Stowarzyszenie Młody Dolny Śląsk ruszyło z kolejną już edycją akcji „Ludzie z Wrocławia”. Jak już informowaliśmy w naszym portalu, celem projektu jest ukazanie prawdziwych pereł miasta Wrocław – ludzi na pozór zwykłych, lecz wyjątkowych, realizujących swoje pasje, marzenia, a także osiągających ogromne sukcesy.
Kolejną osobą, którą poznajemy jest współtwórca Stowarzyszenia Odra-Niemen. Eugeniusz Gosiewski odpowiada za kontakty z organizacjami kombatanckimi w Polsce i na świecie. Działacz społeczny i jeden z współzałożycieli Niezależnego Zrzeszenia Studentów we Wrocławiu. Wywiad przeprowadził Sebastian Pękalski.
Zwykły dzień…
Moje dni są różne. W zależności od tego czym zajmuję się danego dnia. W taki zwykły roboczy dzień w biurze, wstaję po 7:00, a już między 9:00 a 10.00 jestem w biurze. Prace biurowe pochłaniają mnie do 18:00 – 18:30. Później powrót do domu, coś w telewizorze, jakaś książka, rzadziej komputer. Chwilę po północy idę spać, ale takich dni w normalnym, poza epidemicznym czasie nie ma zbyt wielu. Bardzo często jeżdżę na Kresy Wschodnie. Wtedy noc spędzam za kierownicą samochodu, a cały dzień rozwożę paczki lub realizuję zadania projektu. Projektów jest sporo. Każdy z nich inaczej układa mój dzień. To dobrze. Nie lubię monotonii i bardzo męczy niecodzienność, która jest mocno powtarzalna.
Historia z czasów działania w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów
Z czasów działania w opozycji, a w moim przypadku była to działalność w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, pamiętam wiele ciekawych historii. Napiszę może o dwóch z nich. Pierwsza to okupacja siedziby Zrzeszenia Studentów Polskich we Wrocławiu, dokonana przez studentów i studentki Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Był to rok 1989, wczesna wiosna. Akademia Muzyczna miała wówczas wiele problemów lokalowych, na które nie reagowały komunistyczne władze we Wrocławiu. NZS naszej uczelni postanowił wówczas rozpocząć okupację siedzibę pięknego budynku należącego do ZSP, organizacji współpracującej z ówczesnymi władzami. Budynek ZSP zajęła rankiem grupa ok. 100 studentów i studentek Akademii Muzycznej. Jednak w środku budynku pozostał jeden pokój, w którym zabarykadowali się działacze ZSP, przebywający wówczas w budynku.
Grupa, która okupowała budynek ZSP, była wprawdzie liczna, ale w ponad 90% składała się z dziewcząt. Nasi adwersarze z ZSP pili chyba alkohol zamknięci w jednym z pokojów i coraz głośniej grozili nam bijatyką. Postanowiliśmy wzmocnić naszą grupę. Po kilku telefonach do budynku zjechało się kilkunastu chłopaków z NZS-ów innych wrocławskich uczelni. Wtedy okazało się, że działacze ZSP ucichli i dalsza część okupacji przebiegła już bez żadnych niespodzianek.
Drugą historią, którą warto przypomnieć, była organizowana przez Niezależne Zrzeszenie Studentów we Wrocławiu blokada wejść do Komitetu Wojewódzkiego PZPR we Wrocławiu. Planowany był wtedy przyjazd do Wrocławia jednego z sekretarzy Komitetu Centralnego partii komunistycznej. Grupą kilkudziesięciu osób zablokowaliśmy wszystkie drzwi do wielkiego budynku komunistycznej partii rządzącej. Byliśmy młodzi, radykalni i pewni siebie. Jednak po godzinie blokady podjechały samochody z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa. Dość brutalnie odsunięto nas od drzwi, a towarzysze sekretarze weszli do swojej siedziby. Funkcjonariusze SB znali większość z nas z imienia i nazwiska. Wymieniali nasze dane, strasząc nas konsekwencjami. Dobrze to zapamiętałem. Do dzisiaj.
