Nie milkną echa zmiany nazwy partii KORWiN na Nową Nadzieję. Sprawa wywołała niemałe oburzenie wśród członków wrocławskiego ugrupowania o tej samej nazwie, ale zupełnie innych poglądach. Postanowili oni zorganizować briefing prasowy, w trakcie którego stanowczo sprzeciwili się tej zmianie.
W wystąpieniu udział wzięli samorządowcy wrocławskiej Nowej Nadziei w tym m.in. Magdalena Piasecka, Magdalena Razik-Trziszka, Jolanta Niezgodzka czy Piotr Uhle. Celem briefingu było wyrażenie ostrego sprzeciwu wobec zmiany nazwy partii KORWiN, ale bardzo wyraźne zdystansowanie się od wszelakich wartości jakie są przez nich reprezentowane.
Czujemy się jak osoba, której skradziono tożsamość, by na jej dane wziąć kredyt. Sprzeciwiamy się niemal wszystkiemu za czym stoi ta partia i nie chcemy mieć nic wspólnego z ludźmi, którzy politykę prowadzą w ten właśnie sposób. Nie ma naszej zgody, której były szef głosi tezy prorosyjskie, a obecny jest autorem skandalicznej „piątki Mentzena”, wycierała sobie usta nadzieją. Nadzieją na co? Na świat pełen nienawiści i rasizmu, gdzie kobietom odbiera się prawa? – powiedziała Jolanta Niezgodzka.
Samorządowcy bardzo podkreślili także oburzenie w związku ze statusem KORWiN-u wobec wojny na Ukrainie. Wedle ich słów, treści przez nich propagowane są pro-putinowskie i nie do zaakceptowania.
Dorobek partii Korwina to nie wiadomo dlaczego popieranie putinowskiej Rosji i wyrażanie się o niej w pochlebny sposób, a przynajmniej nie negowanie haniebnej agresji na niezależną oraz suwerenną Ukrainę – stwierdziła Magdalena Razik-Trziszka.
Jednak na samych słowach się nie skończy. Nowa Nadzieja wyraźnie zaznaczyła, że jeżeli KORWiN nie przestanie używać tej samej nazwy, to podejmą kroki na drodze prawnej.
Wysyłamy do Pana Mentzena przedsądowe wezwanie do zaniechania naruszeń naszych dóbr jako stowarzyszenia, które są chronione tak samo jak dobra osobiste. Chcemy aby partia KORWiN zaniechała rozpowszechniania jakichkolwiek informacji o rzekomym posługiwaniu się nazwą Nowa Nadzieja. Jeżeli partia posłucha i weźmie sobie to do serca, zaprzestaniemy dalszych kroków. Jeśli nie, to podejmiemy stosowne działania na drodze prawnej – zapowiedział Piotr Uhle.