Wrocławskie Fakty

WIDEO

WYWIAD

FELIETON

POLITYKA

KONTAKT

SZUKAJ

Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Aktualności
    • Wrocław
    • Dolny Śląsk
  • Polityka
  • Na sygnale
  • Wrocławskie Fakty TV
  • Sport
  • Kultura
  • Komunikacja i Rozkład Jazdy
  • Zdrowie
Wrocławskie Fakty
  • Aktualności
    • Wrocław
    • Dolny Śląsk
  • Polityka
  • Na sygnale
  • Wrocławskie Fakty TV
  • Sport
  • Kultura
  • Komunikacja i Rozkład Jazdy
  • Zdrowie
Wrocławskie Fakty
Home Sport

Michał Rzuchowski: „Nieraz szatnia odbija się na życiu osobistym. Djurdjević rozumie zawodników, rozumie ludzi” [WYWIAD]

FM przez FM
15 lipca 2022
w Sport, Wiadomości, Wywiad
0
Michał Rzuchowski: „Nieraz szatnia odbija się na życiu osobistym. Djurdjević rozumie zawodników, rozumie ludzi” [WYWIAD]

fot. Krystyna Pączkowska/Śląsk Wrocław

Otwartość umysłu, nie zamykanie się tylko na piłkę nożną, radzenie sobie z presją. Z Michałem Rzuchowskim porozmawialiśmy o jego trudnej drodze do Ekstraklasy, dzisiejszych derbach Dolnego Śląska, wzorach, Ivanie Djurdjeviciu. Piłka nożna nie zdominowała jednak tej rozmowy. Nowy pomocnik Śląska Wrocław w pierwszym dużym wywiadzie po podpisaniu kontraktu z wrocławianami.

Przygotowując się do tej rozmowy nie znalazłem żadnego większego wywiadu z tobą. Unikasz ich, czy może jesteś introwertykiem? Jak to z tobą jest?

(śmiech) Nie, nie chodzi o to. Po prostu zawsze starałem się żeby jednak mniej mówić, a więcej robić, żeby moje czyny więcej mówiły. Należę do bardzo otwartych osób, jestem rozmowny, ale nigdy wywiady nie były dla mnie wyznacznikiem tego, czy jestem dobrym zawodnikiem, czy nie. Zawsze uważałem, że boisko ma mnie bronić i mówić za mnie od strony sportowej. To, jakim jestem człowiekiem mogą potwierdzić moi najbliżsi.

To taki styl Michała Szromnika, który też w wywiadzie powiedział niegdyś, że woli przemawiać na boisku.

Każdy ma obrany swój styl i kieruje się swoimi zasadami. Zawsze wychodziłem z takiego założenia, że niekoniecznie ci co dużo mówią, mówią coś mądrego i dobrego. Lepiej nieraz mówić rzadziej, a konkretniej, niż bez żadnego sensu.

Dlaczego zdecydowałeś się na Śląsk Wrocław? Czy osoba trenera Ivana Djurdjevicia miała decydujący wpływ przy tym transferze?

Powiem tak, Śląsk to jest duża marka w naszym kraju. Miałem jeszcze kilka dobrych ofert, ale wydaje mi się, że czas spędzony z trenerem wpłynął na moją decyzję. Śląsk był szybki, konkretny, a ja nie chciałem długo czekać. Już rok temu czekałem na lepsze oferty, które miały się pojawić i niekoniecznie to były lepsze oferty. To stało się dla mnie nauczką, by w tym roku postąpić inaczej. Dziś możemy gdybać, czy lepiej, czy gorzej, ale czas zweryfikuje. Dziś jestem zadowolony z tego wyboru i mam nadzieję, że to wszystko pójdzie dalej w dobrą stronę.

Zainteresowanie Śląska nie pojawiło się na koniec rundy. Czy ta decyzja o opuszczeniu Chrobrego w tobie dojrzewała przez czas trwania baraży? Wiemy, że do końca liczyliście się w walce o awans do Ekstraklasy. Zastanawiam się, czy jakbyście awansowali, to czy zostałbyś w Głogowie, czy zdecydował na transfer.

