatni, klubie jest kluczowa. Mogę ci podać przykład Stali. Kiedy tam byłem wyniki były dobre i za tym szła dobra atmosfera. To jest połączone.
Wracając do meczu z Termaliką. Po nim pojawił się komunikat o wstrzymaniu waszych pensji. Chciałbym zapytać, czy po utrzymaniu te pieniądze zostały wypłacone? Pojawiają się różne głosy w kontekście tego, czy klub wywiązał się już ze swoich zobowiązań finansowych.
Myślę, że jakieś zobowiązania jeszcze są, ale pod tym względem byłbym spokojny. Pewnie nie wszystko zostało jeszcze wypłacone, ale Śląsk jest stabilnym klubem pod tym względem. Teraz transfery wychodzące z klubu, więc myślę że wszystko będzie już uregulowane.
Ostatni mecz w barwach Śląska i wyzwiska, które pod twoim adresem kierowali kibice. To był ten moment, w którym powiedziałeś, że masz dość i nie będziesz grał we Wrocławiu w przyszłym sezonie?
To też gdzieś dołożyło swoją cegiełkę. To co się działo przez cały sezon na końcu odbiło się na mojej osobie. Jeśli ktoś uważa, że ja grając przeciwko Stali Mielec nie chciałem strzelić tam bramki, żeby przeszkodzić swojemu klubowi, swoim kolegom, trenerowi w tym, by utrzymać Śląsk w Ekstraklasie, myślę że nie zna się na piłce. Nie ma o tym pojęcia. Tak się stało – było, minęło. Nie było to przyjemne, ale się zdarzyło.
Z czego wynika takie etykietowanie poszczególnych zawodników? Podobna sytuacja miała miejsce z Diogo Verdascą. Po słabym początku też przypięto mu łatkę nieudacznika. Jesteście chyba takimi przykładami, którymi obrywało się najwięcej.
Wiesz, to jest sport. Musimy sobie z tym radzić. Dostałem taką łatkę – jak dostałem szansę i coś zmarnowałem, to były głosy że się nie nadaję i dobrze, że gra Erik, a nie ja. Takie jest życie i zawód piłkarza. Ciężko mi się do tego odnieść. Ktoś cię lubi, ktoś cię nie lubi. Jak ktoś cię nie lubi to wyraża to w social mediach, nie powie ci tego prosto w twarz. Gdzieś tak było, że byliśmy na świeczniku. Miejmy nadzieję, że następny sezon czy dla mnie, czy dla Diogo będzie dobry i będą mówić o nas w samych superlatywach.
Żałujesz tego pobytu w Śląsku? Mimo wszystko były dobre momenty, takie jak europejskie puchary.
Nie powiem ci, że żałuję, ale też nie powiem że byłem zadowolony z tego pobytu. Chciałem grać więcej, ale było jak było. Ani nie jestem zadowolony, ani nie jestem niezadowolony. Śląsk przez te 1,5 roku dał mi bardzo dużo doświadczenia, poznałem tutaj fantastycznych ludzi. To jest dla mnie tylko szkoła na przyszłość. Nigdy nie wiadomo co by było, gdybym trafił gdzie indziej. Naprawdę uważam, że dużo się tutaj nauczyłem i dziękuję za to. Co by nie mówić Śląsk dał mi szansę – wyciągnął mnie z Sosnowca, jestem im za to wdzięczny. Mogę tylko żałować, że nie spełniłem pokładanych we mnie nadziei. Zdaję sobie z tego sprawy. Zawdzięczam Śląskowi dużo – wyciągnął mnie z pierwszej ligi i też dzięki temu jestem dziś w Rakowie.
Do Rakowa wchodzisz jako inny człowiek. We Wrocławiu skończyłeś studia, zostałeś tatą, wziąłeś ślub. Dojrzałeś przez ten czas.
Tak, jestem dojrzalszym człowiekiem. Poukładałem sobie we Wrocławiu moje życie. Wziąłem ślub, urodziła mi się córeczka, skończyłem studia. Jeśli chodzi o te sprawy poza boiskowe jestem na pewno dojrzalszym facetem.
Wracając do tego co dziś. Poznaliście rywala w Lidze Konferencji. Jak oceniasz Astanę jako waszego rywala?
Na razie nie skupiamy się do końca na Astanie. Przed tym meczem są jeszcze inne do rozegrania, skupiamy się na najbliższych. Myślę, że to rywal do przejścia – to dobry zespół, ale nikt się tutaj nie przestraszył. Wszystko jest do zrobienia i nie ma rzeczy niemożliwych.
Sezon 2022/23 – Fabian Piasecki strzela bramkę Śląskowi lub Stali. Celebruje tę bramkę?
Myślę, że na pewno się będę cieszył. Każda bramka cieszy, nie idzie nie cieszyć się ze strzelonego gola. Nie będę tego nie wiadomo jak celebrował, ale będę się cieszył.
10 goli cię usatysfakcjonuje w nowym sezonie?
Taki sam cel miałem w tamtym sezonie i myślę, że nie ma co sobie nakładać dodatkowej presji w postaci bramek. Najważniejsze jest to, by dobrze wkomponować się w zespół i pomagać chłopakom. Bramki i asysty będą dodatkowym bonusem.