Rozegrał 30 meczów w juniorskich reprezentacjach Portugalii, wychowywał się w słynnej akademii FC Porto. Diogo Verdasca trafił do Polski z niezłym CV, choć początek w Śląsku Wrocław nie należał do najłatwiejszych. Jakim trenerem jest Jacek Magiera? Kto pomógł mu podjąć decyzję o przeprowadzce do Wrocławia? Czy Rúben Dias od najmłodszych lat przejawiał zdolności przywódcze? O tym wszystkim – i nie tylko – w swoim pierwszym wywiadzie w Polsce opowiada 25-letni stoper Śląska.
Kiedy pojawił się temat twojego transferu do Śląska?
Byłem w Izraelu i miałem za sobą bardzo trudny rok. Nie grałem, ale nie przez to że byłem kontuzjowany, czy nie byłem w dobrej formie. To była decyzja klubu i ją szanowałem. Nie chciałbym do tego wracać. W marcu skończył się mój kontrakt i pojechałem do Hiszpanii. Tam mieszka moja dziewczyna, spędzaliśmy wakacje i wiedziałem, że nie będzie łatwo znaleźć klubu po roku bez gry. Zaczęły spływać różne oferty, ale ze wszystkich które dostałem najbardziej konkretna była ta ze Śląska. Poczułem, że to będzie dobry wybór i dziś mogę powiedzieć, że to był dobry wybór. Jestem tutaj szczęśliwy.
Nie jesteś pierwszym i jedynym Portugalczykiem w Ekstraklasie. Rozmawiałeś z którymś ze swoich rodaków na temat przenosin do Polski?
Rzeczywiście, jest nas tutaj kilku. Luis Mata z Pogoni grał ze mną w Porto. Rozmawiałem z Tomasem Podstawskim, który grał w Pogoni, a znamy się z czasów wspólnej gry w drugim zespole Porto. Był tam kapitanem drużyny. Przyjaźnimy się od lat, więc jak pojawił się temat transferu do Polski, to od razu zadzwoniłem do niego. Na pewno ta rozmowa pomogła mi szybciej podjąć decyzję o transferze. Opowiadał o Polsce w samych superlatywach.
Jesteś w Polsce od czerwca. Jak ci się podoba we Wrocławiu?
To bardzo ładne miasto. Miałem okazję zobaczyć niektóre kościoły, stare miasto. Mamy dwa psy, więc poznaliśmy już kilka wrocławskich parków. Oczywiście nie było na to wiele czasu, bo przygotowania do sezonu rozpoczęły się bardzo szybko, graliśmy mecze co trzy dni. Skupiam się przede wszystkim na treningu i grze.
Zwłaszcza, że szybko znalazłeś klub. Spodziewałeś się, że trzy miesiące po wypełnieniu kontraktu w Izraelu będziesz już w nowym klubie?
Przede wszystkim pojechałem do domu, by zobaczyć się z rodziną, dziewczyną. Przez 8 miesięcy Izrael był praktycznie zamkniętym krajem, więc nie miałem okazji widywać się z najbliższymi. W domu spędziłem tydzień, a później pojechałem do Walencji. Tam mieszkają moi agenci i rodzina mojej dziewczyny. Trenowałem indywidualnie z trenerem przygotowania fizycznego, by być w formie. Cieszę się, że do Śląska trafiłem już w czerwcu. To ułatwiło powrót do regularnych treningów z drużyną.
Nie żałujesz pobytu w Izraelu? Straciłeś tam rok.
Nie żałuję niczego w mojej karierze. Staram się patrzeć na pozytywne aspekty pobytu w Izraelu. Z wszystkiego da się wyciągnąć pozytywy i naukę na przyszłość. Staram się być pozytywny w życiu. Dziś skupiam się na grze w Śląsku. Chcę wykonać tutaj swoją robotę najlepiej, jak tylko potrafię.
Nie jesteś jedynym piłkarzem z Półwyspu Iberyjskiego, który latem trafił do Śląska. Chwilę po tobie do klubu trafił Victor Garcia, kilka tygodni później Caye Quintana. Spotkaliście się z ciepłym przyjęciem ze strony Erika Expósito?
Zdecydowanie. Pierwszego dnia w klubie Erik usłyszał jak mówię po hiszpańsku, podszedł do mnie i powiedział: „Wow, facet jest Portugalczykiem, a mówi dobrze po hiszpańsku.” Złapaliśmy dobry kontakt. Co do hiszpańskiego…dwa lata grałem w Saragossie, moja dziewczyna jest Hiszpanką, więc musiałem nauczyć się języka. Zresztą…lubię się uczyć języków. Na pewno to ułatwia komunikację i porozumiewanie się. Do tego pochodzimy z podobnego kręgu kulturowego. W pewnym sensie na pewno Erik ułatwił nam wszystkim aklimatyzację w klubie.
Jesteś poliglotą. Mówisz w czterech językach. Planujesz nauczyć się polskiego?
Mówię po angielsku, hiszpańsku, portugalsku – to oczywiste. Znam też trochę francuskiego i hebrajskiego. Polski jest bardzo trudnym językiem, natomiast polski piłkarski język to coś przydatnego. Uczę się polskich słów, by lepiej komunikować się na boisku. To na pewno pomaga podczas meczu. Zresztą: znam już kilka zwrotów: lewa, prawa, bliżej, plecy. Chciałbym też ułatwiać komunikację kolegom na boisku.
Wielu obrońców powtarza, że komunikacja to kluczowy aspekt gry w trzyosobowym bloku obronnym. Szybko zaadaptowałeś się do systemu gry? Wcześniej występowałeś głównie w czwórce.
