To nie był udany powrót do WKK Sport Center. Mimo dobrze zapowiadającego się początku meczu, ostatecznie miejscowi przegrali 98:105.
Sobotnie spotkanie rozpoczęli zestawieniem: Michał Jędrzejewski, Tomasz Prostak, Michał Sitnik, Jakub Patoka, Piotr Niedźwiedzki. Od pierwszych minut gospodarze narzucili swój styl gry w ataku, czyli szybko i agresywnie, co poskutkowało tym, że po sześciu minutach spotkania prowadzili już 20:7. Kłopoty rozpoczęły się od pierwszej trójki graczy ze stolicy (jej autorem był Piotr Pamuła).
Ofensywnie rywale zaczęli czuć się coraz pewniej w hali WKK Sport Center. Jak się później okazało to właśnie rzuty trzypunktowe, na które pozwalali rywalom, były ich zmorą. Pierwszą kwartę WKK wygrało 28:21. Jej ostatnia akcja (na której rozegranie mieli sekundę) mogła cieszyć oko – wybijający piłkę z atutu Jakub Koelner wypatrzył wybiegającego Michała Jędrzejewskiego, który zdobył dwa punkty spod kosza.
Druga odsłona meczu była już zdecydowanie bardziej wyrównana. Obie ekipy poszły na wymianę ciosów. Problemy zaczęły się w momencie, gdy na koncie graczy z Wrocławia pojawiało się coraz więcej fauli osobistych. Ich atak przez całe spotkanie ciągnął Piotr Niedźwiedzki, a drugą ćwiartkę meczu w tym elemencie rozegrał także Tomasz Prostak. To pozwalało wierzyć, że ofensywnie będą się trzymać w tym meczu. Rywale po trójkach Patryka Gospodarka i Marcina Marchoffa wyszli na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie. Wówczas wrocławianie nie dali jeszcze powiększyć przewagi i przed przerwą udało im się doprowadzić do wyniku 53:52.
Otwarcie trzeciej kwarty wskazywało na to, że będzie zacięcie, ale pod kontrolą. Boisko z powodu pięciu przewinień musiał opuścić Szymon Kiwilsza. Moment krytyczny dla WKK, a wydaje się, iż przełomowy dla Dzików Warszawa, nastąpił na dwie minuty przed końcem tej partii spotkania. Rywalom dość szybko udało się wypracować dziesięciopunktową przewagę.
Ostatnia odsłona meczu to przede wszystkim uważanie na limity fauli, a przed czasem właśnie z tego powodu z parkietu zeszli Jakub Koelner, Michał Sitnik i Michał Jędrzejewski. To rywale narzucali swój styl gry, na który w sobotnim spotkaniu wrocławianie nie mieli odpowiedzi. Gracze z Warszawy byli świetnie dysponowani zza łuku – 15 celnych rzutów na 25 prób (dla porównania: my 6/19). Ławka dała WKK zaledwie 17 punktów przy 42 przeciwników. Byli za to lepsi w pomalowanym (57,1% przy 46,4% graczy ze stolicy). Obie ekipy wymusiły po 28 fauli.
Sam mecz był przyjemny dla oka – padało wiele rzutów (co oddaje wynik końcowy), było dużo męskiej, ostrej gry, mecz był bardzo dynamiczny. Indywidualnie wśród gospodarzy należy wyróżnić Piotra Niedźwiedzkiego, autora 28 punktów, 9 zbiórek, 7 wymuszonych fauli i 2 bloków; EVAL 27. Double-double popisał się Jakub Patoka (16 punktów, 10 zbiórek) do tego dołożył 3 asysty; EVAL 26. Michał Sitnik dołożył od siebie 15 punktów, 4 zbiórki, 4 asysty i 6 wymuszonych fauli; EVAL 15.
Teraz WKK Wrocław czeka wyprawa na północ kraju. Okazja do sprawdzenia, czy znów – wzorem sprzed roku – będą świetnie prezentującą się drużyną na wyjazdach, już w najbliższą sobotę w Kołobrzegu. Mecz zapowiada się o tyle ciekawie, że Czarodzieje z Wydm mają za sobą dwie przegrane na początek ligi, a skład na papierze wygląda na co najmniej na fazę play-off.
- WKK WROCŁAW – DZIKI WARSZAWA 98:105 (28:21, 25:31, 22:33, 23:20)
- WKK: Niedźwiedzki 28, Patoka 16, Sitnik 15, Prostak 14, Jędrzejewski 8, Kiwilsza 7, Rutkowski 5, Koelner 5, Uberna 0, Matusiak 0, Żebrok 0
- WARSZAWA: Pamuła 20, Gospodarek 18, Krefft 17, Dębski 14, Wojtyński 13, Marchoff 11, Grochowski 4, Nowerski 4, Koźluk 4, Tokarski 0, Zozuń 0
Relacja i foto: Weronika Marek
Komentowane 1