Jestem typem, który potrzebuje nowych wyzwań. Żeby robić postępy, potrzebny jest nowy bodziec. Miałem taką nadzieję, że Chrobry będzie dla mnie przystankiem i że pomożemy sobie wzajemnie. Tak też się stało i jestem bardzo wdzięczny klubowi i wszystkim ludziom związanym z Chrobrym. Zrobiliśmy coś pięknego, szkoda że nie zakończyło się to czymś wielkim. Patrzę też na swoją rodzinę. Urodziło mi się małe dziecko, chciałbym żeby żyli – nie tyle może w większym mieście – ale by mieli coś więcej z życia. Takim miastem jest Wrocław – sam mieszkam na co dzień w Trójmieście, więc daleka droga do Głogowa. Słabe połączenie do Głogowa, a dla mnie rodzina jest bardzo ważna. Wydaje mi się, że nawet gdybyśmy awansowali – wiadomo, że najważniejszy był aspekt sportowy i jakby nie było ofert lepszych niż gra w Chrobrym w Ekstraklasie – to na pewno rozważałbym opcję pozostania. Plan był taki, by zagrać dobry sezon i poszukać klubu w wyższej klasie. Dziś możemy gdybać – Chrobry jest w 1. Lidze, ja jestem w Śląsku Wrocław. Wydaje mi się, że dzieje się to, co ma się dziać.

To dla ciebie też powrót do Ekstraklasy, w dojrzałym jak na piłkarza wieku. W tym roku skończysz 29 lat. 172 mecze w 1. Lidze to ładny bilans, ale chyba warto jeszcze raz spróbować powalczyć o siebie w Ekstraklasie. Zagrałeś w niej tylko 26 razy.

Jak najbardziej warto. Już ta pierwsza moja droga do Ekstraklasy była dosyć kręta. Pierwszy raz trafiłem, tak mi się wydawało, w idealnym wieku, by zagrać i się wypromować, może uderzyć gdzieś dalej. Miałem 21 lat, później kontuzje, też zły wybór klubu. Operacje, urazy – zdarzyło się widocznie to, co musiało się zdarzyć. Nasze życie jest takie, że dziś jesteśmy tu, a jutro jesteśmy gdzie indziej. Nie wracam do przeszłości, wiadomo że chciałoby się tych meczów na najwyższym poziomie mieć jak najwięcej, ale mam nadzieję że w tym sezonie uda się ten dorobek powiększyć.

Przed transferem do Śląska Wrocław mogłeś porozmawiać o tym klubie z dwoma zawodnikami. Z Przemysławem Płachetą grałeś razem w Podbeskidziu, a z Michałem Szromnikiem w Arce. Co ciekawe z żadnym zawodnikiem nowy kapitan Śląska nie grał tak często jak z tobą. Rozegraliście razem 59 meczów.

O proszę!

Pytałeś któregoś z nich o Śląsk przed tym transferem?

Tak, tak rozmawiałem z chłopakami. Jak już byłem młodszy i odchodziłem do Ruchu, to gdzieś była opcja bym trafił do Śląska. Było jakieś zapytanie, widocznie nieraz tak się dzieje, że te drogi się prędzej czy później przecinają. Pytałem się chłopaków i wypowiadali się w samych superlatywach. Z Michałem poznaliśmy się za młodu i to właśnie on zapoznał mnie z moją obecną narzeczoną, z którą mam dziecko. Michał i jego narzeczona – Alicja – są można powiedzieć rodzicami chrzestnymi mojego związku, tak że śmiesznie! W piłce drogi przecinają się bardzo często. To taka anegdota z mojego życia. Na pewno polecali Śląsk i cieszę się, że tutaj trafiłem.

Z drugim bramkarzem Śląska Wrocław – Rafałem Leszczyńskim – trafiłeś do Śląska z jednego klubu. W szatni panuje lekka szyderka, że Ivan Djurdjević sprowadził swoich żołnierzy, czy jeszcze tej łatki „synka trenera” nie zyskałeś?

