Wczorajszej soboty o godzinie 12:00, w kameralnym obiekcie Ślęzy Wrocław na Kłokoczycach miał odbyć się mecz 7. kolejki ekstraligi pomiędzy Śląskiem Wrocław, a Olimpią Szczecin. Miał…, bo w jego rozegraniu przeszkodziła… ulewa.
Mimo, iż rzęsisty deszcz lał we Wrocławiu już na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem spotkania, PZPN nie podjął decyzji o jego przełożeniu. O godzinie 8., gdy pojawiliśmy się przy boisku przygotowując się do transmisji z tego meczu, stała na nim woda. Wtedy oczywistym wydawało się, że spotkanie nie dojdzie do skutku. Jednak na oficjalną informację o jego odwołaniu trzeba było czekać, aż do godziny 14.
Co dziesięć minut w kuluarach zmieniały się decyzje czy mecz zostanie rozegrany, czy też nie. W sytuacji, gdy boisko jest zalane, można było mieć nadzieje, że klub – choć nie zapewnił odpowiedniego obiektu dla najwyższej kobiecej klasy rozgrywkowej – ma procedury, które zastosuje w sytuacji kryzysowej. Śląsk Wrocław najpierw podjął kontrowersyjną decyzję o tym, że zawodniczki mają grać na obrzeżach Wrocławia na murawie, która nie ma drenażu. Następnie jako boisko zastępcze klub zaproponował obiekt przy ulicy Oporowskiej. Okazało się, że jest ono zajęte przez juniorów.
Na najbardziej kontrowersyjny pomysł musieliśmy jeszcze poczekać. Co ciekawe wstępną zgodę na przeprowadzenie meczu pod balonem na Kłokoczycach wyraził Polski Związek Piłki Nożnej. Następnie okazało się, że akceptacji na rozpoczęcie meczu nie wyraża sędzia, bo stojące za liniami końcowymi bramki znajdują się zbyt blisko murawy.
Skoro jesteśmy #BliżejSportu, wypada nam zadać nam pytanie: czy wyobrażają sobie Państwo poważny mecz piłkarski pod balonem i czy kogoś tutaj, aby nie poniosło? Czy wyobrażają sobie Państwo, żeby Krzysztofowi Mączyńskiemu, Israelowi Puerto oraz Waldemarowi Sobocie zaproponowano balon zamiast boiska?
Sytuacja zakończyła się z przytupem! Pracownicy obiektu mieli wynieść z niego kilka bramek co skończyło się uszkodzeniem bramy, przez którą musieli przejść. Wtedy ostatecznie zaniechano próby kontynuowania doprowadzenia meczu do skutku. Przed godziną 15. wszyscy rozeszli się do domu.
To jak często zmieniana była decyzja jest szokujące nie tylko dla nas, ale i dla wielokrotnej reprezentantki Polski Marty Cichosz, która opowiedziała nam o swoich odczuciach.
Jak oceniasz dzisiejszą sytuację?
Myślę, że wiele osób powinno zastanowić się nad tym kto rządzi tym wszystkim. Moim zdaniem są to sytuacje niedopuszczalne, żeby mecz ekstraligi odbywał się pod balonem, bo jest nacisk z PZPN-u, aby mecz się odbył i nie było konieczności przekładania go. Sędziny dwa razy powiedziały, że w takich warunkach mecz nie może się odbyć, jednak obserwator chciał zrobić wszystko, by tak się stało. Całe szczęście, że ta nieszczęsna brama się zepsuła (przez którą mieli wynieść bramki). Ciekawa jestem czy gdyby taka sytuacja pojawiła się w ekstraklasie mężczyzn to Legia Warszawa przy zalanym boisku zagrałaby na balonie? To kolejna sytuacja, która pokazała jak bardzo piłka nożna kobiet jest amatorska w naszym kraju i prędko się to nie zmieni. Szkoda tylko dziewczyn, które traktują to profesjonalnie…
Twoim zdaniem to wierzchołek góry lodowej problemów jakie towarzyszą piłkarkom na co dzień?
Tak… Dużo dziewcząt nie mówi tego, co się dzieje w środku. Ciągle wierzą, że coś się zmieni, albo ktoś bardzo dobrze mydli im oczy. Jednak mam kontakt z wieloma piłkarkami, więc wiem co się dzieje w środku tego wszystkiego. Szybko się to nie zmieni, ponieważ złe osoby tym kierują. Gdyby taka sytuacja jak dziś wystąpiła u facetów odwołaliby zwyczajnie mecz i przenieśli go na inny termin. Tutaj uparcie chcieli, by się odbył na balonie. To jest podejście amatorskie i właśnie tak traktuje się piłkę kobiecą w Polsce. Nikt nigdy nie dopuściłby meczu ekstraklasy mężczyzn na balonie. Nikt by nie wpadł nawet na taki pomysł!
Jakie są największe bariery w kobiecym futbolu?
Najczęściej wszystko rozchodzi się o pieniądze. Męska piłka przynosi korzyści, klubom jak i władzom PZPN-u. Kobieca piłka nie przynosi zysku, więc jest na szarym końcu. Dla mężczyzn udostępnią więcej obiektów do gry, kobiety grają tam, gdzie akurat jest jakaś wolna chwila i mogą wejść na obiekt.
Czy między innymi dlatego przestałaś grać? Czy dlatego tracimy największe talenty, a potem przegrywamy z Czeszkami 0:2 w Bielsku Białej?
Skończyłam grać, bo miałam dość braku profesjonalizmu w każdym aspekcie. Denerwowało mnie lekceważące podejście zarządu do zawodniczek. Piłkarki mają robić dla klubu wszystko, a klub nie do końca to robił. Kończąc grać w piłkę podjęłam swoją najlepsza decyzje życiową, której nie żałuję. Śląsk Wrocław chyba chce to zmienić. Mówię „chyba”, bo ta sytuacja nie podobała mi się. Gdyby dotyczyła mężczyzn byłaby afera na pół Europy. Tak się zastanawiam. Czy zawodniczki Śląska naprawdę nie mogą grać przy ulicy Oporowskiej? Skoro dziewczyny są pod Śląskiem to powinny grać tez na ich boisku, a nie boisku Ślęzy.
Dariusz Nowakowski