Dlaczego praca w organizacji pozarządowej?
Działalność społeczna pociągała mnie od bardzo dawna. Od roku 2000 działałem już w organizacji pozarządowej. Zajmowaliśmy się pomocą dla Polonii i Polaków poza granicami Polski głównie na Wschodzie. Niestety na działalność społeczną mogłem poświęcić zaledwie niewielką część mojego życia. Większość zajmowała praca zawodowa. Zawsze marzyłem o tym, żeby to działalność społeczna była moją pracą, żeby móc jej poświęcać cały swój czas. I tak się wreszcie stało. Obecnie pracuję wyłącznie w Stowarzyszeniu i jemu poświęcam cały swój czas. Wybrałem taką formę pracy głównie dlatego, że daje mi ona poczucie, że w ramach swojej pracy pomagam ludziom, robię rzeczy ważne społecznie i przydatne dla osób, które bez mojej pracy radziłyby sobie gorzej.
W Stowarzyszeniu zajmuję się kilkoma obszarami. Po pierwsze podlegają mi kwestie związane z Żołnierzami Wyklętymi. Była to moja pasja od wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Realizujemy w stowarzyszeniu wiele projektów, głównie edukacyjnych dla młodzieży, poszerzając wiedzę o Żołnierzach II Konspiracji. To dla mnie bardzo ważny temat. Druga moja aktywność w organizacji to remonty polskich cmentarzy i kwater wojskowych, wojennych lub cywilnych na Kresach Wschodnich.
Zarządzam projektami w tym zakresie. Wyremontowaliśmy już w całości lub części blisko 20 nekropolii lub ich części na Litwie, Białorusi i Ukrainie. W każdym roku wielu wolontariuszy z naszej organizacji pracuje latem na Wschodzie, pielęgnując te miejsca pamięci naszego narodu. To także jest ważny obszar mojej działalności. Poza tym w stowarzyszeniu zajmuję się kwestiami logistyki. Podlegają mi samochody, przejazdy nimi, ich remonty, ubezpieczenia itp. To kwestia administracyjna, ale ważna. Posiadamy obecnie swoje lub leasingowane trzy busy, a więc jest się czym zajmować. Oprócz tego podlegają mi w organizacji kwestie związane z funkcjonowaniem stowarzyszenia. Organizuję więc Walne Zebrania Członków, kontaktuję się z Oddziałami Stowarzyszenia, biorę udział w doskonaleniu kadr. Piszę również wnioski o dotacje i darowizny. Jest to także duża część mojej pracy, gdyż takich wniosków piszę w każdym roku 20-30.
Praca, czyli szczęście
Zawsze, pewnie w każdej pracy – przypływ szczęścia powoduje sukces. W stowarzyszeniu również. Sukcesem jest zazwyczaj otrzymanie dotacji lub darowizny, ale również pozytywne rozliczenie danego projektu dotacyjnego i zaakceptowanie sprawozdania. Takich sukcesów mamy w organizacji dość dużo. W każdym roku realizujemy ok. 20 zadań dotacyjnych, na kwotę ok. 1,5 mln złotych. Otrzymanie takich środków i ich pozytywne rozliczenie jest zawsze bardzo pozytywne i powoduje u nas wszystkich przypływ szczęścia. Natomiast przypływ energii powoduje u mnie najczęściej sytuacja stresowa. Stres nie paraliżuje mnie, nie odbiera mi chęci do pracy i energii. Stres powoduje, że energii mam więcej, mam też więcej pomysłów, a moja kreatywność jest większa. Paradoksalnie więc to stres pozytywnie wpływa na moje działania i ich szybkość. Sukces i szczęście mnie rozleniwia. Potrzebuję trudnych projektów i problemów, aby mobilizować się i mieć więcej energii do pracy.
Myślę też, że w każdej pracy jest taki element, który powoduje u pracowników wzrost pozytywnych uczuć i energii. U mnie w organizacji są to kontakty z Kombatantami. Każdy taki kontakt, a jest ich sporo, powoduje zawsze przypływ szczęścia i energii. Myślę, że nie tylko u mnie, a u wielu moich koleżanek i kolegów.
