Już jutro reprezentacja Dolnego Śląska rozegra pierwszy mecz w strefowej części turnieju UEFA Region’s Cup. To mistrzostwa Europy dla amatorów, czyli piłkarzy – w przypadku Polski – grających w IV ligach i niżej. Z prezesem Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej porozmawialiśmy nie tylko o tych rozgrywkach, ale także o problemach pustych boisk, braku mody na piłkę nożną, braku sędziów piłkarskich i trenerów. To długi i szczery wywiad o tym jak wygląda piłka nożna w Polsce. Także piłka nożna amatorska, czyli ta, od której wszystko się zaczyna.
Dolny Śląsk po raz kolejny okazał się najlepszy na krajowym podwórku w turnieju UEFA Region’s Cup. W tym tygodniu rozpoczynamy drugi etap zmagań, ale wróćmy do tego co działo się w Polsce. Jak Pan podsumuje krajowy etap? Kolejny raz udało się awansować w dobrym stylu.
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie wszystkie związki wojewódzkie biorą udział w rozgrywkach, bo regulamin jest obecnie tak stworzony, że jest to turniej dobrowolny. Z tego przywileju skorzystał jeden związek – warmińsko-mazurski – który się nie zgłosił. Piętnaście innych związków wzięło udział, byliśmy podzieleni na cztery makroregiony, gdzie rywalizowaliśmy o mistrzostwo makroregionu. Potem spotkaliśmy się w Wielkopolsce, by rozegrać turniej finałowy i szybko wyłonić mistrza Polski, bo UEFA przyspieszyła w tym roku z organizacją eliminacji. Jeszcze bez naszego udziału rozlosowali naszą grupę. Wiedzieliśmy, że na koniec sierpnia musimy szybko startować do Rygi, aby rozegrać tam turniej strefowy eliminacji Region’s Cup.
Nasze przygotowania od wielu lat są niezmienne, są profesjonalne. Mamy dobry dobór trenerów, w tym roku już do finału w Wielkopolsce zespół prowadził Grzegorz Borowy. Ja też zaznaczałem, że to jest pierwszy przypadek, kiedy zawodnik i dodatkowo kapitan reprezentacji z ostatniego mistrzostwa Europy, został trenerem.
To taka symbolika.
Symbolika, ale nie pomyliliśmy się, bo Grzesiu bardzo dobrze to wszystko poprowadził. Był obudowany starszymi, bardziej doświadczonymi kolegami, ale jego był główny głos. Fajnie to wyszło. Takie motywy robimy też w przypadku mistrzostw polski oldboyów, bo tymi rozgrywkami zarządzał będzie Janusz Kudyba i Roman Kujawa, którzy wcześniej prowadzili Region’s Cup. Makroregion i finały wygraliśmy w dobrym stylu, bo przecież nie straciliśmy ani jednej bramki. Trzeba podkreślić, że Wielkopolska, czyli region który czuje piłkę nożną, dobrze przygotowała te rozgrywki. Boiska były dobrze przygotowane, brakowało mi trochę medialnego obudowania tego wydarzenia. W kraju nie zwracamy na te rozgrywki większej uwagi, a trzeba wszystkim przypomnieć, że to są rozgrywki, które w Polsce stanowią 99% polskiej piłki. Amatorska piłka – 99%, zawodowa piłka nożna – 1%. Takie są proporcje.
Wszyscy zawsze mówią, że od amatorki się zaczyna.
Tutaj brakowało skautów, czy ludzi chcących podpatrzeć tych zawodników. Przypomnę, że Arek Piech, czy Janusz Gol wzięli się z Region’s Cup. Potem grali w Ekstraklasie. Teraz nikogo nie było, nikt tych finałów nie obserwował. Trochę to smutne, bo potem mówią, że brakuje piłkarzy. No to przyjedźcie i zobaczcie. To są chłopcy, których można wyciągnąć. Nie płaczcie, że nie ma piłkarzy, bo oni są, tylko trzeba po nich sięgnąć. Niektórzy wolą jeździć i brać starych Słowaków, czy Czechów.