Powiem tak, pewnie to się zdarzy! (śmiech) Z trenerem Djurdjeviciem byłem w sumie krótko – siedem, czy osiem miesięcy – Rafał pracował z nim troszeczkę dłużej. To pozwoliło nam zaufać sobie i przede wszystkim pomóc, bo to zawsze działa w dwie strony. Czy na boisku, czy poza boiskiem jest to bardzo ważne.

Jaki jest trener Ivan Djurdjević? Sprawia wrażenie człowieka, który bardzo dużą wagę przywiązuje do relacji międzyludzkich.

Nie chciałbym się za dużo wypowiadać na temat trenera. Mogę powiedzieć o moich odczuciach – Ivan Djurdjević jest trenerem, który przede wszystkim jest człowiekiem i rozumie nie tylko rzeczy boiskowe. Liczą się dla niego też sprawy życiowe. Można z nim porozmawiać na tematy niezwiązane z piłką. Rozumie zawodników, rozumie ludzi – musimy to rozróżnić. Jesteśmy piłkarzami, ale na co dzień jesteśmy przede wszystkim ludźmi, którzy funkcjonują w społeczeństwie. Nieraz szatnia odbija się na życiu osobistym. Wydaje mi się, że trener Djurdjević potrafi to wszystko rozgraniczyć i z odpowiednim podejściem rozmawiać na różne tematy.

Zwłaszcza, że to szatnia bardzo międzynarodowa, w której nie brakuje odmiennych charakterów.

Oczywiście – to jest praca obu stron. Sztabu szkoleniowego, ale też nas zawodników, bo nie ma co się oszukiwać, że mamy w tym też bardzo dużą rolę do odegrania. Nigdy nie ma jednej ze stron. Nigdy porażka nie jest winą jednego trenera, czy jednego zawodnika. To jest zawsze składowa wszystkich czynników tworzących zespół. To jest nasza wspólna rola, by to wszystko w Śląsku poszło w dobrą stronę, a uważam że są ku temu warunki.

Jeżeli w piątek wystąpisz przeciwko Zagłębiu, to będzie to twój powrót po sezonie przerwy od ekstraklasowych boisk. Jak bardzo zmieniłeś się jako człowiek, ale też jako piłkarz?

Grając w Podbeskidziu czułem się przygotowany do gry w Ekstraklasie. Czułem się dobrze i szkoda, że tak to się skończyło. Nasz spadek był wynikiem wielu składowych, po nim wróciłem do pierwszej ligi. Dziś mogę powiedzieć, że był to bardzo dobry ruch, ale nie ukrywam że jak powracałem do 1. ligi to były obawy. Kiedy piłkarz jest w moim wieku, często zaczyna się patrzenie, by na nim zarobić. Żeby grać w tym wieku w Ekstraklasie to trzeba mieć albo kilkaset meczów w Ekstraklasie i mieć większe doświadczenie albo awansować.

Podjąłeś ryzyko, bo jeszcze raz zszedłeś do 1. Ligi w wieku 28 lat.

Podjąłem ryzyko i nie było gwarancji, że jeszcze kiedyś zagram w Ekstraklasie. Ułożyło się tak, że się udało. To jest taka nauczka dla każdego zawodnika. Nieważne ile masz, bo zawsze jest szansa wrócić na najwyższy szczebel. Życie piłkarza składa się z wzlotów i upadków. Po spadku z Podbeskidziem nie spodziewałem się, że tak będą na nas patrzeć. Chodzi mi o takie napiętnowanie. Tak jak powiedziałem – porażka nie jest często wynikiem jednego, czy dwóch zawodników, a odpowiedzialność ponosi cały zespół. Tak to w życiu jest, trzeba sobie z tym poradzić – jak to mówią – „po burzy wychodzi słońce”.

Baliście się tego, że przez brzemię spadku z Ekstraklasy żaden zespół nie będzie chciał na was odważnie postawić?

