35 lat temu, 26 kwietnia 1986 r., doszło do wybuchu w czwartym bloku elektrowni atomowej w Czarnobylu. Rozmiar katastrofy, ukrywany, a potem umniejszany przez władze ZSRR, był olbrzymi.
katastrofa owiana tajemnicą
Dr Jadwiga Krajewska z Instytutu Filologii Słowiańskiej UWr przypomina: „O katastrofie świat dowiedział się dzięki Szwedom, pracownikom elektrowni atomowej w pobliżu Sztokholmu, którzy wykryli, że nastąpiło skażenie radioaktywne i po kierunku wiatru stwierdzili, że miało to miejsce na terytorium Związku Radzieckiego. To oni zawiadomili świat. Władze radzieckie dopiero po dwóch dobach powiadomiły, że coś się wydarzyło w elektrowni w Czarnobylu, jednak pomniejszyły skalę tej katastrofy, a skala skażenia była ogromna. Społeczeństwo nie miało świadomości zagrożenia. Kiedy wciąż płonął reaktor, w pobliskim Kijowie odbyły się uroczystości pierwszomajowe”.
Bezpośrednimi ofiarami katastrofy w Czarnobylu byli mieszkańcy okolicznych miejscowości, a także specjaliści pracujący przy usuwaniu skutków wybuchu, dotknięci chorobą popromienną i nowotworami.
W efekcie skażenia musiano zamknąć strefę w promieniu 30 km wokół reaktora. Łącznie ewakuowano ok. 350 tys. osób. Likwidowanie skutków katastrofy trwało aż do grudnia. Zaangażowano w nią od 750 do nawet miliona osób, które wyjeżdżając do Czarnobyla często nie do końca wiedziały, co je tam czeka. Po kilku tygodniach ludzie ci wracali do domów z chorobą popromienną, wielu z nich umierało w krótkim czasie na białaczkę albo raka tarczycy – dodaje dr Krajewska.
Atom nas zgubi czy uratuje?
Katastrofalne skutki awarii w Czarnobylu, wzmogły jeszcze nieufność wobec energii jądrowej. Alternatywy upatrywano w odnawialnych źródłach energii. W państwach tzw. Bloku Wschodniego protesty przeciwko planom budowy elektrowni atomowych stały się nowym impulsem dla opozycji demokratycznej. Energię jądrową postrzegano jako śmiercionośną.
Dziś, w trzydzieści pięć lat po katastrofie, naukowcy przekonują, że obecna energetyka atomowa nie ma wiele wspólnego z tą z czasów Czarnobyla.
Dr hab. Mateusz Strzelecki z Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego UWr, członek Zespołu Doradczego ds. Kryzysu Klimatycznego prze Prezesie PAN, wyjaśnia: Wielu wybitnych ekologów, którzy protestowali kilkadziesiąt lat temu, dzisiaj już wie, że przy rozsądnym, nastawionym na nowoczesne technologie podejścia do energetyki jądrowej, to właśnie w niej upatrujemy szansy szybkiego odejścia od paliw kopalnych i szybkiej redukcji gazów cieplarnianych, co jest konieczne, by zminimalizować negatywne skutki kryzysu klimatycznego.
Przyszłość energetyki atomowej w Polsce?
Czy uda się przekonać tych, którzy jeszcze niedawno protestowali przeciw budowie elektrowni jądrowej w Żarnowcu?
Nie tylko politycy, ale i obywatele myślą o tym, jak będzie wyglądał świat po pandemii. Jednym z kluczowych elementów programu odbudowy UE ma być transformacja energetyczna, a wielkim beneficjentem tego programu ma być Polska. – prognozuje Strzelecki – Pomysł na Polskę jest taki, aby nadal inwestować odnawialne źródła energii, jak wiatr i słońce, ale aby utrzymać stabilność tego systemu, kluczowy jest atom”.
19 kwietnia 2021 r. w swoje stanowisko w tej sprawie wydał Zespół Doradczy ds. Kryzysu Klimatycznego przy Prezesie Polskiej Akademii Nauk.
Ten interdyscyplinarny zespół ekspertów przedstawia w nim wyniki najnowszych badań i rekomendacje, co powinna zrobić Polska, by do 2030 r. zredukować emisję gazów cieplarnianych o połowy i zmierzyć się z ambitnym celem zero-emisyjności polskiej gospodarki do 2050 r.
„Rekomendacje są następujące: dalej inwestujemy w wiatr, przede wszystkim morskie elektrownie wiatrowe, nadal podtrzymujemy polski fenomen prywatnej fotowoltaiki, ale jednocześnie ponad podziałami politycznymi tworzymy poważny, nowoczesny program energetyki jądrowej dla Polski i dla tej części Europy” – wylicza ekspert.
Pamięć o katastrofie w Czarnobylu może odstraszać od energii atomowej. Lęk o zniszczenie środowiska, utratę zdrowia i życia jest ważnym elementem publicznej dyskusji o energetyce jądrowej.
Mateusz Strzelecki nie ma wątpliwości:
„Nie ma się czego bać. Nie mamy czasu, by dalej debatować, jak zastąpić węgiel w dobie kryzysu klimatycznego” – ocenia Strzelecki.
Piotr Krejner