Rozmawiałem z Dariuszem Parossą z trzecioligowej Ślęzy Wrocław. Zwrócił na to uwagę, że wielu zawodników niższych lig nawet nie dostało szansy od zespołów z klas rozgrywkowych wyżej, a naprawdę mieli potencjał by gdzieś w piłce zajść.
Wystarczy wyciągnąć rękę, ale nasi menedżerowie wolą potem płakać, że ich nie ma. No to gratuluję podejścia. W amatorskiej piłce są piłkarze, ale trzeba ich gdzieś zauważyć, dać im szansę.
Jakie są nastroje przed turniejem w Rydze? Jesteście faworytami?
Zawsze były mistrz Europy stawiany jest w roli faworyta i tak też pewnie w ocenie UEFY i naszych rywali będziemy oceniani. UEFA bardzo pieczołowicie przykłada się do tego turnieju, jest on profesjonalny. Są sędziowie, którzy potem robią karierę w ligach europejskich. Niedocenianie przez federacje krajowe nie jest dobre, ale docenia to UEFA. Są to najważniejsze rozgrywki w Europie drużyn amatorskich. Przyszykowaliśmy zmianę terminarza, aby ułatwić przygotowania. To trudny sezon, więc kluby mogą trochę marudzić, ale zrobiliśmy to najłagodniej jak się da. Trzecia kolejka, która pokrywa się z meczami rozgrywek w Europie została przeniesiona na późną jesień. Zespoły zagrają 26 i 27 listopada.
Zwłaszcza, że IV liga może grać wtedy, kiedy jest mundial.
Dokładnie. Kolejka poprzedzająca zgrupowanie też została trochę zmodyfikowana. Mecze rozegraliśmy w sobotę, aby zawodnicy mieli też więcej czasu na odpoczynek. Wszystko to, co mogliśmy zrobić, to zrobiliśmy. W Rydze spróbujemy znaleźć się w ósemce najlepszych drużyn w Europie.
Poprzednie mistrzostwo zdobyliście za pana kadencji w roli wiceprezesa PZPN-u. Czuje pan, że teraz – pod nową władzą w Polskim Związku Piłki Nożnej – coś się zmieniło w kwestii postrzegania Region’s Cup? Tak jak pan powiedział – reprezentujecie jednak region, ale też kraj.
Oczywiście, że tak. Będąc wiceprezesem PZPN-u miałem też zupełnie inne możliwości – marketingowe, biznesowe – i z tego korzystałem. Teraz nie odczuwam takiej dobrej opieki.
Z czego to wynika?
Nie wiem. Samo stworzenie tego regulaminu, że nie musisz wystawiać drużyny…to deprecjonowanie zdobycia mistrzostwa Polski w piłce amatorskiej. Nie podoba mi się to i będę o tym zawsze głośno mówił. Regulamin dla mnie stanowi coś w stylu: „chcesz to pojedziesz, nie chcesz to nie pojedziesz”. No nie. Mistrzostwa Polski to mistrzostwa Polski. Albo wszyscy albo nikt. Niektóre związki nie potraktowały tego turnieju poważnie. Wychodzimy na mecz w lubuskim, a tam na boisko wychodzi trzech piłkarzy na krzyż, to przepraszam bardzo: gdzie my jesteśmy? Piłka amatorska jest jedną z najważniejszych i jeśli ktoś jej nie szanuje, to niech nie narzeka że na górze nie ma kim grać.
To jest to, o czym wielokrotnie rozmawialiśmy. Jesteśmy krajem, który ma prawie 40 milionów mieszkańców, a brakuje piłkarzy. Od tego przecież się zaczyna.
