Na jaki zegar najczęściej spoglądasz – ma postać klasycznego cyferblatu ze wskazówkami (sekundnik też jest?) czy może to wyświetlacz, na którym widzisz zestaw czterech, czasem sześciu cyfr (niekiedy w formacie „24h” lub „12h”)? Masz gdzieś na widoku kalendarz ścienny, biurkowy czy książkowy, gdzie zobaczyć można dni przed i po tym, jaki jest teraz? A może patrzysz rano lub wieczorem na datownik w zegarku, smartfonie czy komputerze? W jaki sposób zauważasz czas i jego upływ?
Proszę zauważyć, że punkty na skali doby (godzina, minuta, sekunda) wyglądają inaczej na zwyczajnym zegarku niż na elektronicznym ekranie. Bardzo podobnie jest z datą widzianą na zwykłym kalendarzu papierowym i tą samą datą widoczną w postaci serii cyfr (czasem liter komunikujących dzień tygodnia i miesiąc), odczytywanych jako dzień, miesiąc i rok. Bardzo prawdopodobne, że coraz częściej posługujemy się digitalnymi narzędziami, by zorientować się o aktualnej pozycji na jednokierunkowej prostej czasu. To z kolei obrazuje, jak bardzo jesteśmy skoncentrowani – może też przywiązani – do stanu, jaki da się opisać frazą „tu i teraz”. „Która jest teraz godzina?”, „Jaki mamy dzisiaj dzień?” – pytania słyszane w domu, w pracy czy w innych okolicznościach zdają się potwierdzać rozpowszechnione skupienie na danym momencie. Trudno się temu dziwić, bo jesteśmy przeważnie zajęci tym, co dzieje się teraz, a nie tym, co było lub będzie.
Wspomniane już wyżej „staroświeckie” zegarki i kalendarze stwarzały – być może nieco podświadomy – kontekst aktualnej chwili. Wskazówki przesuwają się po okręgu godzin, znacznik w kalendarzu pozycjonuje obecny dzień na tle tygodnia, miesiąca i roku (lat). Wtedy jakoś łatwiej można pozwolić sobie na choćby krótką refleksję nad czasem minionym, czyli przeszłością oraz czasem mającym nastąpić, czyli przyszłością. Teraźniejszość okazuje się być tylko mniej lub bardziej dynamicznym stykiem tego, co minęło z tym, co może się wydarzyć. Przeszłości już nie zmienimy, a przyszłość w najlepszym przypadku planujemy. Nasz wpływ na treść zamkniętą w czasie jest najpełniejszy, choć niewyłączny, w teraźniejszości.
- Wczoraj, dziś, jutro… Dawno, niedawno, teraz, za jakiś czas… Żyjemy uwięzieni w czasie, choć umiemy używać pojęcia wieczności. Jak to możliwe? Czas oświetla scenę tego świata i powoduje, że cokolwiek może się dziać, że możliwe są związki uprzednich przyczyn i następujących po nich skutków. Że inaczej być w tym świecie nie może (…).
- Jeśli dzieje się mało, czas zdaje się biec wolniej, jeśli dzieje się dużo, umyka niepostrzeżenie. O ile w młodości bieg czasu wydaje się powolny, o tyle w starszym wieku stale się narzeka na zbyt szybko uciekający czas.
- Dziwne rzeczy dzieją się z czasem, kiedy się rozpędzamy. Im bliżej prędkości światła, tym czas biegnie wolniej. Matematycy już liczą, co się stanie, jeśli przekroczymy tę prędkość. Co się jednak dzieje, kiedy nie ma rozciągłości w przestrzeni, kiedy prędkość dąży do nieskończoności, a czas staje? Trudno to sobie wyobrazić, ale chyba nastaje wieczność.
Pewien mój przyjaciel przytoczył niedawno na swoim profilu społecznościowym myśl brzmiącą tak: „Coś się kończy… – …coś się zaczyna”. Odczytawszy ten post, zdałem sobie sprawę, że ta lekko brzmiąca sentencja jest w istocie zapisem świadomego przeżywania czasu. Współcześnie to stosunkowo rzadkie zjawisko, gdyż refleksy i szumy „teraz” zdają się przesłaniać przezroczystość i szmer strumienia czasu.
Sięgnąłem po ponad 170-stronicowy zbiór esejów prof. Wojciecha Roszkowskiego pod wspólnym hasłem „Droga przez mgłę”. Spośród kilkudziesięciu tekstów historyka, ekonomisty, wykładowcy akademickiego, autora doskonałego 2-tomowego podręcznika „Historia i teraźniejszość” oraz bacznego obserwatora procesów społecznych moją uwagę przyciągnął artykuł umieszczony w rozdziale „Gdyby nie wieczność…” o znamiennym tytule „Ciężar czasu”. Refleksja autora stwarza szansę na zdystansowanie się konkretnego punktu na wspomnianej już jednokierunkowej linii czasu, aby zobaczyć jej dłuższy fragment. Zapewniam, że nie jest to bezcelowy zabieg.