Kto lubi przegrywać? Nikt. Porażka powinna być taką motywacją, żeby walczyć do samego końca. Czy się bałem? Zawsze gdzieś ta obawa była z tyłu głowy. Nie żyję tylko dla siebie, tylko mam też już córeczkę. Porażkę trzeba szybko wyrzucić z głowy i iść dalej.

Zwłaszcza, że twoja droga piłkarska nie była łatwa. Urodziłeś się w Szczecinie i w wieku 16 lat trafiłeś do Legii Warszawa.

W między czasie były jeszcze wyjazdy do Francji. Wyjechałem cztery razy i byłem bliski podpisania kontraktu z Bordeaux, wtedy moim menedżerem był Andrzej Szarmach – legendarny piłkarz reprezentacji Polski. Nie wiem, dlaczego nie doszło do tego transferu, bo wydawało się, że wszystko zostało ustalone. To był czas, kiedy szedłem z gimnazjum do liceum. Do dziś w sumie nie wiem, o co poszło. Czy oni ze mnie zrezygnowali, czy jaki był powód. Przyjechał dyrektor sportowy Bordeaux do Polski, akurat byłem z młodzieżową reprezentacją na turnieju Syrenki. Niby wszystko było dograne, później się rozmyło – nie chcę już do tego wracać. Chwilę po tym turnieju rzeczywiście trafiłem do Legii.

16-latek, z dala od rodziców, sam w wielkim mieście. Warszawa była trudna od samego początku?

Wtedy byłem takim charakterem, który… Albo nie, powiem inaczej: mogło być lepiej, mogło być gorzej. Takimi słowami bym to skwitował. Czy poradziłem sobie? Wielu zawodników sobie nie poradziło, wielu gorzej skończyło. Wszystko jest po coś, na pewno ten pobyt w Warszawie też mnie czegoś nauczył. Dziś wiele rzeczy bym zrobił inaczej.

Kwestia charakteru? Na każdym kroku powtarza się, że to klucz w zrobieniu kariery.

Dziś, mając 29 lat, jestem typem, który powtarza – umiejętności piłkarskie to bardzo ważna rzecz, ale przede wszystkim w piłce liczy się głowa. Wychodzisz na boisko, masz umiejętności, ale jak nie masz czystej głowy, to nigdy nie będziesz funkcjonował najlepiej. Głowa w piłce jest najważniejsza.

Trafiłeś tam w 2009 roku, miałeś plany, marzenia, a na debiut w Ekstraklasie przyszło ci poczekać ponad dziesięć lat.

Człowiek zakłada sobie wiele rzeczy, ale życie weryfikuje.

Jakim typem zawodnika jesteś? Grywałeś na dziesiątce, wcześniej na ósemce. Gdzie czujesz się najlepiej?

Na dziesiątkę przestawił mnie trener Ivan. Tego wymagała sytuacja, taktyka, zespół. Podchodziłem do tego z pewną obawą, ale odnalazłem się w Chrobrym na „10”. Pomogło to mi i zespołowi. W Ekstraklasie grałem na typowej szóstce – tam czułem się chyba najgorzej. Czułem się troszeczkę jak zwierzę w klatce, często byłem niewidoczny. Często – nawet mimo wygranego meczu – schodziłem z boiska niezadowolony ze swojej gry, a trenerzy chyba byli zadowoleni z mojej roli. Ja czuję się zawodnikiem typu ‘box to box’, jako taka ósemka mogąca wejść z drugiej linii. Mogę też zagrać na dziesiątce, na szóstce. Dla mnie nie ma żadnego problemu, to kwestia złapania przyzwyczajenia. W dzisiejszej piłce ważna jest elastyczność. Jedni powiedzą, że jak się jest od wszystkiego, to jest się od niczego. Drudzy, że taki uniwersalny zawodnik też się przyda.

Czyli analizujesz swoje mecze? Są zawodnicy, którzy traktują piłkę jako zawód i poza meczami i treningami nie interesują się nią.