Jesteśmy w ciemnej, brzydko mówiąc, dziurze. Na 40 milionowy kraj to mamy 0,6-0,8 promila uczestnictwa w piłce nożnej. To widać, że kluby w niższych klasach rozgrywkowych rezygnują nie z braku środków, boisk, tylko rezygnują dlatego, że nie ma kto grać. To bardzo smutne. Nie mówię o Niemcach – naszych zachodnich sąsiadach, gdzie związek obszarowo ma trzy razy więcej klubów niż Dolnośląski Związek Piłki Nożnej. My mamy 700 klubów, a powiedzmy bawarski ma ponad 2000. O czym mowa?
Widziałem, że robiliście teraz też zapisy, które zostały przedłużone, na kurs UEFA B. Brakuje nie tylko piłkarzy, ale też trenerów.
Trenerów brakuje, też brakuje chętnych do zagospodarowania pustych boisk. Największą fachowość powinniśmy skierować do zespołów dziecięco-młodzieżowych. Kolejny zarząd PZPN-u uzdrawia polską piłką i kolejnemu się to nie udaje.
Zwłaszcza, że można stworzyć narzędzia – przykład Szkoły Trenerów w Białej Podlaskiej – ale bez chęci ludzkiej nigdzie się nie zajdzie.
Brakuje czasami lidera, który zbierze wokół siebie grupę ludzi. To widać na małych, amatorskich boiskach. Kiedy jest fajny trener, fajny lider to nie ma problemu ze zbudowanym przez siebie zespołem. Chcą grać w tę piłkę, też dla niego. Są też niestety zespoły, które borykają się z problemem „gołej jedenastki”, czy mają problem by dograć sezon. Tak nie powinno być.
Jeździ pan po Dolnym Śląsku. Widać wiele niezagospodarowanych boisk, o których pan wspomniał wyżej. Nie ma tej mody na piłkę nożną. Z czego to wynika?
Miejsc jest dużo. Na Dolnym Śląsku wyliczyłem kiedyś 100 takich pustych boisk. To jest niepokojące. Rozmawiałem też z osobami, które kiedyś zajmowały się ożywianiem takich miejsc. Człowiek, lider – to jest kluczowe. Samorządy są przychylne, znajdą środki by pomóc, ale brakuje liderów. Takich wolontariuszy danych miejscowości. My też przegięliśmy mówiąc, że to musi być trener. Nie – lider, który ma umiejętności przyciągania do siebie dzieci, rodziców. Jako związek nie mamy możliwości wskazania – o, Wojtek będzie tam trenerem. Jeśli się pojawi taki lider, to my chętnie pomożemy. Ze sprzętem, piłkami, wsparciem merytorycznym, damy know-how, ale muszą być chęci. Teraz zaprosił mnie burmistrz Kątów Wrocławskich, który chce ożywić trzy boiska. My też marzymy, by powoływać takie gminne akademie piłkarskie w oderwaniu od klubów seniorskich. Gminne, wiejskie, miejskie akademie w oderwaniu od klubów miałyby się zajmować tymi dziećmi. To może wypalić. W IV lidze będzie już obowiązek posiadania trzech drużyn młodzieżowych. Zobaczymy, jak to się uda.
To też pokazanie, że Dolny Śląsk to nie tylko Śląsk Wrocław, Zagłębie Lubin, Miedź Legnica, czy Chrobry Głogów.
To jest 700 klubów, w każdej miejscowości. Mapa jest na bieżąco aktualizowana. W różnych związkach różnie to wygląda, więc cieszę się, że ten potencjał u nas się nie zmniejsza. Myślę, że co roku przybywa nam tych drużyn – też drużyn młodzieżowych. To dobry prognostyk. Chcemy też, by te 100 pustych boisk się zapełniło. Będziemy robić wszystko, by to się stało. Są chęci samorządów, więc ja na pewno na każdy gwizdek pojadę i będę rozmawiał. Mamy też pomysł, by na konwentach samorządowych, gdzie spotykają się wójtowie, burmistrzowie, był obecny przedstawiciel piłki nożnej. Jest boisko, oświetlenie, drenaż, budynki – dajcie nam szansę, poszukajmy wspólnie lidera. Niech ten sołtys wsi poszuka wśród swoich ludzi człowieka. My go chętnie za darmo wyszkolimy, ale żeby to boisko żyło. Zróbmy to dla dzieci, nie musi być to nawet dla drużyn seniorskich. Dla dzieci, dla przyszłości.
