Sparta Wrocław zdobyła wczoraj srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski na żużlu. Osłabieni Spartanie musieli uznać wyższość Motoru Lublin, który dokończył dzieła wygrywając 35:55 na Stadionie Olimpijskim. Po meczu prezes WTS-u, Andrzej Rusko, skomentował spotkanie w Magazynie Żużlowym Canal+ i opowiedział o planach na przyszłość.
Brak Macieja Janowskiego, kontuzje Piotra Pawlickiego, Taia Woffidena, a jak się również po wczorajszym meczu okazało Artema Łaguty, niemalże pozbawiły wrocławian szans na podjęcie walki w finałowym starciu z Motorem Lublin. W Magazynie Żużlowym na Canal+ swojego komentarza udzielił wieloletni prezes klubu, Andrzej Rusko.
– Nie odczuwaliśmy dzisiaj większej presji, bo byliśmy w pewnym sensie usprawiedliwieni. Jechaliśmy mocno osłabieni i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy niewielkie szanse na wygraną. Chcieliśmy się jednak postarać dla kibiców, ale także sponsorów oraz miasta, o jak najlepszy wynik – mówił prezes Sparty Wrocław.
Rusko ma świadomość, jak ciężką sytuację kadrową miała Sparta przed tym spotkaniem i z pokorą przyjął taki rezultat finałowego pojedynku. Nie omieszkał jednak użyć kilku gorzkich słów wobec Taia Woffindena, który do zawodów przystąpił z urazem. Jak przyznał sam Brytyjczyk przed startem zawodów: „nie powinno go dzisiaj być na torze”.
– Proszę mi wierzyć, Tai jeździł wczoraj na treningu z blokadą. Nie zgłosił żadnych problemów. Lekarz, który to robił to wybitny anestezjolog, który wie co robi – mówił prezes Sparty.
– Wydaję mi się, że niepotrzebnie Tai się tym chwali i chce zrobić z siebie bohatera. Nie rozumiem tego. Gdyby wystartował w Lublinie dwa tygodnie po kontuzji, to wtedy rzeczywiście uznałbym to za męską decyzję z jego strony, natomiast kiedy on to robi po trzech tygodniach i w tych okolicznościach nie jest to nic niezwykłego. Wielu zawodników jeździło z kontuzjami barku czy obojczyka – ostro ocenił postawę Woffindena Andrzej Rusko.
Uraz Woffindena podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff niepokoił fanów Sparty przed finałowym dwumeczem z Motorem. Brytyjczyk walczył z czasem o to, aby móc wystąpić chociaż w meczu rewanżowym, co ostatecznie się udało. Tajski ambitnie rozpoczął zawody i walczył o każdy centymetr toru. Wygrał w swoim pierwszym starcie, w drugim przywiózł „jedynkę” z bonusem, jednak po biegu siódmym zakończył swój występ po bardzo groźnie wyglądającym upadku, gdy zahaczył o tylne koło jednego z rywali i stracił kontrolę nad motocyklem. Niezbędna była interwencja karetki pogotowia.
Na torze zabrakło Macieja Janowskiego, który leczy złamaną nogę. Po meczu wyszło na jaw, że również Artem Łaguta nie był w pełni sił, bowiem we wtorek złamał rękę podczas treningu.
– Teraz już jest to zupełnie jasne, że i Woffinden i Łaguta nie byli w pełni zdrowi. Jeszcze raz powtarzam, to są decyzje zawodników. Artem miał we wtorek problemy, przewrócił się na crossie i ma złamanie. Sam podjął decyzję, to była jego decyzja, że on pojedzie. Powiedział, że nie z takimi kontuzjami już jeździł, że zrobi to dla kolegów, dla kibiców – wyjaśniał prezes.
– Gdyby podejmowali za duże ryzyko, to ja nie pozwoliłbym na to – dodał Rusko.
W Magazynie Żużlowym pojawił się także wątek dopingu fanów żołto-czerwonych, którzy pomimo niezwykle niekorzystnych wydarzeń, do samego końca dopingowali swoich ulubieńców.
– Ja chciałem jedną rzecz powiedzieć, że kibice wrocławscy są fantastyczni. Niewielu znam kibiców, którzy przy takim wyniku byliby w stanie tak kibicować. Ja ciągle powtarzam, że półfinał z Toruniem wygraliśmy dzięki wsparciu fanów. Przy tych kontuzjach, ja od 40 lat pracuje przy żużlu, to nie widziałem takiego wsparcia kibiców dla tej drużyny, która była przetrzebiona kontuzjami – podziękował fanom prezes klubu.
Na koniec pojawił się wątek odejścia Andrzeja Rusko z WTS-u. Przypomnijmy, że Rusko jest w klubie od lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Po upadku WKM Sparty Wrocław założył obecnie działający klub – WTS Wrocław. W 1995 roku był także organizatorem pierwszego turnieju z cyklu Grand Prix na polskiej ziemi. Jak widzi swoją przyszłość sam prezes?
– Żużel jest naszą pasją. My też normalnie jeszcze pracujemy zawodowo mimo tych lat. Krysia ciągle mówi, że to już trzeba powoli dać sobie spokój, a za chwilę znowu ciągnie ją do pracy. Przez ostatnie trzy dni obserwowaliśmy przygotowania do tego finału, rozkładanie nowego podium oraz całej uroczystości. Krysia wracała do domu po 14 czy 16 godzinach, brała prysznic, a o 6 rano już była znowu gotowa do pracy! – opowiada Rusko.
– Jedna z prób technicznych odbyła się dzisiaj o 4 nad ranem! Mamy to nawet na nagraniu. Ale my nie narzekamy, przecież sami podjęliśmy się tego zadania. Szykujemy się do odejścia od paru lat, ale chcielibyśmy, aby ktoś kto przejmie klub zachował jego ciągłość. Sparta jest naszym dzieckiem, nie chcemy go zostawić samemu sobie. Ciągle się rozglądamy – zakończył wypowiedź Andrzej Rusko.