Interesuję, bo gdybym się nie interesował, to bym się nie rozwijał. Wiadomo też, że staram się nie przenosić życia zawodowego do domu. To się odbija bardzo mocno na różnych rzeczach. Są mecze, które nieraz oglądam, ale są momenty, kiedy nie chcę widzieć piłki i jej po prostu nie oglądam. Nigdy nie staram się uzależnić od piłki. Jedni powiedzą, że trzeba się w 100% poświęcić piłce – tak, zgadzam się. Jestem w 100% poświęcony piłce – mówię o aspektach, które pomagają być mi lepszym piłkarzem – ale uważam, że interesowanie się piłką 24h na dobę sprawiłoby, że po pewnym czasie byłbym chory. Jak coś robię, to robię to na 100%. Staram się mieć odskocznię od futbolu. Mam inne zainteresowania. Dziś jestem piłkarzem i to mi daje zarobić na chleb, to moja pasja i marzenia.

Śledzisz jakieś konkretne ligi, podpatrujesz jakieś konkretne aspekty gry u konkretnego zawodnika?

Nie, konkretnego nie. Dziś piłka jest tak elastyczna, tak szybko się to wszystko zmienia, że zawodnicy którzy trzy lata temu byli na topie już na nim nie są. Wszystko zmienia się w stronę motoryki, wszyscy są silni, szybcy, dobrzy technicznie i taktycznie. Ciężko znaleźć jeden przykład, tak jak kiedyś był Zidane i mówiło się, że jego gra opisuje dzisiejszą piłkę. Był Pirlo, który potrafił przewidzieć dwa-trzy ruchy do przodu. Nie chcę powiedzieć, że dziś takich zawodników nie ma – zawodnicy są i szybcy, i silni. Piłka bardzo poszła do przodu. To jest fascynujące. Zastanawia mnie to, jak byli piłkarze mówią, że obecni zawodnicy są gorzej wyszkoleni technicznie. Jak zaczynałem grać w piłkę, to futbol był zupełnie inny. Dziś jest inaczej – piłka jest szybsza. Musisz szybciej myśleć, szybciej przyjąć, szybciej podać. To musi iść w stronę wyszkolenia technicznego. Podpatruję wszystkich i analizuję mecze.

Jedna z osób, będąca w polskiej piłce, powiedziała mi niedawno, że Maciej Iwański, który w Zagłębiu Lubin robił 20 asyst w sezonie, dziś by się w niej nie odnalazł. Futbol zbyt poszedł do przodu i coraz mniej jest miejsca dla zawodników, których mocną stroną jest motoryka.

Wydaje mi się, że w życiu trzeba być elastycznym. Taki zawodnik musiałby znaleźć sobie inny punkt odniesienia na boisku. Zawsze trzeba znaleźć sposób na siebie na boisku. To tak jak z przeciwnikiem – patrzysz jakie ma atuty i analizujesz, jak odpowiednio do niego podejść. Z Maćkiem akurat miałem przyjemność być w jednej szatni w Ruchu. Bardzo dobry piłkarz.

W swoim prime timie w Ekstraklasie jeden z najlepszych.

Dokładnie. Wydaje mi się, że akurat on mógłby sobie poradzić. To był facet, który na pewno szybko myślał.

Nie masz wrażenia, że to też rola trenerów, by zawodników obudowywać wokół ich najlepszych cech? Wydaje mi się, że polscy trenerzy często mając dobrego piłkarza nie potrafią uwypuklić jego najlepszych cech.

Tylko do tego też trzeba podejść w taki sposób: nie zawsze te cechy pomogą wygrać zespołowi mecz. Trener zawsze patrzy na koncepcję i na to, by zawodnik poświęcił się dla zespołu. Nie zawsze liczą się indywidualne statystyki. Trzeba oceniać piłkarzy w systemie, nie indywidualnie. To jest temat rzeka.

Przychodząc do Śląska jako zawodnik, który w Chrobrym miał liczby, nie miałbyś więc problemu z trzymaniem przysłowiowego fortepianu?

