Parkomaty mogą być siedliskiem wirusa, bo plastik jest jednym z nośników tego niebezpieczeństwa. Opłaty za parkowanie nadal jednak drenują coraz szczuplejsze portfele wrocławian, którzy muszą do swojej pracy lub w innych życiowych sprawach codziennie docierać do różnych miejsc swoimi samochodami. 71% ankietowanych przez nas Czytelników Wrocławskich Faktów popiera apel o zawieszenie opłat parkingowych na czas stanu epidemii koronawirusa w Polsce.
Wszyscy rozumieją, że miasto musi zarabiać. W dobie korona wirusa to jednak zdrowie, a nie pieniądze powinny być najważniejsza. We Wrocławiu roczny dochód z płatnych parkingów ma wynieść 10 mln zł. Problem w tym, że dziś stoją puste, więc i tak zysków nie przynoszą. Nawet jeśli część potencjalnych płatników wrocławskich parkingów przestała dojeżdżać, to i tak wielu nadal dociera swoimi autami, ale parkuje je w innych miejscach.
Skąd wziąć pieniądze potrzebne miejskiemu budżetowi, jeśli nie wpłyną z zawieszenia opłat ze strefy płatnego parkowania lub z tego, że kierowcy „gdzieś indziej” parkują pojazdy? Zapytaliśmy o to wrocławskich radnych Michała Kurczewskiego i Roberta Grzechnika. Chcieliśmy też uzyskać odpowiedź od prezydenta Jacka Sutryka. Do biura prasowego urzędu miejskiego pisaliśmy dwukrotnie. Tyle też razy odpowiedzi nie otrzymaliśmy, ale zostaliśmy odesłani z przysłowiowym „kwitkiem” i skierowani do codziennych transmisji włodarza naszego miasta w internecie. Zalecono nam znalezienie odpowiedzi w jednym z wieczornych live’ów na profilu prezydenckim, co też uczyniliśmy. Zobacz nasze video.
Oczekiwania wielu wrocławian i nasze pytania podtrzymujemy. Całe społeczeństwo zmaga się z niewidzialnym wrogiem, jakim jest wirus. Rząd codziennie podejmuje trudne i kosztowne decyzje. Samorząd również stoi przed tym wyzwaniem – jak odpowie nam we Wrocławiu?
Dariusz Nowakowski
Roczne przychody z parkingów we Wro to 10 mln złotych. Nagrody urzędnicze to ponad 12 mln złotych. Już wiecie na co idą opłaty za parkowanie?
Sutryk to najgorszy prezydent. W dodatku hipokryta.