Wracamy do sprawy wrocławskiego „Bekacza”, który zasłynął z uprzykrzania życia kobiet w komunikacji miejskiej i na przystankach. We wtorek, 27 lipca, odbyła się kolejna już rozprawa Piotra L. Przed Sądem Rejonowym dla Wrocławia Fabrycznej zeznawały dwie kobiety.
34-latek ma na swoim koncie kilka nieprzyzwoitych sytuacji na przystankach MPK oraz w tramwajach i autobusach komunikacji zbiorowej. Zarzuca mu się zaczepianie kobiet, wyzywanie ich, plucie, bekanie, a nawet groźby.
CZYTAJ TAKŻE: „Bekacz” krąży po Wrocławiu – być może zaraża spotykanych ludzi
Prokuratora zarzuca mu szereg przestępstw. W kwietniu ubiegłego roku miał on grozić Michałowi M. zakażeniem chorobą zakaźną, od kwietnia do listopada wulgarnie i publicznie znieważał Anetę R., a we wrześniu i październiku publicznie znieważał oraz groził uszkodzeniem ciała Dominice N. i Monice P.
Siedziałam w tramwaju i nagle usłyszałam głośne bekanie. W tramwaju nie było dużo ludzi. Spojrzałam i natrafiłam na wzrok tego mężczyzny. Zaczął charczeć i obłapiać mnie wzrokiem. Kiedy miałam już wysiadać, poszłam na koniec tramwaju, a on ruszył za mną. Po wyjściu zaczął biec, na szczęście zdążyłam uciec – relacjonowała nam w ubiegłym roku nasza Czytelniczka.
Podczas wczorajszej rozprawy oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Złożył je jednak w postępowaniu przygotowawczym. Piotr L. odniósł się wówczas jedynie do zarzutu grożenia nożem Monice P. Jego zdaniem to kobieta groziła mu użyciem gazu, dlatego on powiedział, że ma nóż, chociaż faktycznie go nie miał.