Oczywiście – najważniejsze by zespół wygrywał. Jakby udało mi się wywalczyć skład, nabrać pewności siebie – to są wszystko naczynia połączone. Nic, tak jak w życiu i piłce, nie przychodzi za darmo. Tak samo bramki czy asysty – one nie pojawiają się z niczego. Ja mam się wkomponować w zespół, a nie zespół we mnie. Wtedy będę mógł dać wiele drużynie.

Zawodnicy przychodzący z pierwszej ligi do Ekstraklasy często przeżywają szok pod względem intensywności treningu. Ten reżim w Śląsku jest większy, niż w Chrobrym? Trener w sumie pozostał ten sam.

Chodzi przede wszystkim o jakość piłkarzy. Tutaj są lepsi piłkarze, szybciej grają i myślą. Zawsze jest różnica i nie ma się nawet co oszukiwać. Sama jakość piłkarska podwyższa jakość treningu. Trening może być podobny, ale intensywność wynika z poziomu piłkarzy. To się tyczy tak naprawdę każdego poziomu – czy to będzie Ekstraklasa, czy okręgówka. Ćwiczenia mogą być podobne, ale intensywność już nie. Dla jednego może być to trening tlenowy, dla innego intensywność o wysokim progu. Wszystko zależy od umiejętności piłkarzy.

Za wami obóz przygotowawczy w Słowenii. Sporo ciepłych słów pod adresem Śląska, zwłaszcza ze względu na wyniki. Jak ocenisz te dwa tygodnie pracy?

Ciężko podsumować, bo zawsze przychodzi liga i wszystko weryfikuje – takie powiedzenie. Mówi się, że sparingi swoje, a liga swoje. Na pewno wyniki i gra napawa nas optymizmem. Każde zwycięstwo napędza do przodu, wyniki były dla nas bardzo ważne. Wiemy, że w pierwszym meczu czekają nas derby i też wydaje mi się, że nie do końca pierwszy mecz będzie odzwierciedlał to, co będzie się działo w późniejszej fazie sezonu. Obóz na pewno można ocenić na duży plus. Atmosfera, zespół – od tego trzeba zacząć, bo dzięki temu się buduje morale szatni. Jak jeden popełni błąd na boisku, to drugi będzie chciał mu pomóc. Wydaje mi się, że nieważne jakich ma się piłkarzy, ale najważniejsze jest to, jaki tworzą zespół.

Drużyna dobrze przyjęła was, jako nowych zawodników?

Nie mam żadnych wątpliwości. Wszyscy są bardzo otwarci – od sztabu, przez wszystkich pracowników – każdy chce pomóc i sprawić, byśmy czuli się jak najlepiej. Od tego trzeba zacząć, bo widzimy to nawet na najwyższym poziomie. Nie chcę tutaj porównywać, ale wydaje się, że PSG ma najlepszych piłkarzy na świecie, a nie zawsze przekłada się to na wyniki sportowe.

Stworzenie kolektywu ze słabszych piłkarzy może dać więcej, niż grupa indywidualności, która nie tworzy zespołu.

Dokładnie. Tak mi się też wydaje i tak było w Głogowie. Nie ma co się oszukiwać, że Chrobry na tle 1. ligi też nie wyglądał imponująco pod względem nazwisk.

Śląsk to twoje największe wyzwanie w karierze? W Głogowie te oczekiwania były mniejsze, sprawialiście niespodziankę, a nie realizowaliście cel.

Przede wszystkim ja mam wobec siebie większe oczekiwania. Nie chcę nakładać na siebie zbędnej presji, ale ona będzie narastała w miarę upływu meczów. Po to się gra w piłkę – dla klubów, kibiców, fajnych stadionów, dużych miast. Żeby człowiek miał satysfakcję z tego co robi.

Mówiłeś o tych innych zainteresowaniach. Jaki jest Michał Rzuchowski poza piłką nożną?

Interesuje mnie wszystko. Jestem typem człowieka, który stara się analizować wszystko. Od rynków nieruchomości, po rynki walut. Interesuje mnie wszystko to, co dzieje się na świecie.

Czyli jakbyś dostał pytanie o inflację, to mógłbyś się wypowiedzieć?