Najważniejszy projekt?
Najważniejszym projektem, który zrealizowałem był projekt „Rodacy – Bohaterom”. To projekt, który był podstawą powstania naszej organizacji i jest realizowany do dziś. To wielka akcja dostarczania paczek pamięci dla naszych Rodaków na Wschodzie. Początkowo w roku 2010, akcja dotyczyła paczek dla grupy Kombatantów Armii Krajowej na Białorusi. Później z każdą kolejną edycją liczba zebranych darów rosła, aż osiągnęła pułap bliski 80 ton w latach 2017-2018. Od wielu lat darów jest już zbyt dużo, aby dostarczać je jedynie Kombatantom. Obecnie paczki docierają do kilku krajów na Wschód od Polski – do Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Rumunii. Tam otrzymują je Kombatanci w uznaniu Ich zasług, ale również nasi Rodacy, którzy są w trudnej sytuacji materialnej osoby samotne, seniorzy, rodziny wielodzietne, dzieci z domu dziecka, samotne matki wychowujące dzieci itd. O rozdziale paczek decydują Polacy mieszkający tam w krajach docelowych projektu, czyli działacze miejscowych organizacji polskich, księża z miejscowych parafii, przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Akcja „Rodacy – Bohaterom” to ważny projekt pewnie najważniejszy w historii mojej organizacji. Pozwolił nam osiągnąć wiele ważnych celów. Dał nam w Polsce ludzi, zjednoczonych wokół jednej idei pomocy Rodakom na Wschodzie. Pozwolił dotrzeć do wielu środowisk polskich na Litwie, Łotwie, Białorusi, Ukrainie, Mołdawii i Rumunii. Dał możliwość pomocy tym najbardziej potrzebującym, ale również pokazał naszą pamięć tym najbardziej zapomnianym. To ważny projekt i dziś bardzo się rozbudował. W jego ramach dziś również remontujemy miejsca pamięci, przywozimy seniorów do Polski i robimy wiele, wiele innych rzeczy.
Radość…
Najwięcej radości w mojej codzienności dają mi wyjazdy na Kresy. Pomimo tego, że moja rodzina nie jest „kresowa”, nie pochodzi z tamtych rejonów dawnej Rzeczypospolitej, bardzo zżyłem się z Kresami i często na nie jeżdżę. W latach, w których najczęściej bywałem na Kresach, było to rocznie ponad 20 wyjazdów w tamten rejon Europy. Są takie fragmenty Litwy, Białorusi czy Ukrainy, które znam lepiej niż Dolny Śląsk. Po Wilnie jeżdżę samochodem prawie tak swobodnie, jak po Wrocławiu, a na pewno swobodniej niż po Warszawie. Zresztą jeżdżę również swobodnie po Grodnie, Lidzie czy Lwowie. Każdy taki wyjazd to wielka radość. Nie lubię w życiu monotonii, a każdy wyjazd jest zupełnie inny. W danym roku może być kilkanaście moich wyjazdów z paczkami na Kresy, a nie ma dwóch takich samych lub nawet podobnych. W każdym z nich spotyka się innych ludzi, rozmawia o innych problemach, poznaje inne miejsca. To ta część mojej pracy, która budzi u mnie najwięcej radości. Teraz w okresie pandemii wyjazdy ustały i z niecierpliwością czekam, kiedy znów siądę za kierownicę i wyruszę na Kresy.
Pasje po pracy?
Oprócz pracy tak, pracę też bardzo lubię kilka rzeczy. Pierwsza z nich to wypady w góry. Góry zawsze były dla mnie ważnym miejscem. W czasie studiów, w górach spędzałem wiele tygodni w każdym roku. Najczęściej jeździłem w Tatry, ale znam również nieźle Sudety czy Bieszczady. Do dziś staram się dość często odwiedzać góry.