Przechodząc do piłki profesjonalnej – czuje pan dumę, że w tym sezonie w Ekstraklasie Dolny Śląsk jest reprezentowany najliczniej?
Gdyby Chrobry Głogów doskoczył to byłyby nawet cztery drużyny. Szkoda troszkę, że nam Polkowice spadły, ale dajemy radę. Profesjonalna piłka ma się dobrze. Korzystamy również z możliwości stażów trenerskich, gdzie trenerzy amatorzy korzystają z wiedzy w profesjonalnych klubach.
Kluby mogą liczyć na wsparcie także w sprawie staży zagranicznych?
Kiedyś to robiliśmy, wysyłaliśmy trenerów do Brandenburgii, ale odbywało się to na poziomie piłki amatorskiej. Kluby profesjonalne korzystają z własnych możliwości, kontaktują się bezpośrednio i wysyłają tych trenerów.
Wracając do tego, co przed nami. Wiadomo już, gdzie będzie w tym sezonie rozgrywany turniej finałowy Region’s Cup?
Region’s Cup jest rozgrywany w systemie dwuletnim. Teraz gramy eliminacje strefowe i w czerwcu 2023 zagramy wśród tej ósemki finałowej. Miejsce jeszcze nie jest znane.
Jak duże musiałyby być koszty, by coś takiego mogło zostać zorganizowane w Polsce? Czy myśleliście o tym, że będąc dobrym regionem pod względem poziomu, warto byłoby ten region promować poprzez organizację?
Myśleliśmy o tym, bo to nie jest trudne. Patrząc przez pryzmat tych dwóch finałów – w Bułgarii – w miejscowości Sliwen – dużo mniejszej od Wrocławia. Myślę, że moglibyśmy to zrobić i kto wie, czy jeśli wyjdziemy z grupy na Łotwie, to może wystąpimy z prośbą o organizację finałów. Byłoby to takie zwieńczenie. Może by się udało też wygrać na własnym terenie.
Organizacja spoczywa wtedy na was, czy pomoc niesie też samorząd?
Tutaj bardzo organizatora wspiera UEFA. To jest ich turniej, a my jesteśmy tylko organizatorem. Nie byłoby żadnego kłopotu. Mamy boiska, mamy hotele, logistykę – na pewno byśmy sobie z tym poradzili.
Zawrzało ostatnio na Twitterze a propos koszulek i ich koloru.
Były redaktor Michał Guz, który zawsze mówi, że powinniśmy grać w naszych regionalnych kolorach.
To byłoby do zrobienia w przyszłości?
Byłoby do zrobienia, bo projekty są już gotowe i z tym nie byłoby kłopotu. Jest jeden problem – chłopcy oprócz Dolnego Śląska chcą reprezentować Polskę, bo jesteśmy mistrzem Polski. Poprosili nas wprost byśmy grali w koszulkach biało-czerwonych. Nie mamy z tym kłopotu, na pewno w tych regionalnych strojach też kiedyś zagramy, ale na strefę pojechaliśmy w koszulkach reprezentacyjnych. Michał to bardzo podkreśla. Ja też jestem regionalistą, kocham Dolny Śląsk i wiem, że te koszulki byłyby wskazane, ale muszę też uszanować wolę naszych zawodników. UEFA wprost przeciwnie, nie robi z tego problemu. To, że nie gramy hymnów to jedna sprawa, ale możemy grać w koszulkach z orzełkiem na piersi. Chcą orzełka, będą tego orzełka mieć.