Oczywiście (śmiech). Człowiek musi wiedzieć, ile może wydać, a ile nie może wydać. Nie jestem typem, który nie rozróżnia brutto od netto, a tacy się w polskiej piłce też zdarzali. Staram się nie zamykać na piłkę, bo wiem, że życie piłkarza kończy się w pewnym wieku. Staram się tak żyć, by po piłce nie obudzić się i powiedzieć: „Boże i co ja teraz ze sobą zrobię?” albo „Z kim ja pogadam na temat piłki nożnej?”. Jak spotykam się ze znajomymi, czy rodziną, to wręcz proszę by nie rozmawiać na tematy piłkarskie, ponieważ porozmawiać o piłce to mogę w szatni piłkarskiej. Nawet jak jadę do rodziców, czy do braci to zastanawiam się, czemu musimy rozmawiać o piłce. Mam wiele zainteresowań. Fajnie, przyjeżdżam do domu i mogę porozmawiać na inne tematy, a nie – brzydko mówiąc – „o pracy”. Wiadomo oczywiście, że to nie jest tylko moja praca, tylko pasja. Fajnie mieć odskocznię i porozmawiać na inne tematy.

Zwłaszcza, że kariera piłkarza trwa 15-16 lat.

Czasami nawet krócej.

Zakładam, że u ciebie w życiu są więc też obecne książki, filmy, podróże.

Tak, oczywiście. Mnie fascynuje wszystko, co jest inne, co można poznać. Kocham w piłce to, że można zwiedzić fajne miejsca, wiele się dowiedzieć, poznać fascynujących ludzi. Inni za to płacą, a my możemy poznawać inne kultury, innych ludzi, inne spojrzenia. To pomaga rozwijać człowieka.

To tak na koniec. Jaką książkę byś polecił?

Powiem tak – ja czytam dużo książek, ale takich analitycznych na temat inwestycji, nieruchomości. Są też książki takie życiowe. Wiem, że był tutaj trener, który zawsze dawał swoim zawodnikom książki, szczególnie jedną.

„Szczęście czy fart”, legendarna już książka, dzięki trenerowi Jackowi Magierze.

Tak, tak. Są też książki typu „Kto zabrał mój ser?”, jest ich wiele.

Słynna książka „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. Świetna książka.

Oj tak, kapitalna książka, bardzo polecam. Zmienia bardzo myślenie, chociaż ja mimo wszystko jestem tym typem człowieka, który czyta, wyciąga wnioski, ale trzeba na koniec postępować po swojemu.

Widzisz się przy piłce po karierze, czy wolałbyś zająć się czymś innym?

Widzę się, ale nie zamykam się na inne drogi. Robię wszystko, by to nie była jedyna opcja. Żeby nie myśleć: „co zrobię, jak mnie zwolnią”. To jest chyba klucz do rozwoju osobistego. Tyle stresu, presji w piłce do 35-36 roku życia, że warto mieć inną furtkę po karierze.

Tagi: BliżejSportuCzasDerbówSport
UdostępnijUdostępnijUdostępnij
Poprzedni wpis

Im temperatura na zewnątrz wyższa tym apetyt mniejszy – jeść i pić trzeba

Następny wpis

Derby Dolnego Śląska! Będzie transmisja prosto z Lubina [SZCZEGÓŁY]

Następny wpis
Derby Dolnego Śląska! Będzie transmisja prosto z Lubina [SZCZEGÓŁY]

Derby Dolnego Śląska! Będzie transmisja prosto z Lubina [SZCZEGÓŁY]

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz jeszcze

  • Najnowsze
  • Komentowane
  • Popularne
Modernizacja drogi wojewódzkiej nr

Modernizacja drogi wojewódzkiej nr 324 [Góra – Niechlów]

7 maja 2025
Tego jeszcze nie grali. Polsko-ukraińska awantura o zupę we Wrocławiu. [FELIETON]

Tego jeszcze nie grali. Polsko-ukraińska awantura o zupę we Wrocławiu. [FELIETON]

