- W pracy policyjnej często bardzo ważna jest szybkość działania. Wykazali się nią dyżurni z jednostki na wrocławskich Krzykach. Do ich komisariatu zgłosił się spedytor-pracownik jednej z firm transportowych działających na terenie całej Europy. Mężczyzna poinformował funkcjonariuszy, że skontaktował się z nim jeden z kierowców, który aktualnie przebywa na terenie… Hiszpanii.
Mężczyzna miał się skarżyć na złe samopoczucie, silny ból w klatce piersiowej oraz trudności z oddychaniem. Te objawy mogły sugerować problemy kardiologiczne, które zawsze wymagają natychmiastowej pomocy medycznej. Wrocławscy mundurowi od razu po przyjęciu zgłoszenia skontaktowali się z Biurem Międzynarodowej Współpracy Policji Komendy Głównej Policji, które zajmuje się koordynowaniem kontaktów pomiędzy stróżami prawa na całym świecie.
Przekazali dalej informacje otrzymane od zgłaszającego, które zawierały m.in. możliwe miejsce przebywania potrzebującego pomocy mężczyzny. Miał znajdować się w okolicy hiszpańskiej stolicy, a wcześniej kierować się w stronę Walencji. Wszystkie uzyskane dane zostały przekazane do funkcjonariuszy z Półwyspu Iberyjskiego, którzy rozpoczęli namierzanie ciężarówki z polskim kierowcą.
Po kilkudziesięciu minutach do wrocławskich policjantów przyszła zwrotna odpowiedź od hiszpańskiego Biura Interpolu. Ciężarówka wraz z kierowcą została namierzona przez lokalnych funkcjonariuszy w samą porę. Do mężczyzny, który siedział w szoferce została wezwana karetka pogotowia. 70-latek został przetransportowany do jednego z madryckich szpitali, gdzie została mu udzielona dalsza pomoc medyczna. Ta sytuacja pokazuje, jak ważna jest błyskawiczna reakcja, kiedy ktoś potrzebuje pomocy. Nawet w takim przypadku, w którym ta osoba znajduje się kilka tysięcy kilometrów dalej. Wykazali się nią zarówno policjanci ze Ślężnej, jak również pracownik firmy transportowej, który nie zbagatelizował telefonu od pracownika i jak najszybciej poinformował o tym wrocławskich mundurowych. Jak widać dobra wola i chęć niesienia pomocy nie zatrzymają żadne granice.
- Funkcjonariusze, którzy na co dzień służą we Wrocławiu, nie raz pokazali, że ich praca nie ogranicza się jedynie do godzin spędzonych w mundurze. Nawet jeśli już nie mają go na sobie, to nie znaczy, że zapominają, jaki zawód wykonują, bo ich celem jest pomoc drugiemu człowiekowi.
W czasie wolnym od służby, dwoje z wrocławskich policjantów było świadkami niebezpiecznego zdarzenia drogowego, zareagowali tak, jakby byli tego dnia w pracy. Sytuacja wydarzyła się na parkingu przy jednym z marketów na terenie Oleśnicy. W pewnej chwili samochód osobowy potrącił poruszającą się po nim kobietę. Świadkami tej sytuacji było małżeństwo wrocławskich policjantów. Funkcjonariuszka służy na co dzień w Komisariacie Policji Wrocław-Fabryczna, natomiast jej małżonek jest kierownikiem Ogniwa Przewodników Psów Służbowych. Oboje są instruktorami pierwszej pomocy. Dlatego można śmiało stwierdzić, że ta dwójka znalazła się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.
Policjanci bezzwłocznie przystąpili do zabezpieczenia miejsca zdarzenia oraz pomocy poszkodowanej kobiecie. Przekazali dyspozytorowi numeru 112 informacje o stanie rannej osoby oraz przeprowadzili badanie pod kątem urazów, jak również zadbali o bezpieczeństwo psychiczne i do przyjazdu ratowników, kontrolowali stan kobiety. Kiedy na miejsce przybyła karetka pogotowia, a także patrol policjantów z oleśnickiej komendy, wtedy wrocławscy funkcjonariusze mogli przekazać wszystkie informacje o zdarzeniu, a przede wszystkim opiekę nad poszkodowaną. Kobieta została przetransportowana do szpitala i ze wstępnej diagnozy wynikało, że na szczęście nic poważnego jej się nie stało.
Obie opisane sytuacje pokazuje, że bycie policjantem nie kończy się na wypełnianiu procedur czy na godzinach służby. Odpowiednie zachowania i reakcja na możliwe zagrożenie jest wpisane w DNA funkcjonariuszy w niebieskich mundurach.
Poprzez: KMP Wrocław