Rozmawialiśmy o piłkarzach, trenerach – pomówmy o sędziach. Ich też brakuje i to nie jest wielka tajemnica.
Kurs kosztuje w porywach 100 złotych. Poszedłbym dalej – ja każdemu zawodnikowi IV ligi wręczyłbym zaświadczenie, że może sędziować niższe ligi, ale nikt się do tego nie garnie. Jest to trudna profesja, podszyta wieloma elementami agresji, znieważeń, deprecjonowania. Podwyżki różnego rodzaju – w dzisiejszych czasach to też musi się opłacać. Trudno mówić, czy zarobki spowodowałyby zwiększenie chętnych. Nie wiem, być może. Warto jednak zwrócić uwagę, że każdy piłkarz, który krytykuje w okręgówce, czy A-klasie decyzje sędziego, musiałby wziąć raz gwizdek i spróbować na czym to polega. Kiedyś to powiedziałem: „Mówicie, że słabo sędziują? Przyjdźcie, własnym kolegom posędziujcie. To nie jest takie proste.” Na świecie nie jest to dziwne, że sędziuje sędzia klubowy. W Polsce nikt się do tego nie garnie. Kilka lat temu przeszkoliłem 300 sędziów klubowych, wydałem koszulki, spodenki, kartki, gwizdki. Ilu z nich zostało przy sędziowaniu? Żaden. Dalej nie będę takich inicjatyw prowadził, bo nikt z tego nie korzysta.
Wyciąganie ręki, która zostaje odtrącona.
Tak. Klub mówi drogo, ale nikt ci nie każe korzystać z sędziego związkowego. Skorzystaj z sędziego klubowego, to będziesz miał tanio. Nikt tego nie robi. Z jednej strony narzekanie, że sędzia źle posędziował. Nie stanę na Świdnickiej i nie przyciągnę ludzi do sędziowania. Robimy to, co w naszej mocy. Mówimy o kursach, szkolimy dwa razy w roku, robimy akcje marketingowe.
Rozpoczął się już sezon Pucharu Polski. Wróćmy do poprzedniego sezonu, w którym na szczeblu wojewódzkim doszło do zamieszaniu w związku z meczem finałowym pomiędzy Ślęzą, a Lechią Dzierżoniów. Finał odbył się w Pieszycach. Nie byłoby warto się zastanowić, by jeden z większych stadionów na Dolnym Śląsku gościł finał Wojewódzkiego Pucharu Polski? Nie mówię, że miałby to być Tarczyński Arena Wrocław, ale to mogłoby być uhonorowanie tych piłkarzy
Ale jak pan porozmawia z klubem, który jest w finale, to wie pan gdzie on chce grać.
U siebie.
Proste. Nie zadowolimy tutaj wszystkich. Dzierżoniów nie ma własnego stadionu, więc tak to funkcjonowało. My możemy jakoś to uświetnić…
Bo zakładam, że takie pomysły były, by zorganizować odgórnie finał na jakimś większym stadionie.
Tak, wielokrotnie nawet z transmisjami telewizyjnymi. Natomiast jakby pan powiedział, żeby klub pojechał na wyjazd, grał cały sezon u siebie i ma jechać na wyjazd do Jawora, czy innego miasta. Powiedzą wtedy: „chyba upadłeś na głowę”. Każdy chce grać u siebie. Dlatego w regulaminie był zapis, że w klasie niższej, czy u drużyny niżej notowanej w tabeli. To było takie dopieszczanie tych 1000 drużyn. Jakby ktoś wygrał z A-klasy to w życiu by nie pomyślał, żeby gdzieś jechać. To jest dla nich święto, dla wioski, dla wójta, dla księdza, dla koła gospodyń. Stowarzyszenie na tym polega, że trzeba się dostosować. Nie może być tak, że przyjdzie Szef Wydziału Gier i powie, że gramy tak. Odbyłem kilka konsultacji z klubami IV ligi, by zdobyć się na to ograniczenie w postaci jednej IV ligi. Kluby wreszcie mówią, że będzie lepszy poziom. Nie będzie lepszego poziomu. Powinna być przepaść pomiędzy piłką amatorską, a profesjonalną, a to wszystko się zaciera, bo w III lidze ktoś zarabia tyle, co w ligach wyżej.