17 maja 2022
Przed nami Rowerowa Majówka

Przed nami Rowerowa Majówka

8 maja 2025
Wrocław w San Francisco

Wrocław w San Francisco – porozumienie o współpracy ze Smart Cities Council

9 maja 2025
Osiedle Orawska Vita

Osiedle Orawska Vita na wrocławskim Ołtaszynie – III etap w przedsprzedaży

1
Nie trzeba wiele

Nie trzeba wiele, by pomóc – majowa akcja krwiodawstwa, a przy okazji dobre zakupy

1
Przed nami Rowerowa Majówka

Przed nami Rowerowa Majówka

1
Qualia 21 Biennale

„Qualia” – 21. Biennale Sztuki Mediów WRO 2025

12 maja 2025
Targi Dobry Design na lato

Targi Dobry Design na lato – najciekawsze polskie marki ponownie we Wrocławiu

12 maja 2025
Wrocławska Wygrana Rodzina

Wrocławska Wygrana Rodzina – nowy program samorządu miejskiego

12 maja 2025
Przejście przez Śluzę Opatowicką

Przejście przez Śluzę Opatowicką to bezpieczne połączenie pieszo-rowerowe

12 maja 2025

Reklama

timcatering katering

Ostatnie aktualności

Qualia 21 Biennale
Kultura

„Qualia” – 21. Biennale Sztuki Mediów WRO 2025

12 maja 2025
Targi Dobry Design na lato
Biznes

Targi Dobry Design na lato – najciekawsze polskie marki ponownie we Wrocławiu

12 maja 2025
Wrocławska Wygrana Rodzina
Na sygnale

Wrocławska Wygrana Rodzina – nowy program samorządu miejskiego

12 maja 2025
Przejście przez Śluzę Opatowicką
Wiadomości

Przejście przez Śluzę Opatowicką to bezpieczne połączenie pieszo-rowerowe

12 maja 2025
Wspólne projekty rozwojowe i innowacyjne
Dolny Śląsk

Wspólne projekty rozwojowe i innowacyjne – porozumienie Dolnego Śląska i Dolnej Saksonii

12 maja 2025
Krakowski weekend na Wrocławskich
Komunikacja i Rozkład Jazdy

Krakowski weekend na Wrocławskich Liniach Turystycznych [10 – 11 maja 2025]

9 maja 2025

WrocławskieFakty.pl - wiarygodne informacje z Wrocławia i regionu. Sprawdzone fakty i opinie.

Social Media

Polityka prywatności
Kontakt

Kategorie

  • Biznes
  • Blisko Wrocławia
  • Długołęka
  • Dolny Śląsk
  • Dzieje się
  • Edukacja
  • Felieton
  • Handel
  • Inne
  • Komunikacja i Rozkład Jazdy
  • Kultura
  • Na sygnale
  • Oświadczenie
  • Polityka
  • Rozkład Jazdy
  • Sport
  • Syców
  • Ważne
  • Wiadomości
  • Wideo/Galerie
  • Wrocław
  • Wywiad
  • Zdrowie

Ostatnie aktualności

Qualia 21 Biennale

„Qualia” – 21. Biennale Sztuki Mediów WRO 2025

12 maja 2025
Targi Dobry Design na lato

Targi Dobry Design na lato – najciekawsze polskie marki ponownie we Wrocławiu

12 maja 2025
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Aktualności
    • Wrocław
    • Dolny Śląsk
  • Polityka
  • Na sygnale
  • Wrocławskie Fakty TV
  • Sport
  • Kultura
  • Komunikacja i Rozkład Jazdy
  • Zdrowie

© 2022 WroclawskieFakty.pl

Drogi użytkowniku
Po zapoznaniu się z niniejszą informacją, poprzez kliknięcie na „Przejdź do serwisu” lub zamknięcie tego okna zgadzasz się na to, aby Twoje dane osobowe były przetwarzane
w taki sposób jaki został omówiony w regulaminie oraz niniejszej polityce (https://wroclawskiefakty.pl/polityka-prywatnosci)

PRZEJDŹ DO SERWISU
Privacy & Cookies Policy

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are as essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
SAVE & ACCEPT