W Stowarzyszeniu Odra-Niemen, przed paru laty postanowiliśmy wraz z żoną odbudować naszą starą, studencką tradycję rajdów. Od kilku już lat działacze naszej organizacji biorą udział w każdym roku w kilku czy kilkunastu rajdach, Są to rajdy zarówno jednodniowe, jak i też 2-3-dniowe. Są to rajdy po górach, ale również w innych ciekawych turystycznie, historycznie czy architektonicznie lokalizacjach. W miarę swoich możliwości również staram się brać w nich udział. A więc góry to jedno.
Drugie co lubię robić w życiu to czytanie książek. Pomimo braku czasu czytam. Czytałem zawsze, od dzieciństwa. Czytałem dużo. Teraz czytam niej, ale staram się nie rozstawać z książkami. Mam dużą kolekcję literatury historycznej, wiele znakomitych książek wydanych np. przez Instytut Pamięci Narodowej. Czytam na pewno rzadziej, ale w ciągu każdego roku przeczytam zawsze kilka książek.
I wreszcie trzecia rzecz, którą lubię robić w życiu muzyka. Jestem muzykiem z wykształcenia. Zawsze słuchałem wiele muzyki, zresztą bardzo różnej. Dziś już od lat nie gram, ale słucham muzyki zawsze. Od klasyki, przez jazz, blues, pop, rock, metal, rap, folk. Każdy rodzaj muzyki, dobrze zagrany czy zaśpiewany jest ciekawy i wart posłuchania.
Jak zmienił się Wrocław?
Wrocław zmienił się bardzo mocno. Pamiętam to miasto z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. Nie było to miasto nowoczesne. Kiedy komuna oddała władzę w 1989 roku, wiele miast w Polsce zaczęło się mocno rozwijać. A Wrocław jeszcze długo pozostawał taki prowincjonalny i zaniedbany. Paradoksalnie sądzę, że to powódź z 1997 roku pomogła naszemu miastu odzyskać blask. Wiele inwestycji i remontów we Wrocławiu przeprowadzono po powodzi. Gdyby nie ona, być może jeszcze długo czekalibyśmy na remonty i inwestycje w wielu rejonach miasta. Po roku 2000 miałem wiele uwag do kierunku rozwoju miasta.
Czasem zbyt mocno moim zdaniem próbował naśladować Monachium, czy inne niemieckie metropolie. Był trochę zbyt mało Kresowy choć przecież mieszkają w nim Polacy przybyli tu po II wojnie światowej z całych Kresów z dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy. Pomimo tych wszystkich uwag Wrocław rozwija się, pięknieje i dziś jest niewątpliwie jednym z najpiękniejszych miast w Polsce. Wrocław to moje miasto. Urodziłem się we Wrocławiu, tu studiowałem, tu mieszkam i pracuję przez całe moje życie. Wrocław to moja mała, lokalna Ojczyzna. Oby zmieniał się jak najpiękniej.
Gdzie można Cię spotkać we Wrocławiu?
We Wrocławiu można spotkać mnie w wielu miejscach. Choć oczywiście najczęściej w domu lub w biurze Stowarzyszenia Odra-Niemen. Ale jeśli mnie tam nie ma i nie jestem też na wyjeździe, na dawnych Kresach RP, to można spotkać mnie w różnych lokalizacjach. Bywam w sklepach zarówno w wielkich galeriach handlowych, jak i w małych osiedlowych sklepikach. Najczęściej są to Magnolia i sklepiki na Osiedlu Szczepin, gdzie mieszkam. Bywam również w centrum miasta, nieopodal wrocławskiego Rynku, u mojej Mamy.
Często można spotkać mnie na spacerach w Parku Szczytnickim czy innych miejscach zieleni Wrocławia. Regularnie można spotkać mnie w kościele – albo tym parafialnym ojców paulinów, albo u salezjanów w parafii pw. Chrystusa Króla. Często również wraz z żoną jadamy na mieście. Można więc spotkać mnie również w jednej z sympatycznych knajpek na Starym Mieście we Wrocławiu. Najczęściej można mnie spotkać w pracy. Tutaj również zapraszam wszystkich, którzy chcieliby ze mną porozmawiać.
Udostępnione w ramach kampanii „Ludzie z Wrocławia”