To jest też kwestia klubów, bo może się pojawić taka Wieczysta Kraków.
Zawsze może się pojawić ktoś, kto chce dać pieniądze i je da. I nic nam wtedy do tego.
Zahaczmy o piłkę kobiecą, bo wiem – że tak jak ja – jest pan entuzjastą futbolu żeńskiego. On też się rozwija na Dolnym Śląsku.
Ona się rozwija, ostatnie mistrzostwa pokazały na czym musimy się wzorować. Tego koła zamachowego nikt już nie zatrzyma. Inicjatywa musi oczywiście też wychodzić z klubów. Zachęcając do uprawiania piłki kobiecej możemy ją promować przez kadry wojewódzkie, ale sponsorów nie znajdziemy, bo to samo jest z piłką męską. To jest też wina klubów kobiecych, które wokół siebie nie robią wielkiego zamieszania. Niemki tak budowały, a kiedyś nie mogły w ogóle grać w piłkę. Jest też narzekanie: „nikt na nas nie chodzi”. To ja potem pytam: „gdzie są wasi rodzice, gdzie są wasi przyjaciele, babcie, dziadkowie? Zacznijcie od siebie.”
Odbędzie się to EURO w Polsce?
Czekamy, złożyliśmy aplikację, prezes Boniek był głównym pomysłodawcą. Duże i silne lobby skandynawskie walczy o organizację finałów. Może też o tym zawarzyć bliskość granicy, bliskość wojny. Jest dużo złożonych tematów.
Kiedy mamy spodziewać się decyzji?
Do końca roku powinno być wszystko wiadome.
Jakie plany na sezon 2022/23 ma Dolnośląski Związek Piłki Nożnej?
Kładziemy duży nacisk na organizację rozgrywek młodzieżowych, pracujemy nad ilością turniejów. Dalej w głowie siedzi mi te 100 pustych boisk, będziemy rozmawiać z samorządami w celu ożywienia tych boisk. Sezon trudny, bo jedna grupa IV ligi spowoduje olbrzymią ilość spadków i wiele drużyn zatrzyma się w B-klasach.
To jest dobra zmiana według pana?
Nie wiem, czy można to tak określić. To nie spowoduje zwiększenia liczby drużyn, a wręcz przeciwnie. Kilka drużyn może spaść do B-klasy i powiedzą, że nie startują. My musimy pracować, by nie stracić tego potencjału i najbliższe trzy lata będziemy wykonywać pracę też w obliczu kryzysu ekonomicznych, problemów samorządowych, finansowych. Musimy utrzymać to, co mamy. Nie ma lepszego, pewniejszego sponsora niż samorząd. Wtedy Dolny Śląsk piłkarsko będzie się trzymał, poradzimy sobie. Będzie dobrze.
Po spadku do B-klasy cześć z drużyn przestanie istnieć… średnia sezonowa od 5-10.
Widac ze Prezes Padewski nie rozumie sportu czasy sie zmienily rzadacy tez swiadomie utrudniaja istnienie sportu brak inwestycji w obiekty robi swoje mlodziki tramkarze wychodza w siedmioosobowych skladach tak jak seniorzy to czego sie pan spodziewa orderu zaslug rozpierdol na calego wystarczy pojechac za miedze aby zobaczyc poukladany zwiazek pilkarski w niemczech przynajmniej 40 lat jestesmy do tylu takie nasze realia !