- Na razie musimy się zmagać z ciężarem czasu. Każdy jego wymiar to problem. Przeszłości już nie ma, ale jest jako ślad w naszej świadomości. Świadomość przeszłości jest jednak zwodnicza. Pamięć jest zawodna, upiększa lub tragizuje minione wydarzenia. Przeróżni sztukmistrze starają się zrobić wrażenie, że w przeszłości można coś zmienić. Tymczasem można tylko zmienić swój stosunek do niej.
- Teraźniejszości właściwie nie ma, bo każdy moment przyszły staje się natychmiast przeszłością, więc teraźniejszość jest tylko drżącym punktem między tym, co było, a tym, co będzie. (…) Przeszłość jest zamknięta, nic się już w niej nie zmieni. Przyszłość jest otwarta. Tylko w teraźniejszości dokonujemy wyboru, ale dotyczy on przyszłości, najbardziej niepewnej.
- Przyszłości jeszcze nie ma, jest tylko jako możliwość. Myśl o przyszłości napędza wszelkie ludzkie działania. Przyszłość kusi jednak nadmiernymi nadziejami lub przesadną trwogą. Wydaje się, że przyszłość powinna być zawsze lepsza, co bierze się z niezadowolenia lub nienasycenia tym, co jest. Tymczasem może być gorsza – co na to poradzić?
Czytający te słowa i piszący je – na podstawie życiowego doświadczenia (niezależnie od jego osadzenia na linii czasu) wiemy zbyt dobrze, jak bezcenny jest czas. Sekundy mogą się dłużyć, a lata przeskakują błyskawicznie. Nikt z nas nie może z absolutną szczerością wyznać, że jakiejś cząstki danego czasu nie zmarnował, a wielu (może większość) doskonale kojarzy te przedziały biografii, które uznajemy za najlepiej spożytkowane (subiektywnie i obiektywnie). Paradoksem może być fakt przeciekania czasu w przyjemnych okolicznościach i owocowanie czasu wykorzystanego z wysiłkiem.
- O ile przeszłość już wydaje się należeć do wieczności, o tyle przyszłość wydaje się być dowolna i przez to kusi, by ją opanować, zawłaszczyć w postaci wymyślonych formuł takich jak postęp, nowoczesność (…) lub choćby poznać przez wróżby czy zabiegi futurologii. Tak ostatnio popularne „wybieranie przyszłości” jest więc najczęściej ucieczką przed przeszłością lub przed teraźniejszymi wyborami.
- Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość niby istnieją, ale jakoś dziwnie, tak jakby ich nie było. Czas jest środowiskiem świata. Czy można sobie wyobrazić, że istniałby on bez czasu? Byśmy mogli zrzucić z siebie ciężar czasu? Czy możemy sobie wyobrazić, by zawsze było TERAZ? Możemy. I to jest najdziwniejsze.
- Święty Augustyn pisał: „To dzieciństwo moje już dawno umarło, a ja żyję. Ty zaś, Panie, żyjesz zawsze i nigdy w Tobie nic nie umiera”. Na tym właśnie chyba rzecz polega. Jeśli właściwie nie ma przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, to niby jesteśmy, niby żyjemy, ale gdyby nie wieczność, to by nas właściwie nie było.
Nie tylko zegarki i kalendarze uzmysławiają upływ czasu i jego niedającą się zakwestionować niezależność od nas. Nawet absurd dwukrotnej w ciągu roku „zmiany czasu” nie ma tu znaczenia. Zdecydowanie lepiej widzimy przesuwanie się koralików sekund, minut, godzin, dni, tygodni miesięcy, lat i dekad, rozglądając się wokół. Co, a właściwie kogo widzimy? Starszych i młodszych od nas – w rodzinie, wśród przyjaciół, znajomych, sąsiadów i obcych ludzi. Możemy wręcz nie zaglądać w różnorakie klepsydry czasu, bo w zupełności przesypywanie się ziarenek chwil, okresów i epok przypominają nam inni ludzie. I nigdy nie wiemy, w jakim punkcie linii czasu jest każdy i każda z nas.
Ludzie chcą panować nad innymi ludźmi. Usiłują okiełznać przyrodę i jej atmosferyczną zmienność czy żywioły. Zdaje się im, iż mogą bez konsekwencji decydować nawet o własnej naturze i wyrzekać się najgłębszych pokładów swojego pochodzenia. Zupełna niezależność czasu od człowieka jest jak tykanie starego zegara, który może za chwilę wybić godzinę dwunastą.
Krzysztof Kotowicz / www.kotowicz.pl
- TERAZ: Wojciech Roszkowski, Droga przez mgłę, Instytut Jagielloński, Warszawa, 2006
- POPRZEDNIO: Praca zbiorowa, 150 lat Pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim, publikacja pod redakcją Jerzego Organiściaka, Carbo Media, Kamieniec Ząbkowicki, 2024
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.