Tak naprawdę nie ma dla mnie różnicy, czy gram pół prawego, czy pół lewego stopera. Zadania na tych dwóch pozycjach są mniej więcej podobne. Musisz być agresywny, wygrywać pojedynki, często wychodzić wyżej. Dla mnie nie ma znaczenia. Całe życie grałem w systemie 1-4-3-3, jako pół lewy stoper, mimo tego że jestem prawonożny.
Nie miałeś najlepszego wejścia do drużyny. Rzut karny sprokurowany w meczu z Lechią Gdańsk. Jakie znaczenie miało wsparcie Jacka Magiery w twoim dochodzeniu do lepszej formy?
Trener to wielki profesjonalista, który dba o detale. Cały czas stara się nam podpowiadać. Ma bardzo indywidualne podejście do każdego zawodnika. Sztab szkoleniowy z trenerem Magierą cały czas stara się nas rozwijać. Nie ma lepszego typu trenera dla zawodnika. Musisz być cały czas skoncentrowany na realizacji swoich zadań, bo konkurencja jest duża. Trener nie przywiązuje się do nazwisk.
Na pewno wyglądam lepiej niż na początku – zwłaszcza fizycznie. Kiedy nie grasz regularnie, to brakuje ci szybkości, zwinności, siły. Czuję się dużo lepiej niż na początku sezonu.
Sprawiasz wrażenie pewnego siebie faceta. Jesteś typem lidera?
Mogę być liderem, ale nie skupiam się na tym. Każdy ma do odegraniu jakąś rolę na boisku. Przywództwo to jest coś, z czym się rodzisz. Staramy sobie podpowiadać. Nieważne, czy ja koryguję ustawienie, czy Wojtek [Golla], Szymon [Lewkot], czy Begi [Łukasz Bejger]. Wzajemna komunikacja jest bardzo ważna i na tym staramy się budować współpracę w obronie.
Jakie są różnice pomiędzy polską, a izraelską ligą?
Polska liga jest bardziej fizyczna. Dużą rolę odgrywają pojedynki fizyczne. W Segunda Division graliśmy zdecydowanie bardziej technicznie, a z kolei liga izraelska to liga…kontrataków!
Poza tobą z tej ligi do Ekstraklasy trafił Josue.
Znamy się z Porto. To świetny piłkarz, który może zostać gwiazdą Ekstraklasy. Lubię jego styl gry.
Skoro jesteśmy przy temacie Porto, to muszę zapytać. Czego zabrakło, by zadebiutować w pierwszym zespole?
Nie mam pojęcia (śmiech). Grałem prawie całą karierę w zespołach młodzieżowych. Siadałem na ławce w lidze, w Lidze Europy, w Dortmundzie. Szansy nie dostałem, ale mam nadzieję, że kiedyś tam wrócę i uda mi się spełnić moje marzenie. To mój klub, najlepszy klub w Portugalii i jestem dumny z tego, że stamtąd pochodzę.
Nie udało ci się także zadebiutować w seniorskiej reprezentacji Portugalii, ale o karierze w reprezentacjach młodzieżowych trudno mówić jako o epizodzie. Zwłaszcza jeśli spojrzymy z kim miałeś okazję grać. Rúben Dias już w wieku 19 lat sprawiał wrażenie lidera?
Nie mogę powiedzieć, że byłem pewny tego, jak daleko zajdzie, ale było widać po nim, że to profesjonalista. Było po nim widać, że chce więcej, że jest odpowiedzialny za zespół. Był liderem – na pewno. Zresztą – zobaczmy, jak to wygląda dziś – mamy odpowiedź. Najlepszy piłkarz w najlepszej lidze na świecie. W środę był kapitanem przeciwko PSG. Jestem bardzo szczęśliwy, że jego kariera potoczyła się taki sposób.
Zresztą z tamtej reprezentacji kilku zawodników zaszło naprawdę daleko. Andre Silva gra w Eintrachcie Frankfurt, Renato Sanches, Ruben Neves z Wolverhampton. Diogo Dalot zagrał teraz w Lidze Mistrzów z Villarrealem.
Popełnił błąd przy golu dla Hiszpanów.
Tak, ale jest młody. Musi robić błędy, by dzięki nim wyciągać wnioski.
Wróćmy do Polski. W ostatnim meczu z Wisłą Płock skradliście show celebracją bramki wraz z legendarną fotografką Śląska – panią Krysią Pączkowską. Czyj to był pomysł?
To pokazuje, że w drużynie jest dobra atmosfera.
Jesteśmy jak rodzina. Każdy jest ważny w Śląsku i każdy jest potrzebny. Od trenera, przez zawodników, fotoreporterów, sztabu, pracowników klubu. Każdy chce dołożyć coś od siebie dla klubu. Wszyscy jesteśmy dla siebie.
W sobotę mecz z Lechem Poznań. Macie szansę zostać liderem tabeli i na pierwszym miejscu spędzić przerwę na reprezentację.
Wiemy, że to będzie bardzo trudny mecz. Lider gra z wiceliderem, ale jedziemy tam, by to spotkanie wygrać. Przygotowujemy się do tego meczu, chcemy być gotowi. Zespół jest w dobrym momencie, nasza gra wygląda dobrze i wierzę, że to będzie dla nas dobra sobota.
Co było kluczowym momentem dla Śląska na początku tego sezonu? Przegraliście tylko dwa razy – z Hapoelem i Termaliką.
4:0 z Hapoelem faktycznie mogło być takim momentem przełomowym. To był trudny moment dla wszystkich. Odpadliśmy z Conference League, ale chcieliśmy wyciągnąć wnioski z tej przygody. Każda porażka to jest nauka.
W tym sezonie chcemy osiągnąć dobry wynik. Chciałbym pomóc drużynie. Dobrze czuję się w Ekstraklasie i mam nadzieję, że czeka nas dobry sezon.