Już dzisiaj Gwardia zagra kolejny mecz TAURON 1. ligi siatkarskiej z MCKiS Jaworzno. Mecz o 18:00 w Hali Oribta. Jesteśmy #BliżejSportu, więc na kilka godzin #PrzedMeczem rozmawiamy z Mateuszem Biernatem – rozgrywającym wrocławskiej „Gwardii”.
- Wróciłeś do Polski po czterech latach spędzonych w Czechach. Jak oceniasz poziom tamtej siatkówki?
Dla polskiego kibica może to być rzeczywiście liga egzotyczna, ale przez te cztery lata siatkówka w Czechach się bardzo rozwinęła. Oczywiście, dla Amerykanów, Kanadyjczyków, Francuzów czy Serbów to nie jest liga pierwszego wyboru. Niemniej przez ostatnie lata trafiło do niej kilku naprawdę bardzo dobrych zawodników. W Czechach są cztery bardzo mocne zespoły, które grają w europejskich pucharach. Trzy z nich występują w Pucharze CEV, a mistrz kraju trafia do Ligi Mistrzów. W zeszłym roku Czeskie Budziejowice pokazały się w tych rozgrywkach z bardzo dobrej strony. Wygrali dwa mecze w grupie z Fenerbahçe, powalczyli z Itas Trentino. Porównując polską i czeską ligę nie mam pełnego obrazu. Nigdy nie grałem w PlusLidze, więc nie wypowiem się tutaj z autopsji. PlusLiga jest pewnie najlepszą ligą w Europie, więc trudno do niej porównywać ligę czeską.
- Skąd w ogóle pojawił się pomysł na wyjazd do Czech?
To temat „grany” przez mój macierzysty klub z Radlina. Kiedy grałem jeszcze w Nysie, prezes tego klubu zadzwonił do mnie i spytał, czy nie znam kogoś, kto byłby chętny zagrać w Ostrawie, bo szukają rozgrywającego i przyjmującego. Koniec końców pojechałem tam na trening. Mi się spodobało, ja się spodobałem, więc podpisaliśmy kontrakt. To była jedna z moich lepszych życiowych decyzji.
- Masz na swoim koncie wicemistrzostwo Czech. Czy czujesz, że ten wyjazd pozwolił ci się rozwinąć, zarówno jako człowiekowi, jak i jako siatkarzowi?
Na pewno dużo się zmieniło zarówno w moim podejściu do sportu, jak i w życiu. Tak naprawdę chyba w Czechach stałem się dopiero profesjonalnym siatkarzem. Zmieniło się moje patrzenie na sport, teraz radzę sobie zupełnie inaczej na każdej płaszczyźnie. Bardzo się cieszę z tej zmiany. Ostrawa pozwoliła mi się wybić, a w Libercu grałem już o jakieś wyższe cele. Jestem więc doświadczonym zawodnikiem i pod tym względem zmieniło się bardzo dużo.
- Jak porównałbyś kibiców w Czechach do tych polskich? Czy zainteresowanie siatkówką zwiększa się z roku na rok?
Wydaje mi się, że wszystko tam się rozwija bardzo harmonijnie. Razem z poziomem sportowym ta siatkówka staje się coraz bardziej interesująca. Mówię tutaj nie tylko o klubach, ale i szkoleniu młodzieży. Organizowane są bardzo fajne obozy dla dzieciaków. W przeliczeniu to pewnie jakieś 500-600 zł. Dzieci automatycznie zaszczepiają więc w swoich rodzicach to, by interesować się siatkówką. Oczywiście, że nie ma szans, by przebiła ona piłkę nożną, czy sporty zimowe. Zwłaszcza hokeja…
- Zgadza się, hokej jest przecież chyba sportem narodowym Czechów.
Dokładnie, wydaje mi się, że jest nawet przed piłką nożną. Oni na swoją piłkę nożną patrzą tak, jak my na naszą. Nie porównam zainteresowania meczami reprezentacyjnymi Polaków i Czechów, bo mija się to z celem, ale skupię się na lidze. Kiedy graliśmy mecze finałowe, to hale były wypełnione po brzegi. Kluby dokładały tyle miejsc, ile się dało. Zarówno w Budziejowicach, jak i w Libercu po 500 osób stało pod halą, bo nie każdy mógł wejść! To zainteresowanie było bardzo duże.
- Żyjemy w dziwnych czasach. Jak wyglądały kulisy twojego przyjścia do Gwardii? Czy wrocławianie byli jedyną opcją, czy rozważałeś inne kierunki po zakończeniu czeskiego etapu twojej kariery?
Sytuacja była bardzo specyficzna. Już od stycznia rozmawiałem z menedżerami, czy przygotowują dla mnie jakieś oferty we Francji lub w Niemczech. Niestety pewnie 80 % siatkarzy plany pokrzyżował koronawirus. Kluby około czerwca albo lipca wiedziały na czym stoją i z jakim budżetem przystąpią do następnych rozgrywek. Rozmawiałem z menadżerami i postawiłem na Wrocław. To była bardzo atrakcyjna propozycja zarówno patrząc na aspekt organizacyjny, siatkarski i finansowy. Z czystym sumieniem i radością podpisywałem tutaj kontrakt. Sądząc po tym jak wygląda dotychczasowo nasza gra i treningi w klubie, uważam, że to była bardzo dobra decyzja.
- Właśnie o grę chciałbym zapytać. Jak to jest być niepokonanym? Sześć meczów i sześć zwycięstw.
Tak, mamy sześć meczów zagranych i osiemnaście punktów. To nas buduje, ale tonuję tutaj hurraoptymizm. Naszym prawdziwym sprawdzianem będzie gra z tymi najlepszymi. Mieliśmy mieć za sobą już mecze z drużynami z Bydgoszczy i Lublina, ale pokonał nas wirus. Te sprawdziany przyjdą pod koniec listopada. Jeśli trzy z tych czterech meczy wygramy, to będzie sygnał dla całej ligi i całej Polski, że jesteśmy i walczymy. My osobiście nie chcemy pompować żadnych baloników. Inne zespoły zakontraktowały jeszcze większych siatkarzy, niech oni mają presję związaną z tym sezonem. Chcemy cieszyć się siatkówką, każdą akcją na parkiecie. Na razie jesteśmy zadowoleni z tego, co udało nam się wypracować. Na tabelę spojrzymy w marcu.
- Podsumowując. Oby pozostać w zdrowiu, bo jakość obroni się na parkiecie.
Myślę, że tak. Mamy mocny zespół, głębię składu i będziemy walczyć o to, żeby zaprezentować się jak najlepiej. Zdrowie jest najważniejsze, a jeśli ono z nami będzie, to z resztą sobie poradzimy.
Rozmawiał: Filip Macuda Foto: eWinner Gwardia Wrocław.
Komentowane 1